Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Karol Samsel: „A jako taka, jest jako ofiara śmierci Chrystusa”. Karol Libelt i Cyprian Norwid. U źródeł konfliktu

Karol Samsel: „A jako taka, jest jako ofiara śmierci Chrystusa”. Karol Libelt i Cyprian Norwid. U źródeł konfliktu

Norwid „zemścił się” na Libelcie jeszcze raz i znów – jakby to powiedzieć – po latach. Trudno powiedzieć, by pielęgnował urazę – raczej nie mógł się pozbyć zranienia, atakował z atawistycznej zasady będącej wyrazem jego natury – być może nawet nabrał urazy do filozofowania w ogóle, a nawet do uprawiania filozofii – pisze Karol Samsel w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Libelt. Wyobrażenia, czyli między inteligentem a ludem”.

1

Nie mieli zbyt wielu szans na porozumienie… Bardzo prędko na ich wzajemnym stosunku do siebie zaważyły różnice, a wręcz pewna niechęć intelektualna, którą, prawdę powiedziawszy – pierwszy wypowiedział Libelt, starszy od Norwida o całe czternaście lat (1807, 1821 rok), na łamach redagowanego przez siebie „Dziennika Polskiego” 9 listopada 1849 roku: „nie smakujemy w filozoficznych pomysłach Cypriana Norwida – niech nam tę otwartość daruje – dlatego, że są zbyt ciemne i zbyt urywkowe, za to cenimy wysoko jego znawstwo sztuki” [1], pisał Libelt w komentarzu do listu otwartego poety, pt. Do obywatela Dmochowskiego – rzeźbiarza, który jednak zdecydował się zamieścić. Wystąpienie docenił krakowski „Czas”:

Jeden z dzienników poznańskich podaje list Cypriana Norwida, kształcącego się artysty w Paryżu, pisany do Henryka Dmochowskiego, rzeźbiarza, z powodu iż tenże w swoim modelu do pomnika poległych użył pęku kos. Autor listu uważa to za wielki wynalazek w sztuce […] [2].

Niech nam tę otwartość daruje”. Czy „darował otwartość”, rzeczywiście? W moim przekonaniu, wątpliwe. Mówimy o wyjątkowo złym okresie u Norwida, poza wszystkim – również o ponurym czasie niezawinionej i po prostu – złej passy. „Boję się każdego listu, których w tych czasach mię dochodzi – każdego interesu – każdej wiadomości – każdej znajomości”, także „żyję nie wedle możności mojej i woli mojej, i sił moich. Zdruzgotany jestem” [3] – to fragmenty listu do Józefa Bohdana Zaleskiego z 1 listopada 1849 roku. Karol Libelt na swe uwagi o filozoficznym amatorstwie Norwida wybrał wyjątkowo niefortunny moment. Poza tym: to nie był przecież początek dość dynamicznej, a także polemicznej współpracy z redagowanym przez Libelta „Dziennikiem Polskim”. Artystyczny list do Dmochowskiego pojawił się w numerze 129. Wcześniej były Listy o Emigracji, które – wzbudzały „zasadnicze” reakcje ze strony redakcji „Dziennika” rezonującego w swojej obronie: „Uważalibyśmy za największą klęskę, nie już moralną, ale narodową, gdyby było prawdą, na co list ob. Norwida cierpko użalać zdaje się, że nie ma współczucia między narodem a emigracją” [4]. Idźmy dalej:

I nie myślimy, aby do tego stopnia zgnilizny politycznej i społecznej doprowadzona była Polska. Wystawiamy ją sobie raczej jako Chrystusa rozpiętego na krzyżu, pod którym stała matka jego bolesna, a on pomimo że był Bogiem i człowiekiem, nie mógł płaczącej przybyć na pomoc i dać poratunek w cierpieniu, ale z żałosnym głosem woła na Jana: synu! oto matka twoja! – bo trzeba było, aby spełniły się przeznaczenia, aby przez ten krzyż i mękę stało się zmartwychwstanie i zbawienie ludzkości [5].

Nie mogę być tego pewny, jednak uważam, że cytowane wyżej słowa formułuje do Norwida sam założyciel „Dziennika”, tzn. Karol Libelt. Jednym słowem, Matka-Emigracja musi uszanować oddalenie Syna-Narodu od siebie, bowiem Naród jest – rozkrzyżowany. Dramatyczna sytuacja wymaga pomocnika, nieważne, jak bardzo będzie czy może być on sprawczy – Syn oddelegowuje do Matki Jana... Norwid jest oburzony całą bluźnierczością (uważa) paraleli Libelta – temat powraca przy 129. numerze „Dziennika”, towarzysząc kontekstowi jako mimowolny dowód na skrupulancką niezdolność Norwida do uprawiania myślicielstwa, czy filozofowania. Libelt-redaktor „Dziennika” pisze:

Autor listu gorszy się, żeśmy Polskę do ukrzyżowanego Chrystusa porównali, i przypomina nam: nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno. Odpowiadamy mu, żeśmy stracili wszelką wiarę w odpowiedzialność boską i ludzką – gdybyśmy ostatnie dzieje narodu naszego nie uważali jako mękę narodu, którą się ludzkość wybawienia z niewoli dokupi. Polska daje się na ofiarę za wolność ludów, a jako taka, jest jako ofiara męki Chrystusa – nie tak święta i zacna – lecz równie niewinna (Mickiewicz) [6].

