Zamiast zwróconej w przyszłość debaty na temat Europy, w której mogłyby wziąć udział także państwa naszego regionu, mamy męczący rytuał w kwestii praworządności – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Z końcem września Komisja Europejska ma przedstawić po raz pierwszy całościowy raport dotyczący przestrzegania praworządności we wszystkich 27 państwach członkowskich. Ma być on podstawą do dyskusji między rządami w Radzie Europejskiej. Chyba jednak przede wszystkim posłuży przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen za argument przeciwko tym, którzy krytykują ją za to, że w sprawie łamania praworządności przez niektóre kraje niewiele robi.
W konflikcie o przestrzeganie praworządności nie chodzi o wartości, ale o władzę
Sam raport przedstawiany jest jako istotny krok w stronę budowy mechanizmu nadzoru Unii nad państwami. Jak chcieliby niektórzy, miałby zostać powiązany z unijnymi funduszami. Dyskusja na ten temat zarówno w Unii, jak i w Polsce nie budzi mojego entuzjazmu. Nie dlatego, że nie jest to ważna sprawa, ale ze względu na to, jak bardzo została ona zmistyfikowana. Jesteśmy przytłoczeni argumentem, że chodzi tu o przestrzeganie wspólnych europejskich wartości. Jednak faktycznie te wartości, a właściwie tylko jedna z nich, praworządność, służą w całym sporze głównie do obrony określonych interesów. W tym konflikcie na końcu nie chodzi o wartości, ale o władzę i dokładnie taką funkcję będzie miała europejska definicja praworządności, jeśli kiedykolwiek zostanie w ramach Unii stworzona.
Czy w takim razie cała dyskusja o normatywnej roli Unii jest tylko cyniczną polityczną grą? Niekoniecznie. Konsekwentny i już raczej nieodwracalny rozpad neoliberalnej wizji globalnego porządku, z jakim mamy do czynienia przynajmniej od 2008 roku, wymusza na państwach nie tylko zmianę podejścia do funkcjonowania ekonomii, polityki i społeczeństwa, ale również do ich normatywnych podstaw i wynikającego stąd rozumienia roli prawa w ponadnarodowej przestrzeni. Ci, którzy próbowali ten problem przenieść na poziom Unii i zdefiniować jako „obronę europejskiego sposobu życia", odnosząc to do takich konkretów jak migracje, zielony ład czy sztuczna inteligencja, mieli rację. Zostali jednak szybko spacyfikowani przez strażników lewicowej poprawności w Unii. Stąd zamiast zwróconej w przyszłość debaty na temat Europy, w której mogłyby wziąć udział także państwa naszego regionu, mamy męczący rytuał w kwestii praworządności. Pozwala on na pewno ochronić istniejące interesy i utrzymać hierarchie.
Marek A. Cichocki
Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.
Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”