Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Maria Jolanta Olszewska: „Autobiografia” ks. Jana Twardowskiego jako zwierciadło jego losu

Maria Jolanta Olszewska: „Autobiografia” ks. Jana Twardowskiego jako zwierciadło jego losu

Ks. Jan miał świadomość tego, że żadna autobiografia nie jest mechanicznym powtarzaniem przeszłości. Jest zapisem trwania, będącego po Bergsonowsku współistnieniem przeszłości i teraźniejszości. Opowiadając o sobie, żyjącym w określonej czasoprzestrzeni, ks. Twardowski składał okruchy swego życia w spójną całość, nadając im sens – pisze Maria Jolanta Olszewska w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „X. Twardowski. Liryczna teologia”.

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic…

Cyprian Kamil Norwid, Do Bronisława Z.

W obszernym dorobku ks. Jana Twardowskiego obok kilkunastu tomików poezji i prozy zachowały się teksty o charakterze autobiograficznym. Ksiądz nie traktował ich w sposób marginalny. Z przekonaniem pisał, „jak to dobrze, kiedy ma się co wspominać”[1]. Co prawda istnieje obawa, że zawsze znajdzie się ktoś, kto może nam zarzucić, że piszemy o sobie samych. Ale - jak tłumaczył się ks. Jan – „Czas ucieka. Jestem coraz starszy i mogę zapomnieć o swoim życiu i o ludziach, których spotkałem. Mogę zapomnieć, kiedy się urodziłem, kiedy skończyłem szkołę [...]"[2]. A zatem „Autobiografia to taka ściągaczka – słowa uciułane, wypowiedziane dla wielu osób […]. .Dlaczego chcę pisać? Jaki jest tego sens? Komuś by się wydawało, że to nic nowego, jedyne powiązane stare wypowiedzi. Bóg wprowadza człowieka w życie i wszystkie zdarzenia i spotkania - jak to się często powtarza – nie są przypadkowe. Ktoś to zapisuje. Utrwala pamięć człowieka. Pamiętnik ratuje od zapomnienia”[3]. Ks. Jan był przekonany, że „spisywanie wspomnień jest często okazją do pisania o sobie, bo – jak ktoś zażartował – jeśli z tego nie skorzystam i nic o sobie nie powiem, któż będzie o mnie wiedział…”[4]. W ten sposób pragnął podzielić się tym, czego w życiu doświadczył. Dla niego „cała literatura to przekazywanie sobie myśli. Zatrzymanie słowa własnych przeżyć”[5]. Miał jednak świadomość, że „trudno jest pisać o samym sobie. Jeśli będziemy pisać dobrze, to zarzucą nam, że jesteśmy próżni. Jeśli będziemy pisać o sobie źle, to będzie znaczyło, że – jak mówią Anglicy – chcemy usłyszeć komplementy i oczekujemy zaprzeczenia”[6]. Trzeba zatem - sugeruje ks. Jan - z dystansu obserwować wszystko, co się dzieje i co dotyczy nas samych, aby zachować wewnętrzną równowagę.

Autobiografia, opatrzona podtytułem Myśli nie tylko o sobie, wykracza poza opowiadanie tylko o swoim życiu. Strategię pisarską ks. Jana dobrze charakteryzują słowa zapożyczone z tytułu artykułu Tomasza Burka poświęconego Czesławowi Miłoszowi pt. Autobiografia jako rozpamiętywanie losu[7]. W przypadku ks. Twardowskiego doświadczenia indywidualne są także doświadczeniami pokoleniowymi. Był świadkiem swej epoki i jednocześnie kimś więcej niż anegdociarzem, moralistą czy katechetą. Obok wspomnień z przeszłości w swej Autobiografii zamieścił uwagi o charakterze autotematycznym powiązane z refleksją na temat koncepcji literatury i roli pisarza w społeczeństwie oraz rozmyślania metafizyczne i religijne. Pod pojęciem losu należy zatem rozumieć nie tylko zdarzenia, ale również zapis różnych doświadczeń, przeżyć, przemyśleń, które wpłynęły na świadomość osoby piszącej wspomnienia.

