Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Jarosław Marek Rymkiewicz: Śmierć u Leśmiana jest siłą odczłowieczającą

Jarosław Marek Rymkiewicz: Śmierć u Leśmiana jest siłą odczłowieczającą

Siłą odczłowieczającą jest u Leśmiana śmierć, a dokonuje się ono, to odczłowieczenie, gdzieś w zaświatach, w jakiejś nicości lub wreszcie – i może tak właśnie najlepiej będzie to ująć – gdzieś na jakiejś granicy, pomiędzy, zarazem tu i tam: tam, gdzie świat styka się z zaświatami, istnienie łączy się z nieistnieniem, a tutejszy byt miesza się z tamtejszą nicością – przeczytaj w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: Leśmian – poeta (nie)współczesnyfragment z encyklopedii Jarosława Marka Rymkiewicza poświęcony zagadnieniu odczłowieczenia w myśli i twórczości Bolesława Leśmiana.

Co wedle Leśmiana oznacza „odczłowieczenie" i jak dochodzi (lub dochodzi się?) do „odczłowieczenia" – co to mógłby być za stan, jeśli w ogóle tak właśnie, jako jakiś stan, da się to określić – to wszystko prawdopodobnie musi pozostać tajemnicą. Można trochę przybliżyć się do Leśmianowskiego znaczenia tego słowa, ale z pewnością nie da się go dobrze zrozumieć – nie ma zresztą może takiej potrzeby. O czymś, co jest porzuceniem ludzkiej formy czy ludzkiego kształtu – ale niekoniecznie oznacza ostateczne rozstanie się z tutejszym własnym istnieniem – mowa jest w wierszu Topielec. Leśmian prawdopodobnie przywiązywał do tego wiersza dużą wagę, bowiem umieścił go na początku Łąki.

Topielec był już przedmiotem kilku interpretacji, ale sens wiersza nie został dzięki temu rozjaśniony i można by nawet (myśląc o tych nierozjaśniających interpretacjach) wyciągnąć z tego wniosek, że rozjaśniony być nie może. Pożytek, jaki mógłby wyniknąć z następnych interpretacji, wydaje się zresztą dość wątpliwy. Powiedzmy więc tylko najogólniej, że jest to opowieść (trochę nawet fabularna - w stylu romantycznych ballad lub baśni) o jakimś rzeczywistym czy symbolicznym (to nie jest jasne) wędrowcu, który umiera na skraju lasu i zostaje zwabiony w głąb czy w istotę zieleni („w tę zieleń", w zieleń „samą w sobie") przez kogoś lub raczej coś, co jest określone jako „demon zieleni". Śmierć wędrowca wprowadza go w jakiś inny świat, określony jako „bezświat", w którym, gdy świat przestaje być światem, także i on, wędrowiec, traci swoje ludzkie istnienie czy ludzkie przymioty, stając się czymś innym, co w wierszu jednak nie jest opisane. Dowiadujemy się tylko, że wędrowiec, zwabiony przez demona zieleni, wbiega w „bezświat" już jako ktoś inny lub coś innego – „odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów" – i na tym właśnie miałaby polegać jego śmierć: „leży oto martwy". Takie (trochę naiwne) streszczenie krótkiej fabuły Topielca ujawnia przede wszystkim symboliczny wymiar tego wiersza, choć nie jest wcale pewne, czy Leśmian miał takie właśnie symbolizujące intencje i czy jego zamiar nie był zupełnie inny – mogło bowiem być i tak, że opisywał coś, co wydawało mu się sytuacją całkiem konkretną.