Norwidowski zarzut świętokradztwa raczej nie mógł na Libelcie zrobić jakiegoś specjalnego wrażenia. Można w tym miejscu przywołać X rozdział traktatu, pt. O miłości ojczyzny: „I kościół zatem Chrystusów niewidomy i utajony w sercach ludzkich, musiał się pojawić zewnętrznym kształtem narodowych kościołów, a w kolei wieków wystąpiły, jako znakomitsze [sic!] upostaciowania się Chrystianizmu, kościoły: katolicki, ariański, grecki, protestański, anglikański” [7]. Zwracam na ten cytat uwagę szczególną, świadczy on bowiem silnie o religijnej, właściwie już synkretyczno-religijnej, otwartości Libelta myślącego o rzeczywistej jedności chrześcijaństwa, a jednocześnie dającego pierwszeństwo... sercom narodowym i sercom ludzkim – przed kościołami. Wskazane jest wymowną – Libeltową – figurę Chrystusa niewidomego (oraz Christus absconditus, co jest intrygującym wariantem Deus absconditus) zapamiętać na dłużej...

2

Libelt nie zdawał sobie sprawy, że w 1849 roku dotyka Norwida aż tak do żywego. Jeszcze w 1851 roku, pisząc 12 kwietnia z Czeszewa do Pauliny Wilkońskiej, co następuje: „oglądałem się za innymi talentami wielkopolskimi, co i wonniej, i śliczniej kwitną na polu literatury naszej”, wspominał autora Promethidiona z pewnym zaciekawieniem – „zebrałem dawniejszych artykulików, z których jeden jest naszego Kamila Norwida – pełen pięknych myśli, ale trochę mistyczny i ciemny” [8]. Reakcja Norwida na Libelta była na tym tle (dość powiedzieć) nieporównana – i trwała przez całą resztę jego dorosłego życia. Dość tu chyba przypomnieć znany list do Bronisława Zaleskiego o intelektualnym puryzmie Polaków, bo chodzi mi tu właśnie: o puryzm filozoficzny, puryzm poznański („Trentowski, Libelt etc. życzyli sobie u-polszczyć (nominalnie) wszystko”, „wyraz «apogryf» wytłumaczono jako «podrzutek», wyraz «spontanéité» jako «samo-wierzgnięcie»” [9], etc. Ale przypomnimy może jeszcze, w jaki sposób cała współpraca w 1849 roku się zaczynało – działo się to – warto podkreślić – w atmosferze wzajemnej życzliwości i uznania. W zbiorach rękopiśmiennych Biblioteki Jagiellońskiej (rkps. nr 6004 II) znaleźć można jedyny znany list młodziutkiego Norwida do Libelta, z 28 lipca 1849, z uprzejmą prośbą o druk jego szkicu polemicznego, Krytycy i artyści:

Bezstronności S-Pana, niemniej sądowi Jego polecać śmiem załączony tu artykuł. Pisma poznańskie (czemu bynajmniej się nie dziwię), moich propria communia nieświadome, dotykają mnie zawsze, ile razy o sztuce sobie co przypomną. Miło mi jest widzieć i ten promień narodowej myśli poruszony – ale słaby, zmęczony i zakłopotany będąc, nie mogę się inaczej, jeno piórem i radą, sztuce na dziś zasłużyć, a publiczności wytłumaczyć. […] Proszę przyjąć wyrazy głębokiego szacunku – najniższy sługa [10].