Autobiografia, a zwłaszcza jej część pierwsza, w której ważną rolę odgrywa pamięć osobnicza, to przede wszystkim podróż w przeszłość, aż do źródeł tajemnicy, jakim są – według ks. Jana – narodziny człowieka. Nic – według niego – w życiu ludzkim nie dzieje się przypadkowo, ale ma swój głęboki sens, jakim jest działanie woli Bożej. Dla niego wszystko zaczęło się we wtorek 1 czerwca 1915 r. o godzinie 2. po południu w Warszawie. Wtedy przyszedł na świat w mieszkaniu przy ul. Koszykowej, a trzy tygodnie później 4 lipca został ochrzczony w kościele św. Aleksandra. Z mroków niepamięci wyłaniają się różne zdarzenia, sytuacje, spotkania, miejsca, przedmioty i ludzie. Ksiądz powraca do czasów szczęśliwego dzieciństwa i młodości spędzonych w Warszawie w mieszkaniu przy ulicy Elektoralnej 49. Mieszkanie i wszystko, co w nim było, spłonęło w czasie powstania warszawskiego. Zostały tylko wspomnienia. Jego rodzice: matka, Aniela z Konderskich i ojciec, Jan, pracownik kolei, „byli kochającym i szanującym małżeństwem”[8]. Rodzina była tradycyjna, duża, panowała w niej zgoda, wzajemny szacunek i zrozumienie. Ksiądz miał trzy ukochane siostry, dwie starsze i jedną młodszą, wspaniałych dziadków, wujków i ciotki. Dobrze zapamiętał wakacje spędzane u wuja w Druchowie koło Płocka, które przyniosły fascynację przyrodą postrzeganą jako doskonałe, różnorodne Boże dzieło. Ksiądz Jan stwierdzał, że był „szczęśliwym dzieckiem ze szczęśliwego domu”[9] Wkrótce nadszedł czas nauki w szkole podstawowej, potem w gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w klasie matematyczno-przyrodniczej, a po zdanej maturze w roku 1936 studiów na Polonistyce warszawskiej. Jeszcze w szkole Jan objawił talent literacki. Współredagował pismo literackie „Kuźnia Młodych”, gdzie pełnił funkcję redaktora działu literackiego. Na jego łamach miał miejsce jego debiut poetycki i prozatorski. Włączył się także w redagowanie „Poradnika Literackiego”. Jan zakończył studia absolutorium. Magisterium, poświęcone Godzinie myśli Juliusza Słowackiego, napisane pod kierunkiem Wacława Borowego, obronił po II wojnie światowej. W swej Autobiografii przywołał postacie ukochanych nauczycieli ze szkoły, a potem profesorów z uniwersytetu, zwłaszcza Borowego i Tadeusza Tatarkiewicza. Czas nauki był dla niego niezwykle ważny pod względem intelektualnego i duchowego dojrzewania. Był to także moment jego debiutu poetyckiego. Wydał tomik poezji pt. Powrót Andersena. Przyznawał, że pozostawał wtedy pod silnym wpływem poetyki Skamandrytów. Fascynowała go poezja Józefa Czechowicza, choć nie dostrzegał w niej katastrofalnych treści.

