Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Maciej Urbanowski o książce Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego „Żuawi nicości"

Maciej Urbanowski o książce Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego „Żuawi nicości"

Tyszka-Drozdowski nie jest eseistycznym archeologiem zafascynowanym pięknem zakurzonego bibelotu! Przeciwnie: jego tom uświadamia, jak ważną część dziedzictwa europejskiego reprezentują „żuawi nicości”, jak aktualna jest lekcja, którą da się odczytać z ich książek. Lekcja tego, czym jest Europa, czym była Francja i jak przywrócić ład naszej epoce – pisze Maciej Urbanowski w opublikowanej na łamach „Nowych Książek” recenzji książki Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego „Żuawi nicości”.

Żuawi nicości to książkowy debiut młodego, dwudziestoośmioletniego autora. Od razu dodaję: debiut znakomity! Myślę tu najpierw o niezwykłej erudycji Krzysztofa Tyszki-Drozdowskiego, który w swoich esejach porusza się z dużą swobodą po literaturze francuskiej i polskiej.

Sięga do historii starożytnego Rzymu i średniowiecza, dyskutuje o kulturze hiszpańskiej, sztuce włoskiej i literaturze francuskiej, interesuje się polityką i religią, cytuje Kraszewskiego, Brzozowskiego, Chardonne’a, Sienkiewicza, Czapskiego… Jest to wiedza tyleż ogromna, co nieoczywista, bo autor Żuawów nicości opowiada o dziełach i autorach ważnych, wybitnych, ale w dzisiejszej Polsce często mało znanych, jak Henry de Montherlant, Maurice Barres czy Charles Maurras. 

Tyszka-Drozdowski mówi o nich z prawdziwym znawstwem, a nawet miłością, nie waha się przy tym formułować tez wyrazistych, apodyktycznych, często w kontrze do uznanych ocen i opinii. Przykłady? „Francja i Polska to jedyne narody, które można zrozumieć wyłącznie poprzez literaturę”. Albo: „Dla Niemców cywilizacja to ciężar, martwa i wypłukana z życia skorupa”. Czy wreszcie: „Jan Emil Skiwski, najlepszy polski krytyk literacki XX wieku”. 

Autor Żuawów nicości opowiada o dziełach i autorach ważnych, wybitnych, ale w dzisiejszej Polsce często mało znanych

„Esej nie rozwiązuje problemów, ale je stawia”, pisał kiedyś Bolesław Miciński, którego nazwisko pojawia się także w Żuawach nicości. Nie przypadkiem, bo Tyszkę-Drozdowskiego łączy z autorem sławnych Podróży do piekieł fascynacja antykiem, niechęć do romantyzmu i podziw dla klasycyzmu. Ten ostatni Tyszka-Drozdowski definiuje za Barresem jako „wielki zdyscyplinowany bezład”, albo – ładnie – jako „koncepcję człowieka, który nie jest wycięty z jednego materiału”. 

Równocześnie Żuawi nicości zdają się oscylować między esejem a manifestem. O pierwszym decyduje swoboda łączenia rozmaitych wątków, kompozycyjna otwartość, dygresyjność, wyrazista obecność autora, wreszcie niezwykłej chwilami urody aforystyczny język (np. „Gdy nasze ideały ponoszą klęskę, porzucamy je z tchórzostwa. Gdy zwyciężają, porzucamy je przez delikatność”). O drugim – wyrazistość stawianych tu odpowiedzi, pełna powagi namiętność, z jaką je stawia autor, a także pojawiające się apele do współczesnych o wielkość, której wzór dali „żuawi nicości”. 

Skąd tytuł tomu? Żuawi to, jak wiadomo, oddziały francuskiej piechoty utworzone w wieku XIX i wsławione walecznością, z jaką broniły ojczyzny aż do roku 1962, kiedy zostały zlikwidowane. My w czasie powstania styczniowego mieliśmy żuawów śmierci. W książce Tyszki-Drozdowskiego „żuawami nicości” są ci, którzy doświadczyli nowoczesnego nihilizmu, wiedzą o śmierci Boga i „wyczekują Jego powrotu”. Nie ulegają jednak pokusie, by ubóstwić rasę, naród, klasę lub człowieka. To reakcjoniści, którzy, świadomi kruchości cywilizacji, „szukają miary w wielkości swoich dziejów”. Obcy jest im rewolucyjny radykalizm, bo też czują się dziedzicami ginącej, a może nawet już martwej cywilizacji. Łacińskiej, śródziemnomorskiej, rzymskiej, bo ona staje się tutaj synonimem Europy. Żuawi nicości są zarazem patriotami i Europejczykami, manifestując paradoksalną postawę, którą stara się opisywać Tyszka-Drozdowski. 

