Czy dziś warto wracać do lektury, ale także do inspiracji plastycznych – w pewnym sensie twórcy początku XX wieku – świata zawieszonego pomiędzy katastrofą, nadzieją i wzywaniem? Czy Wyspiański jest nadal inspirujący? Czy możemy u autora „Wyzwolenia” podpatrzeć przepis na uniwersalizację polskości? Gdzie leży fenomen jego dzieła? A może to twórca, który nas nie tyle przemienił, co utwardził w starej formie? To są pytania, z którymi chcemy się zmierzyć, dlatego w 150. rocznicę urodzin – oddajemy państwu do rąk ten numer tygodnika.
Artysta totalny? A może marzyciel zapatrzony raz to w tradycję, raz to w nowoczesność? Dramaturg, malarz, myśliciel czy ideolog? Kim jest człowiek, który podczas 38 lat życia wdarł się do polskiej wyobraźni, zostawiając tam – no właśnie co? Smugę? Cień? A może kształt i światło? Artysta paradoks – niespełniony i nasycony zarazem; zmagający się z formą i o nią walczący; uwikłany w polski porządek historii, a zarazem uniwersalny w przesłaniu. Tak! – mowa o Stanisławie Wyspiańskim – postaci, która wymyka się prostym schematom, a jednocześnie, ciągle wpisującej się w polskie zmagania z samymi sobą.
Gombrowicz za nim nie przepadał. Pytania o naród i wspólnotę, szukanie pewnej ciągłości w tradycji, a także niezwykle plastyczne obrazowanie – dla autora „Transantlantyku” czyniło z Wyspiańskiego wroga. Rzeczywiście, twórca „Akropolis” czerpał całymi garściami z pewnych mitów obecnych w polskiej świadomości. Przetwarzał je, formował i próbował ponownie wprowadzić w obieg. Siła tego przekazu była mocna, rzucona na wzburzone fale polskiej wspólnoty czasów niepewności i zarazem nadziei. Oczywiście, można za Gombrowiczem próbować Wyspiańskiego wpychać w szufladę twórców docenianych i wielbionych, lecz nie czytanych i nie rozumianych, jednak siła trwania „Wesela”, ale też i innych dramatów wystawianych w każdej dekadzie XX i początku XXI wieku – skłania raczej do refleksji o odmiennych wnioskach.
Gdzież szukać inspiracji do zmagania się z polską formą , jak nie u tych, którzy pracowali w ideach, które miały przynieść nam wolność?
Sprawa oczywiście nie jest błaha. Gdzież szukać inspiracji do zmagania się z polską formą (co akurat i Gombrowiczowi powinno być bliskie), jak nie u tych, którzy pracowali w ideach, które miały przynieść nam wolność? Wyspiański, którego dojrzała twórczość właściwie buduje zręby polskiego XX wieku, stanowi doskonały grunt do przyglądaniu się kategoriom, które wprawiają w ruch polityczność. Ta sztuka idei, która wykuwana jest w tym czasie, który nosi już owoce XIX stulecia, ale też z pewną zadumą przygląda się tworzącemu się porządkowi nowoczesności. To właśnie w nią, z całym bagażem polskiej historii, która pobudza do wejrzenia w nasze „kłopoty”, Wyspiański wpada zauroczony, ale też z pewną propozycją przetworzenia wspólnotowego doświadczania. Tak powstają dramaty, które łamią polską rzeczywistość, próbują wstrząsnąć i przysposobić do czynu.
Wyspiański poprzez swoją twórczość, na różnych polach próbuje w jeden warkocz ułożyć trzy porządki – polskość, uniwersalizm i metafizykę. Ten splot zaczyna tworzyć jakość, której niepodobna nie zauważyć. Mieszanka wybuchowa! Jesteśmy ulokowani w dramacie, który rozgrywa się między wolnością a koniecznością. Przed twarz stawia nam się całą tradycję, a zarazem wymaga się od nas czynu, który będzie czymś lepszym, czymś co przekroczy dotychczasowy marazm i niezdolność do odmiany – swoistej metanoi. Autor „Wesela” obserwuje rzeczywistość i pokazuje nam ją jako przestrzeń wyzwań, które na nas czekają. I nie jest skory do łatwego poklepywania po plecach, a raczej odmalowuje obraz świata, który może przeminąć, gdy nie skorzystamy z kairos – chwili sposobnej.
Czy dziś warto wracać do lektury, ale także od inspiracji plastycznych – w pewnym sensie twórcy początku XX wieku – świata zawieszonego pomiędzy katastrofą, nadzieją i wzywaniem? Czy Wyspiański jest nadal inspirujący? Czy możemy u autora „Wyzwolenia” podpatrzeć przepis na uniwersalizację polskości? Gdzie leży fenomen jego dzieła? A może to twórca, który nas nie tyle przemienił, co utwardził w starej formie? To są pytania, z którymi chcemy się zmierzyć, dlatego w 150. rocznicę urodzin – oddajemy państwu do rąk ten numer tygodnika.
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.