Szczególnie trudny dla Jana okazał się pełen okrucieństw i pogardy dla ludzkiego życia czas II wojny światowej. Był zaangażowany w prace konspiracyjne, brał udział w powstaniu warszawskim. Stał się świadkiem zagłady miasta oraz śmierci kolejnych bliskich mu osób. Pod wpływem doświadczenia wojennej traumy i życia w obliczu śmierci powoli rodziła się w nim myśl zastania księdzem. Po upadku powstania Jan przedostał się w okolice Kielc, a w sierpniu 1945 r. powrócił do Warszawy. W marcu 1945 r. wstąpił do seminarium duchownego. Była to decyzja przemyślana i dojrzała. Święcenia kapłańskie przyjął 4 lipca 1948 r. Posługę wikarego podjął na parafii w Żbikowie niedaleko Pruszkowa. Jego pierwszym proboszczem był niezwykły ksiądz kanonik Franciszek Dyżewski. Ks. Jan pracował wtedy jako katecheta w tamtejszej Państwowej Szkole Specjalnej i w Państwowym Domu Dziecka w niedalekiej wsi Koszajec. Były to niebezpieczne czasy stalinowskie, w których trudno było być księdzem. Kontakty z osobami duchowymi groziły szykanami ze strony władz komunistycznych, a nawet więzieniem. Pomimo różnych trudności ks. Jan nie poddał się i nie odszedł z kapłaństwa. W roku 1952 został wikarym w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, a następnie w parafiach Matki Bożej Nieustającej Pomocy na Saskiej Kępie i Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim. Od 5 sierpnia 1959 r. zaczął pełnić funkcję rektora w kościele pod wezwaniem Świętego Józefa Oblubieńca Niepokalanej przy klasztorze Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu. Swą posługę objął po legendarnym ks. Janie Ziei. Spotkał tu także ks. Bronisława Bozowskiego. W tym kościele przez prawie pół wieku aż do swej śmierci w roku 2006 pełnił posługę kapłańską. Nastał czas nowych wyzwań i doświadczeń. Był m. in. rektorem kościoła Wizytek, duszpasterzem warszawskich środowisk twórczych, katechetą dzieci i młodzieży. Pod koniec 1945 r., ks. Jan powrócił do publikowania wierszy. Początkowo pisał je do szuflady. Potem jego twórczość trafiła na łamy „Tygodnika Powszechnego”. W 1959 r. wydał swój „powtórny debiut”, czyli zbiór pt. Wiersze. Obracał się w kręgu różnych twórców, takich jak Jerzy Pietrkiewicz, Ryszard Matuszewski, Wojciech Żukrowski, Mieczysław Milbrandt, Bolesław Miciński. Zapamiętał spotkania z Kazimierzem Brandysem, Pawłem Hertzem, Janem Kottem, Tadeuszem Różewiczem, Januszem Korczakiem, Kazimierzem Wierzyńskim, Janem Władysławem Grabskim, Jerzym Zawieyskim, Jerzym Pasierbem, Anną Kamieńską, Marią Dłuską, Jerzym Turowiczem, ludźmi z Lasek i ze środowiska „Tygodnika Powszechnego”. Tych nazwisk można by wymienić o wiele więcej. Każde ze spotkań uważał za ważne i cenne.

Autobiografia nie zamyka się w prostej formule barwnej opowieści biograficznej. Pod pojęciem autobiografii należałoby rozumieć nie tyle określoną regułę pisania, ile wymierną linię życia. A zatem „autobiografia jest zwierciadłem, które odbija własny obraz człowieka”[10]. „Jest […] wykończonym rysunkiem jakiegoś losu”[11]. Ks. Jan miał świadomość tego, że żadna autobiografia nie jest mechanicznym powtarzaniem przeszłości[12]. Jest zapisem trwania, będącego po Bergsonowsku współistnieniem przeszłości i teraźniejszości. Opowiadając o sobie, żyjącym w określonej czasoprzestrzeni, ks. Twardowski składał okruchy swego życia w spójną całość, nadając im sens. „Chodzi tu o pewnego rodzaju przetworzenie losu osobowego w wartość, autor, który jest jednocześnie bohaterem historii, chce wyjaśnić swoją przeszłość, aby wydobyć strukturę swego istnienia w czasie”[13], co z kolei prowokuje do pytań o tożsamość. Autobiografia ma wartość dokumentu biograficznego, jak i wyznania o charakterze bardzo intymnym. Zawiera bowiem różne doświadczenia osobiste Księdza, jego rozterki, dywagacje, głębsze refleksje. W ten sposób zbliżał się do tajemnicy swego istnienia, za którą - tego ks. Jan był pewien - stoi Bóg. Wykorzystał potencjalną literackość autobiografii, co pozwoliło mu własne doświadczenia życiowe przeobrazić w tekst poetycki. W treść wspomnień wplótł swoje wiersze, funkcjonujące tu, co ważne, nie na zasadzie ornamentu czy komentarza.

