Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Pozycyjna wojna kulturowa

Pozycyjna wojna kulturowa

Logika uwolnionej wojny kulturowej jest nieubłagana niezależnie od geografii. Stare formy, takie jak media, parlamentaryzm, opinia publiczna, społeczeństwo obywatelskie, które według dawnych, poczciwych liberałów w imię rozumności miały uporządkować współistnienie odmiennych poglądów, rozpadają się na naszych oczach za sprawą moralnego szantażu grup lub zwykłej przemocy – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.

Ogłoszenie w „Harper's Magazine" otwartego listu 150 intelektualistów, wśród nich Francisa Fukuyamy, Marka Lilli, Noama Chomsky'ego i Margaret Atwood, w obronie wolności słowa, stało się szeroko komentowanym wydarzeniem.

Tekst nazwany „Listem o sprawiedliwości i otwartej debacie" nie tylko powtarzał dobrze znaną litanię argumentów potępiających rządy Trumpa, ale też przestrzegał przed coraz częstszym cenzurowaniem i stygmatyzowaniem odmiennych opinii, wyrażających wątpliwości czy krytykę wobec rewolucyjnych, progresywnych liberałów.

List amerykańskich intelektualistów zatroskanych o stan publicznej debaty spotkał się z ostrą reakcją. Zarzucono im, że są hipokrytami, że zajmują się abstrakcyjnymi problemami i są oderwani od wyzwań współczesnego świata

W tle tego znajdują się oczywiście gwałtowne zamieszki w amerykańskich miastach (Seattle, Portland), teraz także z użyciem sił federalnych i przy jawnym buncie lewicowych burmistrzów przeciwko władzom centralnym w Waszyngtonie. U swoich podstaw mają one konflikty rasowe, ale coraz bardziej przeradzają się za sprawą skrajnej lewicy w otwartą rewolucję kulturową, gdzie znienawidzony Trump symbolizuje przede wszystkim swych wyborców, „białą, tradycjonalistyczną większość”, która stała się głównym kulturowym wrogiem.

Nic dziwnego, że w tych warunkach list zatroskanych amerykańskich intelektualistów o stan publicznej debaty spotkał się z ostrą reakcją. Zarzucono im, że są hipokrytami, że zajmują się abstrakcyjnymi problemami i są oderwani od wyzwań współczesnego świata, jak nierówności rasowe, transgenderyzm czy klimat. Okazało się, że nawet takie stanowisko, iż Trump jest zły, ale chrońmy debatę publiczną w imię wspólnej wolności przed radykalizmem, jest dla nacierających w Ameryce sił „nowego postępu” czystej wody burżuazyjną reakcją.

Ta historia jako żywo przypomina los tzw. symetrystów w Polsce po 2016 r. i pokazuje, że logika uwolnionej wojny kulturowej jest nieubłagana niezależnie od geografii. Stare formy, takie jak media, parlamentaryzm, opinia publiczna, społeczeństwo obywatelskie, które według dawnych, poczciwych liberałów w imię rozumności miały uporządkować współistnienie odmiennych poglądów, rozpadają się na naszych oczach za sprawą moralnego szantażu grup lub zwykłej przemocy. Nie sądzę, aby wybory prezydenckie w USA cokolwiek rozstrzygnęły w tej sprawie, podobnie jak w Europie tradycyjne polityczne wybory nie mogą już przywrócić istniejącego dawniej publicznego pokoju. Czeka nas więc zapewne długa i wyczerpująca pozycyjna wojna kulturowa. Dlatego, póki możemy, korzystajmy z pozostałych jeszcze enklaw wolnego myślenia i wypowiedzi.

Marek A. Cichocki

Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.