Wielokrotny portret „żuawa nicości” to jeden z tematów książki, powiązany z wieloma innymi, na przykład z próbą krytycznej charakterystyki narodów Północy: Rosjan i Niemców, albo z refleksją na temat historii, czy z ciekawymi uwagami o reakcyjnym dandyzmie. O klasycyzmie już mówiłem. Przypomina to razem – w sensie budowy – palimpsest pisany na marginesie lektur zbójeckich, albo katedrę, pozornie chaotyczną, a przecież stanowiącą wzór ładu. To ostatnie porównanie zapewne ucieszy autora, który chętnie posiłkuje się metaforyką zaczerpniętą z architektury, no i świetnie opisuje katedry, na przykład w Toledo. 

 Dla autora czytanie sztuki jest czytaniem narodu i odwrotnie. „Genealogia jaźni to historia narodowa”, pisze w pewnym momencie

Tyszka-Drozdowski pisze o autorach, z którymi się z reguły utożsamia, choć o samym sobie mówi rzadko i z dyskrecją. Woli oddawać głos swoim bohaterom, „żarliwym sceptykom”, jak ich nazywa. Często trudno rozstrzygnąć, gdzie biegnie granica między parafrazą omawianej książki a głosem autora. Ten ostatni jest bez wątpienia szczególnego rodzaju konserwatystą. Używa na przykład kategorii duszy czy też ducha narodu. Czytanie sztuki jest dla niego czytaniem narodu i odwrotnie. „Genealogia jaźni to historia narodowa”, pisze w pewnym momencie. Ubolewa więc, iż „dziś roi się od intelektualistów, którzy piszą po francusku albo po polsku albo po włosku, ale trudno właściwie sprecyzować, co ich łączy z duszą narodu, który ich wydał”. 

Eseje składające się na Żuawów nicości są zwykle portretami artystów kreślonymi na marginesie interpretacji ich dzieł. W centrum jest twórczość i życie Montherlanta, rówieśnika Skamandrytów, pisarza o ciekawej, dramatycznej biografii, wydawanego w Polsce przed drugą wojną, potem już nie (z wyjątkiem Chłopców w 1969), oskarżanego fałszywie przez komunistów o kolaborację w czasie okupacji. Z tego też chyba powodu był w PRL na indeksie. Tak jak Barres czy Maurras. 

Bez wątpienia omawiany tu zbiór zrodził się z obcowania z eseistyką francuską, ale czuje się też w nim ducha „polskiej szkoły eseju”. Zarazem książka ta wpisuje się świetnie w długą w naszej literaturze linię francuską. Francja – jak kiedyś dla Bobkowskiego – jest dla autora Żuawów nicości dogmatem. Pisze on, że „Francja to Rzym po Rzymie”, że to „nasze najstarsze rodzeństwo w rodzinie narodów łacińskich”. O jej historii twierdzi: „Jest przejrzysta; każdy kształt można oglądać jak kryształ, który potem, w niedoskonałej formie, ze skazami, pojawi się w innym miejscu w Europie”. 

Bez wątpienia omawiany tu zbiór zrodził się z obcowania z eseistyką francuską, ale czuje się też w nim ducha „polskiej szkoły eseju”

To jednak Francja inna. Na pewno nie jest to Francja w „ażurowych majteczkach”, o której lubił czasem pisać Boy. Choć z ducha boyowska jest u Tyszki wizja Francji jako kraju zdrowego rozsądku i realizmu, który „każe widzieć rzeczy jasno i chłodno”. Ale to także Francja bohaterska, tragiczna, która twierdzi, że „jej ojcem jest to, co wielkie”. Ze współczesnych o takiej Francji pisuje chyba tylko Jacek Bartyzel. Z dawniejszych na myśl przychodzą mi jedynie Stanisław Brzozowski, Władysław Jabłonowski albo Kazimierz Wyka i jego Prądy duchowe wśród młodzieży francuskiej. W tym też sensie są Żuawi nicości nieoczekiwanym nawiązaniem do zerwanych, zdawałoby się nieodwracalnie, wątków naszej literatury. 

Nie jest jednak Tyszka-Drozdowski eseistycznym archeologiem zafascynowanym pięknem zakurzonego bibelotu! Przeciwnie: jego tom uświadamia, jak ważną część dziedzictwa europejskiego, a więc i naszego, reprezentują „żuawi nicości”, jak aktualna jest lekcja, którą da się odczytać z ich książek. Lekcja tego, czym jest Europa, czym była Francja i jak przywrócić ład naszej epoce.

Maciej Urbanowski

Recenzja ukazała się w "Nowych Książkach", nr 7-8/2019

Książkę można nabyć w naszej księgarni.

 


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wydaj z nami

Wydaj z nami „Incydenty” Andrzeja Horubały
Zostań wydawcą nowego zbioru opowiadań Andrzeja Horubały
Brakuje
Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.