O czymś, co także można by nazwać odczłowieczeniem, mowa jest również w innych wierszach Leśmiana – choć słowo to użyte zostało przez poetę tylko w Topielcu. Z ballady Piła dowiadujemy się, że w pociętych ową demoniczną piłą szczątkach ludzkich coś jeszcze pośmiertnie istnieje, nawet żyje, ale jest to coś takiego, co zostało właśnie odczłowieczone – powiekami parobczaka, leżącymi w kurzu, ktoś jeszcze mruga, „ale już nie człowiek”. Inny wiersz z Łąki - z incipitem „Tam na obczyźnie, gdy próżni ostoję" – mówi, że ktoś, kto umiera (Leśmian przedstawia tam sobie swoje własne pośmiertne dzieje), zachowuje swoje istnienie, ale przestaje być sobą i staje się czymś innym, o czym wiadomo właściwie tylko tyle, że będzie to obce i przerażające: „Pełen niczyjej ciemności i zgrozy, / Samemu sobie obcą będę marą". Inaczej – trochę nawet w odwrotnym sposobie – ujęte to jest w wierszu Ballada bezludna, gdzie coś, co jest zarazem ludzkie i nieludzkie, chce się uczłowieczyć: Jakaś mgła dziewczęca chce tam uzyskać konkretne istnienie, zjawić się, „dostać warg i oczu". Balladowa opowieść mówi, że to uczłowieczenienie może się dokonać i pozostają po nim tylko jakieś „niebywałe [...] ślady", jakiś „cień [...] cienia", jakieś „miejsce na to ciało" – jakieś miejsce po człowieku (lub - przed człowiekiem), a więc coś, co (można by to tak ująć) chciało się uczłowieczyć, ale ostatecznie się odczłowieczyło i wobec tego, jeśli jest człowiecze („miejsce na [...] ciało"), to tylko trochę, częściowo, w jakiejś mierze – i nadal może czeka na uczłowieczenie.

Wynika niewątpliwie z tego wszystkiego, że siłą odczłowieczającą jest u Leśmiana śmierć, a dokonuje się ono, to odczłowieczenie, gdzieś w zaświatach, w jakiejś nicości (takiej jednak, która, jak to zwykle z nicością u Leśmiana bywa, jest nią tylko po części i nawet tylko z mylącej nazwy – bowiem zawsze coś w niej jeszcze jest) lub wreszcie - i może tak właśnie najlepiej będzie to ująć – gdzieś na jakiejś granicy, pomiędzy, zarazem tu i tam: tam, gdzie świat styka się z zaświatami, istnienie łączy się z nieistnieniem, a tutejszy byt miesza się z tamtejszą nicością. Tak właśnie, tu i tam jednocześnie, ulokowane są te ludzkie szczątki, o których mowa jest w balladzie Piła, a między nimi owe powieki, którymi coś mruga, ale „już nie człowiek": demoniczna piła rozrzuca je, jak mówi ballada, „we sprzeczne krainy". Można więc powiedzieć, mając na uwadze tę graniczność odczłowieczonego istnienia, jego umiejscowienie między bytem a niebytem czy przebywanie jednoczesne w bycie i w niebycie, że śmierć, choć jest siłą odczłowieczającą, jest też, wedle Leśmiana, w swojej władzy czy w swoich możliwościach wyraźnie ograniczona – odczłowieczając istnienie, jakoś je przeinacza, a nawet radykalnie zmienia w coś innego, ale jest też tak, jakby nie była w stanie go ostatecznie unicestwić, bowiem z istnienia zawsze coś pośmiertnie pozostaje i nadal żwawo istnieje, choćby nawet było to coś porozrzucanego i pokawałkowanego – jak w balladzie Piła, czy okropnego, upiornego i niczyjego – jak w wierszu „Tam na obczyźnie".

