Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Beata Dorosz: „Polski faszysta” a „bolszewicki agent” – o wojennych i powojennych relacjach Lechonia i Tuwima

Beata Dorosz: „Polski faszysta” a „bolszewicki agent” – o wojennych i powojennych relacjach Lechonia i Tuwima

„Problem Tuwima” dręczył Lechonia mimo upływu lat. Dobitnie konstatował: „Wszystko między mną a Tuwimem zerwane na zawsze oprócz poezji. W niej będzie jego ułaskawienie”, ale też dopowiadał: „Moje rachunki z Tuwimem wcale nie są skończone przez to, że go nie znam i do śmierci znać nie chcę” – pisze Beata Dorosz w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Koniec Tuwima”.

Zanim Jan Lechoń i Julian Tuwim zostali wojennymi uchodźcami, od ćwierć wieku łączyła ich przyjaźń i współpraca owiana poetycką legendą Skamandra[1] .

We wrześniu 1939 Tuwim z żoną dotarł do Paryża, gdzie od 1930 przebywał Lechoń jako pracownik ambasady. Świętowana u niego Wigilia, „stała się pełną przejęcia – może ostatnią w sensie mickiewiczowskim – nocną rodaków rozmową – obecni byli ludzie bliscy sobie i przyjacielsko zjednoczeni. Przyszłość miała potem i to zjednoczenie kilku przyjaciół rozwiać”[2].

Po klęsce Francji w 1940 obaj poeci z Lizbony wyruszyli do Brazylii, traktując to jako etap podróży do USA. W Kwiatach polskich Tuwim opisał rejs przez Atlantyk i whisky pite z Leszkiem pod gwiazdami Południa.

W Rio de Janeiro Czermańscy, Tuwimowie i Lechoń zamieszkali razem; Czermański opisał tę wspólnotę barwnie i bez „brązowienia”[3]. Zainteresowanie Polonii spotkaniami z poetami ożywiło ich twórczość; w listopadzie 1940 napisali m.in. wspólnie rewię Café de Varsovie, wystawioną dzięki Komitetowi Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce.

Do Nowego Jorku dotarli w 1941 – Tuwim w maju, Lechoń w sierpniu. Zrywając pod koniec 1941 współpracę z Grydzewskim z powodu zmian w tekście Kwiatów polskich, Tuwim pisał Słonimskiemu: „rozłam w «Wiadomościach», wyraźny nasz rozbrat z tym organem, uważam za realną demonstrację polityczną, która przerodzić się powinna w otwartą walkę. Kto oni są, [...] ci panowie [...] z «Gazety Polskiej» i «Polski Zbrojnej», którzy sobie w dawnych naszych «Wiadomościach Literackich» ręce podali i na dawną melodię wyśpiewują stare piosenki z minimalnie zmienionym tekstem (zamiast «mocarstwowość» – «demokracja» etc.)? [...] Idioci? Ślepcy? Jakiej Polski się spodziewają? Tej, do której ją prowadzili, tej nacjonalistycznej, pół- lub całofaszystowskiej, antysemickiej, wojowniczej, totalistycznej. [...] Masz świętą rację: ludzie, którzy wsiedli do faszystowskiego pociągu”[4]. Donosząc siostrze Irenie, że Lechoń i Wierzyński go unikają, deklarował: „Trudno – postawiłem na całkiem inny świat, niż oni, walkę o ten świat otwarcie głoszę «narażając się» na opinię «bolszewika»”[5]. Był to rezultat m.in. jego kontaktów z Międzynarodowym Związkiem Robotniczym, lewicowym Stowarzyszeniem „Polonia”, Towarzystwem Przyjaźni Amerykańsko-Radzieckiej, czy „Głosem Ludowym” w Detroit.

Bez wsparcia ludzi takich jak Ty, nie mógłbyś czytać tego artykułu.
Prosimy, kliknij tutaj i przekaż darowiznę w dowolnej wysokości.

