W filmie Christophera Nolana „Dunkierka” nie ma Niemców, wróg został odpersonalizowany. Czy można zrobić film o II wojnie światowej bez Niemców?
Film Nolana pokazuje, że Brytyjczycy nie potrzebują zdefiniowanego wroga, żeby móc przeżywać własną tożsamość i historię. Inaczej my w Polsce: potrzebujemy wroga w wyraźnych konturach, najlepiej w mundurze SS lub KGB, aby poczuć się pewnie – pisze prof. Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”
Znakomity film Christophera Nolana „Dunkierka”, który można oglądać w polskich kinach, wywołał w Wielkiej Brytanii żywą dyskusję na temat współczesnego kontekstu dramatycznych wydarzeń sprzed 77 lat.
Chaotyczna i rozpaczliwa ewakuacja brytyjskich żołnierzy okrążonych przez Niemców na plażach Dunkierki stała się w angielskiej historii symbolem klęski, ale także woli przetrwania brytyjskiego imperium. Wycofać się, żeby przetrwać, a na końcu zwyciężyć – taka jest brytyjska percepcja II wojny światowej i dzisiaj niektórzy na Wyspach chcieliby w taki sam sposób widzieć sens decyzji o Brexicie.
W Polsce film o Dunkierce również wywołał pełne emocji spory, tym bardziej że jego projekcja zbiegła się w czasie z kolejną rocznicą powstania warszawskiego. Powrócił więc kolejny raz polski spór między realistami a zwolennikami tradycji insurekcyjnej. Czy bić się bohatersko do końca, nawet jeśli nie ma szans na zwycięstwo, czy lepiej wycofać się, oszczędzić siły, poszukać lepszych warunków do zwycięstwa w przyszłości?
Wszystko to pokazuje, jak bardzo historia II wojny światowej nadal zajmuje naszą europejską wyobraźnię, a przypadek współczesnej Polski nie jest tutaj żadnym szczególnym wyjątkiem. Film Nolana zawiera jednak jedną dodatkową kwestię, przy której warto się zatrzymać. W jego filmie nie ma Niemców, wróg został odpersonalizowany. Czy można więc zrobić film o II wojnie światowej bez Niemców?
Szczególnie w Polsce wywołuje to zawsze sprzeciw i podejrzenia o rodzaj nowej europejskiej poprawności, która każe wybielać niemiecką odpowiedzialność za zbrodnie ostatniej wojny. W przypadku filmu Nolana widzę to jednak inaczej. Film pokazuje, że Brytyjczycy nie potrzebują zdefiniowanego wroga, żeby móc przeżywać własną tożsamość i historię. Inaczej my w Polsce: potrzebujemy wroga w wyraźnych konturach, najlepiej w mundurze SS lub KGB, aby poczuć się pewnie. Historycznie te różnice są całkowicie zrozumiałe. Inaczej wyglądały wojna i okupacja w Polsce, a zupełnie inaczej doświadczyli wojny Brytyjczycy. Gorzej jest jednak, kiedy taka potrzeba wyraźnego wroga zaczyna dyktować cele i kierunki w konkretnej współczesnej polityce.
Marek A. Cichocki
Fot: Robert Laska/Maleman
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”