Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Polska na plakacie [TPCT 167]

Polska na plakacie [TPCT 167]

Mijająca 10 czerwca 105. rocznica urodzin Henryka Tomaszewskiego to dobra okazja, aby zapytać o źródła polskiej szkoły plakatu – a także o jej wymiar uniwersalny. To także sposobność, aby dostrzec polską kulturę i jej niezwykłą siłę w tej epoce. Sięgamy do narodzin pewnego fenomenu, którego echo jest ciągle silne i budzi mocny rezonans. Warto się temu uważnie przyjrzeć – z tym samym zachwytem co samym plakatom polskiej szkoły!

Trudno sobie dziś wyobrazić ważne wydarzenie bez całej oprawy graficznej, ciekawej identyfikacji i marketingowego przekazu. Jesteśmy otoczeni przez reklamy. Niektóre są nachalne, uderzające nie tylko po oczach, ale i po głowie. Inne inspirują i wywołują emocje, wprowadzają w jakąś historię. Jednak to plakat – ten najprostszy nośnik informacji, który w lapidarny sposób musi zachęcić przechodnia, który mija go po drodze – stanowi podstawową formę komunikacji i promocji już od ponad stu lat. Jego historia w polskich warunkach przybrała niezwykle ciekawe etapy. Polska szkoła plakatu jawi się dziś jako pewien element polskiej kultury, sztuki użytkowej, która rozkwitła bujnie w drugiej połowie XX wieku. Jak to się stało, że w czasie komunistycznej smuty – polscy artyści stali się punktem odniesienia dla ówczesnej, ale i współczesnej popkultury?

Od lat 50. do 70. w Polsce rozwija się pewien fenomen, który daleko wykracza poza ramy żelaznej kurtyny. Z zazdrością w naszą stronę spoglądają graficy, ilustratorzy, ale i środowisko filmowe, dostrzegając pewną unikalną wartość prac wychodzących spod rąk polskich artystów. Polski plakat święci triumfy. Kolejne nagrody przyznawane na wystawach i w konkursach całego świata ugruntowały pozycję takich postaci jak Henryk Tomaszewski, Józef Mroszczak, Jan Młodożeniec, Jan Lenica i innych. To oni zaczęli wyznaczać trendy, narzucili język graficzny i stanowili jasny punkt odniesienia na mapie graficznej epoki.

Bez wsparcia ludzi takich jak Ty, nie mógłbyś czytać tego artykułu. 
Prosimy, kliknij tutaj i przekaż darowiznę w dowolnej wysokości.

Polska po symbolicznym przełomie października ’56 to epoka, w której kultura mogła złapać oddech po rozluźnieniu gorsetu socrealizmu. Gdzie się nie rozejrzeć, w miejscach, z których następuje odwilż, natychmiast rozkwitają przejawy wszelkiej aktywności artystycznej – nowa fala jazzu, odżywa i zarazem przeżywa swój renesans polski design, a już prawdziwym lodołamaczem okazuje się polska szkoła filmowa. Nieco w cieniu, ale jednak idąca krok w krok, objawia się szkoła plakatu, która ma ambicje przełamania stereotypów związanych z siermiężnością i złą sławą tej formy sztuki użytkowej. Otwiera drzwi do demokratyzacji sztuki, ale i niejako wprowadza widza na salony. Nawet nieobyty gość może się tam dobrze poczuć, ponieważ w tej przestrzeni popkultura i sztuka zaczynają mówić jednym głosem – zrozumiałym dla każdego.

To nie przypadek, że polski plakat tego czasu, wzbudzał aż takie emocje. Można powiedzieć, że jest on rodzajem rozmowy z widzem, a przecież trudno nie podjąć tematu, gdy się jest do tego zapraszanym. Pewien minimalizm formy, jak i skrótowość przekazu, bazująca na budzącej skojarzenia interpretacji artystycznej, zostawia jednak pole do negocjacji. I tu jesteśmy już w samym środku sztuki! No właśnie, sztuki? Tak! Bo przecież arcydzieła tworzone są nie tylko na potrzeby wielkich galerii i eleganckich muzeów, ale mają budzić refleksję tu i teraz. A przecież nie mówimy tu o prowokacyjnych happeningach, ale o przemyślanych kompozycjach, które znają miarę i proporcje.

Ten fenomen plakatu, którego uniwersalność odbiła się mocnym echem po różnych zakątkach świata, w pewnej mierze bazuje na zasadniczym założeniu. Jest to formuła niekomercyjności – to nie marketingowe sztuczki, wskaźniki, wykresy, czy badania rynku wyznaczają kierunek, lecz pomysł i poczucie smaku autora. Jest to też rodzaj sztuki zaangażowanej, która narzuca pewien kierunek, jednak co ważne – pozostawia przestrzeni do własnej interpretacji. Zaciekawia, a nie – mówiąc dzisiejszym językiem – spoileruje, podpowiada, a nie zdradza, uczula, a nie przeczula, prowadzi, a nie zdradza zakończenie.  Być może to właśnie także ten aspekt przesądził o tym, że plakat tego okresu nie potrafił sprostać propagandzie komunistycznej i nie dźwigał siermiężności i absolutnej jawności przekazu.

Mijająca 10 czerwca 105. rocznica urodzin Henryka Tomaszewskiego to dobra okazja, aby zapytać o źródła polskiej szkoły plakatu – a także o jej wymiar uniwersalny. To także sposobność, aby dostrzec polską kulturę i jej niezwykłą siłę w tej epoce.  Sięgamy do narodzin pewnego fenomenu, którego echo jest ciągle silne i budzi mocny rezonans. Warto się temu uważnie przyjrzeć – z tym samym zachwytem co samym plakatom polskiej szkoły!

Jan Czerniecki
Redaktor naczelny

Belka Tygodnik534


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.