Po odbytej 22 maja 1942 rozmowie przez telefon Lechoń pisał w liście do Tuwima 29 maja, m.in.:         

Mój drogi! Ostatnia nasza rozmowa telefoniczna, dopełniając miary Twoich niezliczonych odezwań się pełnych ślepej miłości do bolszewików, katów i morderców narodu polskiego, przekonała mnie, że nie uda mi się dłużej oddzielać Twoich poglądów politycznych od Twojej osoby [...]. Robiłem dotąd, co można, aby zachować tę naszą tyloletnią pełną wspomnień przyjaźń i oddzielić mój głęboki niezmienny zachwyt dla Twojej poezji od najgłębszej niechęci i niesmaku, jakie budziło we mnie [...] Twoje postępowanie. [...]  jeśli istnieją między Polakami różnice zdań co do polityki polsko-rosyjskiej [...] to nie ma Polaka [...], który by nie uważał, że bolszewicy postąpili wobec Polaków jak mordercy i zbrodniarze, godni swoich niedawnych sprzymierzeńców, zbójów hitlerowskich. Tylko ktoś bardzo złą wolą powodowany mógł urządzić się tak jak Ty, aby nie dowiedzieć się o tym, [...] że 2 miliony Polaków w Rosji poddane były katuszom moralnym i fizycznym, nie mniejszym tylko niezdarniej stosowanym niż te, którymi niszczą nas Niemcy [...]. Tylko prości ludzie [...] otumanieni przez propagandę sowiecką i tylko agenci bolszewiccy, mają ten stosunek do Sowietów, który Ty wyrażasz [...]. Co do mnie, to nieludzkość właśnie Twojego stosunku do bolszewickich nikczemności i spieniona nienawiść, do tych którzy brali rany za Polskę, gdyś Ty zarabiał ciężkie pieniądze, bawiąc świetnymi zresztą piosenkami «krwiopijców i wrogów ludu», odbiera mi wszelki smak przyjaźni z Tobą [...]. Zechciej przyjąć zapewnienie mego żalu, że wbrew mej woli tak kończy się nasza wieloletnia przyjaźń[6].      

Tuwim zwierzał się siostrze: „we mnie [...] rozegrała się trzaskająca burza odczuć, odruchów i rozpędów natury socjalnej, społecznej, uniwersalnej – [...] uświadomiłem sobie, jakimi nędznymi, wąziutkimi kategoriami myśli czy uczuć operowała sfera, z której wyszedłem, i ta następna, w której wzrosłem, więc ani na chwilę nie czuję braku tamtych ludzi”[7]. Wittlina zapytywał: „Czy widujesz przyjaciół-faszystów?”[8], i oceniał dawne środowisko: „Z anielską pobłażliwością nazywasz tych ludzi «reakcjonistami» – a to są po prostu hitlerowcy, polscy hitlerowcy. [...] Piszesz mi, że w tych sferach miałem niegdyś przyjaciół. Owszem, miałem. Ale przyznasz, że w ogniu tej wojny niejedno mogło się spalić, przetopić, przemienić”[9].  

Tuwim konsekwentnie prezentował proradziecką postawę, np. depeszując do Ilii Erenburga 24 lipca 1944 z radością z „wyzwolenia” kraju przez Armię Czerwoną

„Kontakty” Lechonia z Tuwimem miały miejsce już tylko na łamach „Tygodnika Polskiego”. List Tuwima do Kongresu Przyjaźni Amerykańsko-Radzieckiej w listopadzie 1943 z życzeniem ścisłych związków Polski i ZSRR po wojnie, „Tygodnik” komentował: „poglądy polityczne Tuwima są jego prywatną sprawą, ale sprawą [...] obchodzącą nas wszystkich jest fakt, że poeta [...] pisze swój list [...] w czasie, gdy Rosja żąda nowego rozbioru Polski, [...] w czasie oskarżenia o faszyzm przywódców narodu walczącego z Niemcami i w czasie bestialskiego męczenia setek tysięcy obywateli Rzeczypospolitej w jej więzieniach i obozach”[10]. Po wiecu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej z udziałem Tuwima w grudniu 1943, w artykule Nowa Targowica napisano: „Zaiste [...] byłoby to świadectwem, [...] że gnijemy, [...] gdybyśmy tej zdrady tak jawnej, tak zuchwałej nie nazwali po imieniu, a tych, co ją popełniają, nie odcięli od nas wyrokiem hańby, pozbawiając ich piękniejszego dziś i zaszczytniejszego niż kiedykolwiek imienia Polaków”[11]. Tuwim zaś konsekwentnie prezentował proradziecką postawę, np. depeszując do Ilii Erenburga 24 lipca 1944 z radością z „wyzwolenia” kraju przez Armię Czerwoną[12].

