Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Polityka historyczna do przemyślenia

Polityka historyczna do przemyślenia

Nieroztropni i rozochoceni postanowiliśmy rozegrać naszą bitwę o pamięć w Europie na polu, na którym nie możemy wygrać – pisze prof. Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”

Kiedy 20 lat temu kształtowała się u nas polityka historyczna, przyświecały temu pewne założenia. Chodziło przede wszystkim o to, aby pamięć historyczna stała się zasadniczym elementem obywatelskiego życia, obszarem spajającym wspólnotę polityczną. Chodziło także o przeciwstawienie się ucieczce postkomunistów w zakłamaną przyszłość, co w tamtym czasie przede wszystkim symbolizował Aleksander Kwaśniewski, i o to, by przeszłość była prawdziwym źródłem samowiedzy Polaków. Historia i pamięć miały włączać w swój obieg jak najwięcej ludzi, być inkluzywne i republikańskie.

Polityka historyczna staje się coraz częściej instrumentem politycznej walki, mobilizowania własnych zwolenników i stygmatyzowania przeciwników

Dzisiaj tak nie jest. Polityka historyczna staje się coraz częściej instrumentem politycznej walki, mobilizowania własnych zwolenników i stygmatyzowania przeciwników. Ci, którzy polityków w tym intelektualnie wspierają, krytykują dawne republikańskie założenia polityki historycznej jako naiwne, mało skuteczne i powołują się na konieczność istnienia silnego państwa, zapominając, że w polskich warunkach wciąż niestety patria najczęściej znaczy partia, co najlepiej widać w polityce zagranicznej.

W ten sposób pamięć, zamiast stawać się obszarem wspólnym, zamienia się coraz bardziej w pole bitwy. Ta bitwa, niestety, przeniosła się także na obszar naszej polityki zagranicznej. Zamiast budować skuteczne instrumenty docierania z polskim przekazem historii do zagranicznej opinii publicznej, środowisk akademickich i polityków, zamiast te instrumenty rozbudowywać, rozszerzać, włączać do nich coraz więcej ludzi, koncentrujemy się na polityce reakcji, interwencji i obrony. Używamy do tego prymitywnych narzędzi prawnych, co ma jedynie taki skutek, że w oczach naszych partnerów wychodzimy na słabych i zastraszonych.

Pamięć, zamiast stawać się obszarem wspólnym, zamienia się coraz bardziej w pole bitwy. Ta bitwa przeniosła się także na obszar polityki zagranicznej

A teraz wygląda też na to, że nieroztropni i rozochoceni postanowiliśmy rozegrać naszą bitwę o pamięć w Europie na polu, na którym nie możemy wygrać. Chodziło nam o to, by Europejczycy dowiedzieli się prawdy o ludobójczym charakterze niemieckiej okupacji w Polsce, a weszliśmy w spór z Izraelem o rolę i znaczenie Holokaustu w powojennej pamięci europejskiej. Jeśli to ma być nasza polityka historyczna, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że jest ona porażką – miała nas wzmacniać, a osłabia.

Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”


Jeżeli podobał się Państwu ten artykuł?

Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.

Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.