Ale zapytajmy na koniec – czy Libelt sam nie mógł poczuć się osobiście dotknięty? Warto przypomnieć, że Norwid godził w niego w Listach o Emigacji bezpośrednio, choćby takimi fragmentami, jak ten – „mistyczne Polski uważanie (w niewłaściwym użyciu), lubo rozumowemu samowładztwu najgorliwiej przeciwne, do tychże [co niemieckie „samowładztwo krytycyzmu” – K. S.] dochodzi rezultatów”. „Rozumowe samowładztwo”, autorski termin Libelta, autora Samowładztwa rozumu i objawów filozofii słowiańskiej, fundament jego etyki poznawczej. Mimo wszystko zdecydował się opublikować tekst na łamach „Dziennika Polskiego”. Myślę, że trudno dziwić się temu, że chciał się bronić, tym bardziej łatwo jest zrozumieć, że „sub specie aeternitatis swojej dyscypliny” nie widział kompetencji w amatorskim i dość donkiszotowskim filozofowaniu Norwida. Ale Norwid „zemścił się” na Libelcie jeszcze raz i znów – jakby to powiedzieć – po latach. Trudno powiedzieć, by pielęgnował urazę – raczej nie mógł się pozbyć zranienia, atakował z atawistycznej zasady będącej wyrazem jego natury – być może nawet nabrał urazy do filozofowania w ogóle, a nawet do uprawiania filozofii (a podejmował takie próby – dość przypomnieć jego: Filozofię wojny [11]). Słownik języka Cypriana Norwida sugeruje, że – po latach – słowo „samowładztwo” utożsamiał z czymś autokratycznym oraz zewnętrznym („samowładzą” władcy, a nie z uwewnętrznionym „samowładztwem”, o które chodziło by Libeltowi). Drażniło go więc samo słowo, które było sercem całej filozofii podmiotowej Libelta [12]... Czy można było w podobnej sytuacji uniknąć nieporozumień? I – konfliktu? W dosyć jednoznaczny sposób aluzje do Libelta oraz do jego „samowładczych rozumowań” pojawiają się nawet w późnym szkicu z 1872 roku, Obywatel Gustaw Courbet...

prof. Karol Samsel

Przypisy:

[1] [K. Libelt], „Dziennik Polski” 1849 nr 129 (9 listopada), s. 4.

[2] Za: J. W. Gomulicki, Metryki i objaśnienia. „Do obywatela Dmochowskiego – rzeźbiarza”, [w:] C. Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, t. VII: Proza. Część druga, Warszawa 1973, s. 579.

[3] C. Norwid, Do Józefa Bohdana Zaleskiego, [Paryż], Dzień Wszyst[kich] Ś[wię]tych, [1 listopada] 1849, [w:] C. Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, t. VIII: Listy 1839-1861, dz. cyt., s. 81.

[4] [K. Libelt], „Dziennik Polski” 1849 nr 101 (6 października), s. 1.

[5] [K. Libelt], „Dziennik Polski” 1849 nr 101 (6 października), s. 1.

[6] [K. Libelt], „Dziennik Polski” 1849 nr 129 (9 listopada), s. 4.

[7] K. Libelt, O miłości ojczyzny, z przedmową W. Korotyńskiego, Warszawa 1907, s. 81-82.

[8] Tegoż, Do Pauliny Wilkońskiej, Cz[eszewo] 12 IV 1851, [w:] K. Libelt, Listy, zebrał, opracował i wstępem poprzedził Z. Grot, Warszawa 1978, s. 257.

[9] C. Norwid, Do Bronisława Zaleskiego, [Paryż] 2 now[em]b[ra] 1873, [w:] C. Norwid, Pisma wszystkie, dz. cyt., t. X: Listy 1873-1883, s. 15.

[10] C. Norwid, Do Karola Libelta, Paryż, 28 lipca 1849, [w:] C. Norwid, Słowo i litera w rozwoju dziejowym uważane. Garść listów z lat 1845-1883, z autografu zebrał i wydał S. Pigoń, Warszawa 1935, s. 33.

[11] Zob. w związku z tym: W. Toruń, Norwida filozofia wojny, „Ruch Literacki” 2004 z. 4/5, s. 407-419.

[12] Samowładztwo [hasło], [w:] Internetowy słownik języka Cypriana Norwida, red. J. Puzynina i T. Korpysz, współpraca merytoryczna: J. Chojak, współpraca techniczna: J. Miernik, M. Żółtak, [online], [dostęp: 29 maja 2025], <https://www.slownikjezykanorwida.uw.edu.pl/index.php?podglad=&idh=124948>. 

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01


Ty też możesz wydawać z nami KSIĄŻKI, produkować PODCASTY, organizować wystawy oraz WYDAWAĆ „Teologię Polityczną Co Tydzień”, jedyny tygodnik filozoficzny w Polsce. Twoje darowizny zamienią się w kolejne artykuły takie jak ten, który właśnie czytałeś i pomogą nam kontynuować i rozwijać nasze projekty oraz tworzyć kolejne. Środowisko Teologii Politycznej działa dzięki darowiznom prywatnych mecenasów kultury – tych okazjonalnych oraz regularnych. Dołącz do nich już dziś i WSPIERAJ TEOLOGIĘ POLITYCZNĄ!

Wydaj z nami

Wydaj z nami „O islamie” Rémiego Brague'a po polsku!
Zostań mecenasem polskiego wydania „O islamie” Rémiego Brague'a
Brakuje
Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.