Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Jednomyślność czy większość?

Jednomyślność czy większość?

Unia potrzebuje w pewnych obszarach zasady jednomyślności. Jest to na pewno trudniejsza droga dochodzenia do rozwiązań, jednak pozwala zachować to, co dla istnienia Unii podstawowe – jedność – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.

Od jakiegoś czasu można w UE usłyszeć pogląd, wypowiadany z charakterystyczną dla niepodważalnej prawdy stanowczością, że oto nadszedł czas, by ostatecznie porzucić w procesie podejmowania decyzji przez państwa członkowskie zasadę jednomyślności.

Kalkulacja wydaje się prosta: w organizmie składającym się z tak wielu różnych państw jednomyślność jest niemożliwa do osiągnięcia, dlatego trzeba podejmować decyzje większością głosów za lub przeciw.

Może mieć to jednak pewną istotną przykrą konsekwencję – mianowicie niektóre państwa mogą zostać przez inne przegłosowane i zmuszone w ten sposób do rozwiązań, których same nie chcą. Czy jednak nie powinny się z tym pogodzić, skoro wspólną korzyścią wynikającą z podejmowania decyzji większością głosów jest większa efektywność działania całej Unii? Z tego też powodu już od dawna UE idzie w kierunku, gdzie głosowania większościowe stają się normą w podejmowaniu decyzji, podczas gdy jednomyślność zarezerwowana jest dla obszarów specjalnych, wrażliwych z punktu widzenia suwerenności państw, takich jak polityka zagraniczna czy bezpieczeństwo. Jednak teraz, w związku z kryzysem i wojną, pojawia się presja, by w imię efektywności nawet w tych obszarach państwa zrezygnowały ze swego prawa do pełnej suwerenności.

Zasada jednomyślności jest wyrazem ograniczonego zaufania państw do siebie w kwestii polityki zagranicznej czy bezpieczeństwa i w tym sensie może być też gwarancją utrzymania jedności między nimi.

Czyż nie lepiej, by w przypadku na przykład sankcji nakładanych na Rosję jedno państwo członkowskie nie mogło zablokować całego procesu – argumentują zwolennicy zlikwidowania jednomyślności.

Niestety, sprawa nie jest wcale taka prosta. Zasada jednomyślności jest wyrazem ograniczonego zaufania państw do siebie w kwestii polityki zagranicznej czy bezpieczeństwa i w tym sensie może być też gwarancją utrzymania jedności między nimi. Jednocześnie podejmowanie decyzji przez głosowanie większościowe we wrażliwych obszarach może uruchamiać procesy dezintegracyjne. Warto pamiętać, jak w 2015 roku wymuszenie przez Niemcy głosowania większościowego w sprawie relokacji migrantów i uchodźców doprowadziło do powstania między państwami Unii tak głębokich podziałów, że do dzisiaj trudno je zasypać. Obiecywana efektywność może więc okazać się przede wszystkim bardzo skuteczną destrukcją.

Unia potrzebuje w pewnych obszarach zasady jednomyślności. Jest to na pewno trudniejsza droga dochodzenia do rozwiązań, jednak pozwala zachować to, co dla istnienia Unii podstawowe – jedność.

Marek A. Cichocki

Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”

Przeczytaj inne felietony Marka A. Cichockiego ukazujące się w „Rzeczpospolitej”


Wydaj z nami

Zostań mecenasem tygodnika idei Teologii Politycznej w 2025!
„Interesują nas właśnie te idee, które zbudowały naszą rzeczywistość, postaci odzwierciedlające głębsze znaczenie własnej wspólnoty politycznej, wydarzenia, które ukazują sens zastanego losu”
Brakuje
Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.