Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Wojciech Kaliszewski: Słowa jak „ptasie nutki”

Wojciech Kaliszewski: Słowa jak „ptasie nutki”

Twardowskiego najczęściej interpretowano w kategoriach twórcy łagodzącego ból, leczącego rany i skaleczenia duszy. Dostrzegano w nim poetę wiary i pogodnego przełamywania oraz pokonywania wszystkich przeszkód stojących na drodze między człowiekiem a Bogiem – pisze Wojciech Kaliszewski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „x. Twardowski. Liryczna teologia”.

Wiersze księdza Jana Twardowskiego służyły i wciąż służą wytrwale tym, którzy powtarzają:

Moja dusza mi nie wierzy
moje serce ma co do mnie wątpliwości
mój rozum mnie nie słucha
moje zdrowie ucieka
moja młodość umarła

To są ci wszyscy - to jesteśmy my wszyscy - spoglądający za siebie, rozproszeni, niepewni, nieufni i tak bardzo w sobie – ze strachu przed światem - zamknięci. To im i nam Jan Twardowski mówił i mówi, że trzeba „pomiaru niezgłębionej sprawy”. I to tej autentycznej głębi przeciwstawiał anaforycznie, poprzez powtórzenia miary pozorne. Chciał nas od nich uwolnić, wyzwolić, podnieść, wzmocnić rozum, wiarę i odwagę, chciał skłonić do szukania sprawiedliwego oparcia naszego życia na dobrze sprawdzonych cnotach. W ten sposób także umacnia się wiara, „która – jak sam pisał – nie jest statyką, zatrzymaniem się, ale ciągłym odkrywaniem tajemnicy”. Ale cóż to wszystko tak naprawdę znaczy? Otóż znaczy to, że wiersze księdza Jana Twardowskiego były i są misyjne, nawracające, naprowadzające poprzez zwyczajne drogi, dróżki i leśne ścieżki na drogę prowadzącą tak prosto i nieoczekiwanie do Pana Boga. Są także logiczne, pełne światła prawdy, pokonujące sprzeczności, rozwiązujące paradoksy. Lecz to nie wszystko, bo wiersze Twardowskiego są zawsze spójne, rozpoznawalne w stylistycznym i poetyckim wymiarze. Bywa, że są jak słodkie okruchy z podwieczorkowego ciasta, a innym znów razem, niczym apokaliptyczna wykładnia, odsłaniają z cała ostrością prawdy to, co w nas i co wokół nas się dzieje:

Ile ważnego w tym co nieważne
ile potrzebnego w tym co niepotrzebne
ile uśmiechu w tym co niewesołe
ile odwagi być na krzyżu nagim

Te wersy przylegają do codzienności, do czasu skończonego, ale i do wieczności, powtarza się w nich rytm miary, którą zgubiliśmy lub której się wstydzimy. Toczy się w nich ciągła gra, zmienia intonacja, zmieniają tarcze i maski. Ale czujemy, że poza nimi, poza ich dostrzegalną formą trwa to, co niewyrażalne, niewymowne i zarazem niezmienne. „Szczegół nadaje wielkość wszystkiemu co małe”.

Wiersze księdza Jana Twardowskiego mogą zachwycać i niewątpliwie zachwycają klarownym wykładem myśli. Wprowadzają porządek wszędzie tam, gdzie panuje chaos, są wyraźną strzałką pozwalającym odnaleźć wyjście z labiryntu:

[…]
jak dwie ręce krzyża
nieszczęście jak szczęście po ciężkiej chorobie
- to nic – mówię do serca
- wyruszamy w drogę