Wiele miejsca ks. Twardowski poświęcił kapłaństwu, które - jak sam przyznawał – ma wyrastać z jego głębokiej wiary. Jak wyznawał:

miałem spontaniczną wiarę w Boga, tak jakbym się z nią urodził. […] Miałem świadomość, że Bóg jest przy mnie i że mogę z Nim rozmawiać. Nie potrzebowałem na to żadnych dowodów. Poczułem, że jestem zależny od Niego tym wielkim świecie. Był dla mnie jedynym, najbliższym przyjacielem. Ale nie modliłem się właściwie po kościelnemu – miałem i mam własny, spontaniczny sposób modlenia się, chociaż znam wszystkie pacierze, których musiałem się uczyć w szkole na lekcjach religii[14].

Ta wiara nie miała swego źródła w studiowaniu teologii, której ks. Jan nie rozumiał, ani w filozofii, która go nudziła. Wszystko zaczęło się – jak wspominał - „od spotkania w Ewangelii”, kiedy:

pojawił się człowiek, taki dla mnie niezwykły – i zwykły. Taki, który mógł mi odpowiedzieć na główne pytania, ratować mnie z rozpaczy i nadać sens mojemu życiu, cierpieniu, śmierci. Kiedy Go poznałem, zrozumiałem, że tylko Jemu mogę zawierzyć. Bo tylko On jeden umarł za innych z miłości. W miarę poznawania Go przekonałem się, że nie mógł być tylko człowiekiem. Gdyby był tylko człowiekiem, to Jego śmierć, która była przecież kompletną klęską w oczach ludzi, pokryłaby Go zupełnym milczeniem. Jezus musiał zmartwychwstać, ludzie musieli spotkać się z Nim, skoro powstał cały Kościół – istnieje tyle lat i ma tylu świętych. Zaczęło się od spotkania z tym niby-człowiekiem, który towarzyszył mi na drodze życia, a potem doszło do wiary w Pana Boga[15].

Ks. Jan zrozumiał, że „człowiek sam musi Jezusa przeżyć”[16]. Dla niego kapłaństwo łączy się z fascynacją osobą Jezusa, który objawia tajemnicę Boga. Z tego osobistego spotkania z Jezusem narodziło się jego powołanie, które uważał w swym życiu za dar Boży: za szczególną Łaskę i dzieło miłosierdzia Bożego. Dla ks. Jana kapłaństwo jest widzialnym znakiem niewidzialnej Łaski. Ważne jest dla niego szukanie oparcia w Eucharystii. Z tego powodu msza św. jest najważniejszą czynnością w życiu duchownego, które powinno być oparte na wierze, pokorze i zaufaniu Bogu. Ks. Jan mówi o nieustannym dorastaniu do kapłaństwa. Z tym związane jest wielkie cierpienie, które pozwala na dorastanie do świętości. Ks. Jan z własnego doświadczenia wiedział, jak trudno jest być księdzem. Kapłaństwo wymaga całkowitego oddania się Bogu i bezwarunkowego zawierzenia Mu. „Ksiądz - co do tego ks. Jan nie ma wątpliwości - nie działa własną mocą, tylko mocą Boga. Ta świadomość pozwala mu wejść do konfesjonału, uklęknąć przy umierającym”[17]. Ksiądz nie może żyć dla samego siebie. Nie powinien zapominać, że jest narzędziem w rękach Pana Boga. Najlepszym nauczycielem dla każdego księdza okazuje się samo życie i związane z nim wszelkie doświadczenia, upokorzenia, zawody, rozterki i pokusy. Dlatego wiara, nadzieja i miłość muszą stać się sensem życia każdego kapłana. Z mocą stwierdzał, że on ma „wiarę w Boga, który wychodzi na spotkanie człowieka i pragnie mu wszystko dać, a nie zabrać”[18]. W tym optymizmie chrześcijańskim leży – według niego - siła i piękno kapłaństwa. Inaczej zamieni się ono w szamaństwo i staje się czymś złym.