Nazwisko Tuwima pojawiło się w „Tygodniku” jeszcze dwa razy. W artykule Tuwim u Rzymowskiego[13] uznano, że „działalnością polityczną nie liczącą się ani z uczuciami i myślami, ani nawet z bezmiernymi cierpieniami Polski, odciął się raz na zawsze od narodu”. W tekście Tuwim przeciw linii Curzona[14] jego satyryczny wiersz Stolice, po traktacie pokojowym w Brześciu, opatrzono komentarzem: „Brawo Tuwim z 1918 – brawo były Tuwim, który rozumiał, że bez Lwowa i Wilna nie ma wolnej Polski. I jakże ciężkim oskarżeniem jest ten piękny wiersz byłego Tuwima w stosunku do obecnego, który widzi wolność w niewoli, prawdę w kłamstwie”.

W rewanżu Tuwim deprecjonował rangę pisma w środowisku emigracyjnym i lekceważył jego poziom; nazywał go „andersowskim tygodniczkiem”[15], „gloryfikującym durnia Bora i zbója Andersa”[16], a drukowane tam wiersze uważał za „kiepskie”[17]. Niektóre popularyzowane w nim koncepcje, np. Federacji krajów Europy Centralnej i Wschodniej, z aktywną rolą młodego króla Jugosławii Piotra II, budziły jego kpiny jako „salonowo-polityczne idee, jak pasowanie chłopczyka-jugosławczyka na króla polskiego czy też na Prezesa Pederacji”[18].

Tuwim deprecjonował rangę „Tygodnika Polskiego” w środowisku emigracyjnym i lekceważył jego poziom; nazywał go „andersowskim tygodniczkiem”, „gloryfikującym durnia Bora i zbója Andersa”, a drukowane tam wiersze uważał za „kiepskie”

Na początku 1945 Tuwim podjął decyzję o powrocie do kraju. Przekonywał też Wittlina: „Możesz być w Polsce tym, czym jesteś, nikt Ci w «światopogląd» nie będzie zaglądał. Oczywiście, jeżeli zaczniesz działać przeciw rządowi, jego zarządzeniom politycznym itd., albo jeżeli się spikniesz z faszystowskimi skurwysynami, którzy ciągle jeszcze prowadzą tzw. krecią robotę – pójdziesz do więzienia. [...] I nie myśl [...], że Cię ktoś będzie «zmuszał» do pisania tych, a nie innych, utworów. Bo tylko zrozpaczeni durnie i bankruci rozsiewają te plotki”[19]. Sam niepokoił się o rozgrzeszenie z „grzechu emigracji”, ciążył mu „kompleks «nieuczestniczenia», «nieobecności», «bezpieczeństwa», «sytości» – jeden wielki «kompleks ocalenia», głównie z poczuciem winy (?) i grzechu (?) w stosunku do zamordowanych Żydów polskich”[20]. Obawiał się też konfrontacji z Polakami w Londynie, prosząc Słonimskiego o zarezerwowanie hotelu: „żeby było blisko do Ciebie, [...] a bardzo daleko od Nieprzejednanych, Nieustępliwych, Dumnych, Szlachetnych, Bolesnych a Zaciętych, słowem – od Zasranych. [...] Czy Staś [Baliński] poda mi rękę? Czy Kuncewicz splunie, gdy mnie zobaczy? Czy Grydz przejdzie na drugą stronę?”[21].      

Tuwim dotarł do Warszawy 12 czerwca 1946. Lechoń śledził jego działalność, czytając prasę krajową. Gwałtownie zareagował na żałobne enuncjacje m.in. Tuwima i Dąbrowskiej po śmierci Stalina: „[...] to wszystko piszą Polacy o człowieku, który kazał zamordować polskich jeńców wojennych, zabrał połowę polskiego państwa, dopomógł do zburzenia Warszawy, zesłał na Sybir miliony Polaków [...]. Cóż za podłość, cóż za tchórzostwo, cóż to za kanalie!”[22].