Twardowskiego najczęściej interpretowano w kategoriach twórcy łagodzącego ból, leczącego rany i skaleczenia duszy. Dostrzegano w nim poetę wiary i pogodnego przełamywania oraz pokonywania wszystkich przeszkód stojących na drodze między człowiekiem a Bogiem. Twardowski to - mówiono – poeta trochę franciszkański, trochę parafialny, poruszający w każdym – bez względu na wiek i podejście do świata – uczucia dobra i spokoju i pokory, szukający racji dla różnych wyborów i decyzji ludzkich. To – dodawano – poeta piszący dla wszystkich i słuchający wszystkich. „Bohater liryczny [Twardowskiego – WK] nosi w sobie wiele z wiejskiego proboszcza. Nieswojo czuje się w bogatych wnętrzach warszawskich świątyń”. To zdanie, wartościujące sens poezji księdza Twardowskiego w kontekście przestrzennym, a nawet topograficznym, wyjąłem z posłowia do wydanego przed blisko czterdziestu laty zbioru poetyckiego pod tytułem Nie przyszedłem pana nawracać. Znalazły się w nim wiersze z lat 1937 – 1985. Wówczas było jeszcze daleko do końca życiowej i twórczej drogi księdza Twardowskiego. Horyzont ziemskiej przyszłości wciąż jeszcze rysował się przed nim bardzo wyraźnie. Ale jeśli spojrzymy w drugą stronę i zbliżymy się do początków jego pisania, to nagle odkryjemy zupełnie innego poetę, szukającego potwierdzenia dla swoich doświadczeń w poetyce innej niż ta z późniejszego okresu.

Twardowski debiutował tomem wierszy pt. Powrót Andersena wydanym w Warszawie w niewielkim nakładzie w 1937 r. Dzisiaj, kiedy czyta się te wczesne strofy młodego, dwudziestojednoletniego Jana Twardowskiego i kiedy ma się w pamięci całą jego późniejszą, rozkwitającą dekada po dekadzie twórczość, nietrudno dostrzec różnice poetyki, w sposobie obrazowania i patrzenia na świat. To prawda. Te różnice są oczywiste i świadczą o drodze, którą musi przejść każdy poeta, każdy, kto czuje poetyckie powołanie. Ale warto wrócić do tych początków i zatrzymać się przy juweniliach, by – mimo wspomnianych różnic - rozpoznać źródła, z których czerpał początkujący wówczas poeta, Jan Twardowski. Warto przypomnieć fragment tytułowego wiersza z debiutanckiego zbioru:

na poduszkach gwiazd dalekich upływ
a na twarzy nocy czarnej supły
Andersenie

w ciszę ludzie zbiegli się na nowo rwąc wysokie gałęzie snów
w wodospadzie zielonym drzew coraz głębiej dom moknął i moknął
po okrętach kołysała się Dania na Bałtyk pełen niebieskiego lnu
smutnych baśni rozplątane kłosy
na oczach nadmiar i niedosyt –
otwarte okno –

„Otwarte okno” – otwarte już na zawsze – jest jak zapamiętany z przedwojennych czasów obraz wakacyjny: „furtka którą patykiem olchy otwierałem”. Widoki, zapachy, kolory powracają do nas, mieszkają w zakamarkach zmysłów, są naszą pamięcią. Powracają w odmiennych sytuacjach, przychodzą w nieoczekiwanych momentach. Tak samo jest z echem poezji, z głosem dawnych lektur, odkryć poetyckich, z głosem mistrzów i przewodników.

Czasem dorastania i twórczego dojrzewania Twardowskiego były dynamiczne lata trzydzieste XX wieku. Na ludzi młodych, próbujących wówczas pisać największy wpływ mieli poeci tak zwanej Drugiej Awangardy. Ujawniały się w jej obrębie różne poetyki, nurty i zaznaczały różne stanowiska, tradycje, składały się na nią odmienne źródła. Ale jedno było wyraźne i to należy podkreślić: awangardyzm lat trzydziestych uwalniał wyobraźnię, pozwalał na ukazywanie świata w jego nieoczywistych, często niejasnych i sprzecznych wewnętrznie postaciach. Wyobraźnia sięgała snu, odwoływała się do pamięci, przywoływała luźne skojarzenia. Ta nowa świadomość estetyczna wprowadzająca nowy język poetycki i poszerzająca granice formalnego eksperymentu, sprzyjała próbom pisania wierszy. Zachęcały do tego lektury ukazujących się wówczas zbiorów wierszy, zachęcały nazwiska poetów. Wśród nich na pewno ważny był Józef Czechowicz. O wpływie autora sposobu widzenia świata autora nuty człowieczej na wczesne wiersze Jana Twardowskiego pisano wielokrotnie. Czechowicz był autorytetem i mistrzem. Ale w tym kontekście należałoby wymienić także wileńskich żagarystów. Młody, składający swój pierwszy, debiutancki zbiór wierszy Twardowski miał na pewno w ręku tomik Czesława Miłosza Trzy zimy, który ukazał się w roku 1936, a więc krótko przed Powrotem Andersena. Miłosz był zresztą niewiele starszy od Twardowskiego, należał do pokolenia 1910 roku, Twardowski to z kolei rocznik 1916. Obaj mniej lub bardziej świadomie odczuli skutki Wielkiej Wojny i obaj również mniej lub bardziej świadomie byli świadkami narodzin wolnej Polski.