Z tych doświadczeń życiowych i religijnych czerpała swą moc poezja ks. Jana, która daleka jest od spekulacji teologicznych i myśli filozoficznej. Jej siła tkwi w prostocie wypowiedzi poetyckiej, która jest źródłem mądrości, dobra i piękna. Jego wiersze nabierają charakteru wyznania głębokiej, niezachwianej wiary w Boga jako uosobienia bezgranicznej miłości. Poezja ta staje się więc rodzajem dialogu, jaki poeta prowadzi ze Stwórcą. Jej kluczową wartością jest miłość – Boga do człowieka oraz człowieka do Boga i bliźnich. To z niej rodzi się zgoda na samotność i cierpienie, wpisane w porządek świata i pozwalające człowiekowi stać się pokornym i dzięki temu otwartym na działania Boga. Charakterystyczna dla wypowiedzi poetyckiej ks. Twardowskiego jest fascynacja codziennością. W każdym szczególe dostrzega on obecność Stwórcy. Jego poezja traktuje o sprawach i uczuciach bliskich każdemu człowiekowi, a więc o miłości, tęsknocie, smutku i cierpieniu. Wiersze te stają się rodzajem szczególnego przewodnika po labiryntach wiary. Jej doświadczanie nie staje się bolesnym zmaganiem się, pełnym rozpaczy bliskiej niewierze. Spotkanie ze Stwórcą w poezji ks. Jana przepełnione jest humorem, pogodą ducha i ciepłą obecnością Bożej Miłości. Ta poezja jest tożsama z głoszeniem Dobrej Nowiny pogrążonemu w zwątpieniu i kryzysie etycznym i religijnym światu. Transcendencja objawia swą obecność w dziedzinie bytu, w sferze wartości i w zakresie indywidualnych doznań owej sfery. W tej sferze – zdaniem ks. Jana - znajdują swe źródło i fundament normy religijne i moralne. Miał on poczucie wewnętrznego przymusu świadczenia o Prawdzie, a jej przekaźnikiem staje się dla niego posługa kapłańska, jak również sztuka poetycka. Jego poezja nie jest naiwna, pozbawiona elementów bólu, świadomości własnych grzechów i wahań wiary. W tym wyraża się pełna pokory zgoda na obecność Boga w naszym życiu. Bez Niego – tego uczy nas ks. Jan – nie istniejemy.

Maria Jolanta Olszewska

Fot. Adrian Grycuk

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01

Przypisy:

[1] J. Twardowski, Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie, t.1,  Smaku dzieciństwa 1915-1959, oprac. A. Iwanowska, Kraków 2007, s. 26.

[2] Ibidem, s. 5.

[3] Ibidem.

[4] Ibidem, s. 6.

[5] Ibidem, s. 5.

[6] Idem, Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie, t. 2, Czas coraz prędszy1959-2006, Kraków 2007, oprac. A. Iwanowska, s. 265.

[7] S. Burek, Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie», „Pamiętnik Literacki” 1981, z. 4.

[8] J. Twardowski, Autobiografia, t.1, s. 11.

[9] Ibidem, s. 40.

[10] G. Gusdorf, Warunki i ograniczenia autobiografii, przekł. J. Barczński, [w:] Autobiografia, red. M. Czermińska, Gdańsk 2009,  s. 25.

[11] Ibidem, s. 35.

[12] Ibidem, s. 39.

[13] Ibidem, s. 42.

[14] J. Twardowski, Autobiografia, t.2, s. 63.

[15] Ibidem.

[16] Ibidem, s. 64.

[17] Ibidem, s. 95.

[18] Ibidem, s. 236.


Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.