„Problem Tuwima” dręczył Lechonia mimo upływu lat. Dobitnie konstatował: „Wszystko między mną a Tuwimem zerwane na zawsze oprócz poezji. W niej będzie jego ułaskawienie”[23], ale też dopowiadał: „Moje rachunki z Tuwimem wcale nie są skończone przez to, że go nie znam i do śmierci znać nie chcę”[24]. Na wieść o śmierci Tuwima pisał: „nie mogę zapomnieć [...] jego wierszy. Gdym je pierwszy raz jeszcze przed Czyhaniem na Boga przeczytał – wiedziałem, że nigdy takich nie będę pisał [...]. Wszyscy, którzy po nim przyszli, i wielu jego rówieśników powinno powiedzieć teraz: «My wszyscy z niego». [...] Już nie nam go sądzić i szkoda każdego słowa naszego ludzkiego sądu. «Niech Ci lekką będzie, Julku, ta ziemia polska, którąś tak źle, tak głupio, ale naprawdę kochał»”[25].

Świadom potrzeby osobistego rozliczenia z przyjacielem napisał wiersz Tuwim[26] zakończony frazą: „Wyciągasz dłoń swą w mroku, przestępco niewinny, Do podanej z daleka znowu bratniej dłoni”. Szkicu o Tuwimie[27] nie zdołał dokończyć – wydrukowany został już po jego samobójczej śmierci, gdy poeci „spotkali się” ponownie.

Beata Dorosz

***

[1] Zob. też: B. Dorosz, Lechoń i Tuwim – dzieje trudnej przyjaźni, Warszawa 2004.

[2] S. Baliński: Rozmaitości. Sztuka i życie, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, Londyn 1980 nr 306.

[3] Z. Czermański, Kolorowi ludzie. Londyn 1966, s. 88-92.

[4] List do A. Słonimskiego z 29 XI 1941. W: J. Tuwim: Listy do przyjaciół-pisarzy. Warszawa 1979, s. 202-205; jeśli nie zaznaczono inaczej, dalsze cytaty z listów J. Tuwima pochodzą z tego wydania.

[5] List do I. Tuwim z 23 II 1942, s. 69.

[6] List J. Lechonia do J. Tuwima z 29 V 1942, cyt. za: A. Janta: „Przyjemnie zapoznać”. Londyn 1972 s. 202-203.

[7] List do I. Tuwim z 25 VII 1942, s. 61.

[8] List do J. Wittlina z 5 VI 1942, s. 251.

[9] List do J. Wittlina z 2 VIII 1944, cyt. za: R. Gorczyńska: Jestem z Wilna i inne adresy. Kraków 2003 s. 159-160.

[10] Życzenia Juliana Tuwima, „Tygodnik Polski” 1943 nr 48.

[11] Nowa Targowica, „Tygodnik Polski” 1944 nr 5.

[12] Zob. w: J. Tuwim: Listy do przyjaciół-pisarzy, s. 269.

[13] „Tygodnik Polski” 1945 nr 42.

[14] „Tygodnik Polski” 1946 nr 2.

[15] List do M. Ziembińskiej z 16 XI 1945, s. 115.

[16] List do L. Staffa z 9 I 1946, s. 278.

[17] List do J. Wittlina z 1 IX 1943, s. 253.

[18] Jak wyżej.

[19] List do J. Wittlina z 31 VII 1945, s. 255-256.

[20] List do J. Iwaszkiewicza z 14 IX 1945, s. 37-38.

[21] List do A. Słonimskiego z 5 IV 1946, s. 231-232.

[22] J. Lechoń, Dziennik [31 III 1953], oprac. R. Loth, Warszawa 1993, t. 3 s. 79; dalsze cytaty pochodzą z tego wydania.

[23] Dziennik [19 I 1950], t. 1, s. 188.

[24] Dziennik [17 XII 1951], t. 2, s. 317.

[25] Dziennik [28 XII 1953], t. 3, s. 277.

[26] J. Lechoń, Tuwim, „Wiadomości” 1955 nr 6.

[27] J. Lechoń, Tuwim. Szkic niedokończony (z papierów pośmiertnych), „Wiadomości” 1956 nr 44.

Belka Tygodnik443


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.