Wśród poetyckich antenatów Jana Twardowskiego wymieniłbym jeszcze Władysława Sebyłę. Ten, wprawdzie dużo starszy od Twardowskiego, bo urodzony w 1902 roku poeta, to przecież jeden z najciekawszych twórców ostatniej przedwojennej dekady, związany z grupą literacką „Kwadryga”. Sebyła należał do tak zwanego „nurtu ciemnego” poezji lat trzydziestych. Jego śladem szedł niewiele młodszy od Twardowskiego Tadeusz Gajcy (1922), poeta o silnej i ciekawej, bogatej – wizyjnej i religijnej – wyobraźni. W roku 1938 ukazał się ostatni zbiór wierszy Sebyły zatytułowany Obrazy myśli. Poeta zginął zamordowany przez sowietów w Charkowie w kwietniu 1940 roku.

Krąg twórców ważnych dla debiutującego Jana Twardowskiego był zresztą szerszy, bo obok Czechowicza, Miłosza, Sebyły można by na pewno wymienić Tadeusza Bujnickiego czy Stanisława Piętaka i wielu wielu innych. To oni w końcu lat trzydziestych wskazywali drogę, odgadywali zawiłości świata i tworzyli kanon poetyckiej mowy. Ale był jeszcze jeden poeta, który mógł budzić wrażliwość Twardowskiego. To autor, którego wiersze głęboko refleksyjne, odsłaniające relacje człowieka z Bogiem, modlitewne i egzystencjalne, wiersze o życiu i śmierci, nadziei i zwątpieniu, o wierze i poszukiwaniu wiary i o miłości nie zdążyły, niestety, rozwinąć się w dzieło doskonałe. Ich twórca, Jerzy Liebert zmarł przedwcześnie w roku 1931 w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu lat. Liebert wypracował wyjątkową formę poezji religijnej. Jego wiersze są niezwykle proste, zrytmizowane i wyciszone jak choćby w wierszu Na fujarce z pośmiertnego tomu pt. Kołysanka jodłowa:

Liryczne, ptasie nutki,
Po których wtór króciutki,
Rzucane po kryjomu –
Każdemu i nikomu.

Ślad tej prostoty, zwyczajności i bezpośredniości a zarazem głęboki rys religijny dostrzec można w powojennych wierszach Jana, a później księdza Jana Twardowskiego. Dla niego też ważny będzie zwrot do „każdego”, ważne będą słowa jasne, ważna stanie się wciąż odkrywana i obserwowana przyroda, bo to wszystko składa się na dar życia jaki Bóg dał Ziemi.

Ksiądz Jan Twardowski, idąc różnymi śladami i drogami poetyckimi, odkrywał – krok po kroku, wiersz po wierszu – swój własny trop, uczył się – słuchając świata – swojego głosu. I szedł tym tropem do każdego, szedł z misją, nawracał mówiąc – paradoksalnie - „nie przyszedłem pana nawracać”. W tym właśnie, w tej słownej i poetyckiej prostocie, w tych po Liebertowsku wyśpiewywanych „ptasich nutkach” kryje się wielka, odnawiająca siła jego słowa, poezji i wiary. 

Wojciech Kaliszewski

Fot. Krzysztof Wojciechowski / Forum

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01


Ty też możesz wydawać z nami KSIĄŻKI, produkować PODCASTY, organizować wystawy oraz WYDAWAĆ „Teologię Polityczną Co Tydzień”, jedyny tygodnik filozoficzny w Polsce. Twoje darowizny zamienią się w kolejne artykuły takie jak ten, który właśnie czytałeś i pomogą nam kontynuować i rozwijać nasze projekty oraz tworzyć kolejne. Środowisko Teologii Politycznej działa dzięki darowiznom prywatnych mecenasów kultury – tych okazjonalnych oraz regularnych. Dołącz do nich już dziś i WSPIERAJ TEOLOGIĘ POLITYCZNĄ!

Wydaj z nami

Wydaj z nami „O islamie” Rémiego Brague'a po polsku!
Zostań mecenasem polskiego wydania „O islamie” Rémiego Brague'a
Brakuje
Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.