Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Mateusz Matyszkowicz: Prus, posiłek i sprawy państwa

Mateusz Matyszkowicz: Prus, posiłek i sprawy państwa

Pokolenie Prusa było zdolne do tworzenia myśli państwowej w warunkach politycznej pustki – pisał Mateusz Matyszkowicz po lekturze „Faraona”. Przywołujemy jego tekst w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: Bolesław Prus – kronikarz nowoczesności.

„Tak, Pentuerze, piramida to nie grób Cheopsa, lecz wola Cheopsa” – to słowa Ramzesa z Prusowego „Faraona”. Wróciłem ostatnio do tej lektury i przyznaję – ze wstydem – zrobiłem to dopiero pierwszy raz od czasów szkolnych. Jeśli ktoś mówi, że Polacy nie mają skłonności  do budowania filozofii politycznej, ten powinien natychmiast sięgnąć po Prusa. „Faraon” to jedna z najważniejszych politycznych książek przełomu XIX i XX w., i choć wiele pojęć i idei, które legły u jej podstawy, już dawno wyszło z użycia, czasem dobrze, a czasem źle, to samo pytanie, które ta książka przed nami stawia, jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Na co nam państwo? Jak się wydaje, to jedno z najważniejszych pytań, przed którym dzisiaj stoją Polacy. „A przecież ten młodzieniec ma dopiero dwadzieścia trzy lata!” – mówi kapłan. Stawia zaś pytania, do których często nie są zdolni ludzie XXI w.

Gdyby „Faraon” był powieścią antyklerykalną, Ramzes miałby rację we wszystkim. A mądrość w tej powieści często przemawia przez kapłanów. To oni stoją na straży ciągłości państwa, państwowej myśli i politycznego doświadczenia

„Faraon” bywał i może być dziś wykorzystywany wprawdzie do walki z Kościołem. Jestem więc w stanie sobie wyobrazić, że powieść ponownie w odcinkach wydrukuje słynny tygodnik, który zarabia na antyklerykalizmie. Wszak jednym z głównych wątków jest napięcie między młodym władcą a stanem kapłańskim, między pustym skarbcem państwowym a kapłańskim złotem. Ten wątek łatwo strywializować i sprowadzić go do tego, co dziś nazywamy relacjami państwo-Kościół. Ale nie o to chodzi w powieści Prusa. Napięcie, które się tu pojawia, jest zupełnie innego rodzaju i współcześni antyklerykalizatorzy nie mogliby go przyjąć.

Ramzes przecież sam wywodzi się z arcykapłańskiego rodu, ale nie, nie można go porównać z byłym księdzem. Władza Ramzesa opiera się na porządku religijnym – on go sankcjonuje i nadaje mu moc, pojęć państwowych nie można zrozumieć bez ich teologicznego źródła. Właśnie to rodzi konflikt, bo z perspektywy religijnej władza państwowa może wydawać się uzurpacją. I na odwrót. Obie w „Faraonie” się ograniczają, jedna nie pozwala drugiej rozszaleć się ponad miarę, za jedną i za drugą stoją ludzkie słabości, a słabość trzeba mieć na oku i być zdolnym do jej zneutralizowania.

Gdyby „Faraon” był powieścią antyklerykalną, Ramzes miałby rację we wszystkim, a mądrość przecież w tej powieści często przemawia przez kapłanów, to oni stoją na straży ciągłości państwa, państwowej myśli i politycznego doświadczenia.

Drugie napięcie widoczne w powieści Prusa dotyczy sprawiedliwości i miłosierdzia. Siły państwa i litości nad biedakami. „Gdy faraonowie raz okazali siłę, mogą już być miłosierni” – mówi młody władca. Wkrótce przekona się, że to nie jest takie proste. Pytanie o to, czy państwo jest wartością samą dla siebie, emanacją owej nieskończonej władzy faraonów, czy też służyć ma własnym obywatelom, zapewniać im byt i bezpieczeństwo, jest również jak najbardziej na czasie.

I wreszcie trzeci problem: dlaczego zachowywać odrębność, dlaczego Egipcjanie nie mają być tacy, jak Asyryjczycy lub inne ludy, dlaczego walczyć o dziedzictwo i uważać je za godniejsze i bardziej wartościowe od zwyczajów innych ludów?

Kiedy Prus stawiał te wszystkie pytania w 1895 r., państwa polskiego nie było. Pokolenie Prusa jednak było zdolne do niezwykłego wysiłku – tworzenia myśli państwowej w warunkach politycznej pustki. Więc dodatkowy morał z „Faraona”, kto wie, czy nie najważniejszy: pustka nie powinna nas paraliżować. W takich pracach nasza praca nie tylko nie jest pozbawiona sensu – wtedy nabiera go w sposób szczególny.

„Oczekuje na waszą świątobliwość posiłek i sprawy państwa” – kapłan wzywa Ramzesa. To pierwsze dziś wydaje się naturalne, a drugie? Kto dziś myśli o sprawach państwa? Czyżby przysłonił je posiłek? Czy budzimy się tylko dla śniadania? Jeśli tak, to w czym jesteśmy lepsi od niewolników, którym należy się miłosierdzie, ale nic ponad to?

Na koniec jeszcze jedno: śmierć i władza. „Wieść o śmierci faraona jak błyskawica obiegła pałac. Słudzy opuścili swoje zajęcia, dozorcy przestali czuwać nad niewolnikami, zaalarmowano gwardię i obsadzono wszystkie wejścia”. Moment śmierci władcy, tego zawieszenia państwa, pozwala wrócić do samych jego podstaw. Wzmocnić pytania, które postawiliśmy sobie wcześniej.

„Na głównym dziedzińcu począł zbierać się tłum: kucharzy, piwnicznych, masztalerzy, kobiet jego świątobliwości i ich dzieci. Jedni zapytywali: czy to prawda? Inni dziwili się, że jeszcze słońce świeci na niebie”.

Mateusz Matyszkowicz

Powyższy tekst ukazał się "Nowym Państwie" nr 12(70)/2011


Jeżeli podobał się Państwu ten artykuł?

Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.

Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.