Trzeba tu jeszcze dodać, że cała ta kwestia – choć w sposób dość niejasny – najprawdopodobniej łączy się jakoś z Nietzscheańską problematyką odczłowieczenia, którą Leśmian mógł poznać (i mógł się też nią zainteresować), gdy w roku 1905 ukazał się polski przekład Tako rzecze Zaratustra. Autorem tego przekładu był przyjaciel Leśmiana, Wacław Berent, i on to właśnie, tłumacząc trzecią mowę Zaratustry – O zaświatowcach – użył terminu „odczłowieczenie". W oryginale Zaratustry mamy w tym miejscu „jene entmenschte unmenschliche Welt”, a werset, w którym pojawia się „tamten odczłowieczony świat nieczłowieczy", jest jednym z najciemniejszych (i najtrudniejszych do zrozumienia) fragmentów dzieła Nietzschego. Można by nawet powiedzieć, że akurat w tym miejscu poetyckie natchnienie Nietzschego zaprzecza jego myśli filozoficznej – a przynajmniej myśl tę kwestionuje, nadając jej nieusuwalną wieloznaczność. Cała trzecia mowa Zaratustry nie nastręcza, jak się zdaje, specjalnych trudności: Zaratustra występuje w niej przeciwko „zaświatowcom", czyli tym, którzy wierzą w jakieś realne (pozaludzkie, niezależne od istnienia człowieka) istnienie „tamtego świata". Został on stworzony, mówi Zaratustra, przez człowieka, jest tylko jego dziełem: „Cierpienie i niemożność – one stworzyły wszystkie zaświaty. [...] Znużenie, które jednym skokiem chce sięgnąć ostateczności [...] ono stworzyło wszystkich bogów i zaświaty". Wcześniej Zaratustra mówi, że wszystko to – świat i zaświaty stworzone przez ,jakiegoś boga" – jest szaleństwem, i przyznaje się, że sam był takim zaświatowym szaleńcem, który „przerzucił swoje szaleństwo poza człowieka". „Dziełem jakiegoś boga, cierpiącego i udręczonego, zdawał mi się wtedy świat". Później zaś, wyleczony z szaleństwa wiary, Zaratustra tłumaczy jeszcze swoim słuchaczom, że źródłem tego szaleństwa jest rozpaczające ciało – to ciało, które w mowie następnej, O wzgardzicielach ciała, zostanie nazwane „wielkim rozumem" i „nieznanym mędrcem" („eine grosse Vernunft", „ein unbekannter Weiser"). Zaświaty byłyby więc dziełem cierpiącego ciała, które – w swojej wielkiej mądrości – i słuchając samego siebie (słysząc „trzewia bytu mówiące") - tworzy sobie (na pocieszenie) coś, czego nie ma. Do tego miejsca wszystko jest jasne, ale właśnie w samym środku tej jasności pojawia się – ciemna myśl o odczłowieczeniu. Fragment ten przetłumaczony został przez Berenta nieuważnie, trochę też nieudolnie: pominął on, zapewne przez przeoczenie, „niebiańską nicość" („ein himmlisches Nichts"), o której jest tam mowa, a z „trzewi bytu" – zapewne jego głębi czy istoty – zrobił zupełnie niezrozumiały „żywot bytu". W nowym tłumaczeniu ten fragment Zaratustry brzmi tak: „Ale «tamten świat» dobrze jest ukryty przed człowiekiem, tamten odczłowieczony świat nieczłowieczy, który jest niebiańską nicością; a trzewia bytu wcale nie przemawiają do człowieka, chyba że jako człowiek". Mowa jest tu dalej o tym samym i w pierwszej chwili wyda je się nawet, że Zaratustra się powtarza: „tamten świat" jest nicością; nicością jest też wszystko, co nie zostało stworzone przez człowieka; zaś z głębi istnienia słyszymy tylko samych siebie, istnienie, jego głębia przemawia do nas naszym własnym głosem – jeśli coś nam mówi, to mówi „chyba że jako człowiek".

Ale fragment ten dopuszcza też istnienie czegoś, co jest większe od człowieka i co – nie będąc jego dziełem, choć będąc z nim jakoś związane – nie może być przez niego zrozumiane: to jest właśnie „tamten odczłowieczony świat nieczłowieczy". Nie można tu zapytać: jak to rozumieć? – bowiem jest oczywiste, że nie nadaje się to do zrozumienia. Wcześniej dowiedzieliśmy się, że tamten świat jest nicością, czymś, co człowiek, w swoim szaleństwie, wyrzucił „poza człowieka", tu tamten świat również jest nicością („niebiańska nicość"), ale jest też czymś, co jest „dobrze ukryte" przed człowiekiem – i jest przede wszystkim czymś, co jest nieczłowiecze i może jest większe od człowieka, a może jest czymś – co pozostało po człowieku: „tamten odczłowieczony świat nieczłowieczy". Warto też zauważyć, że mamy tu również coś takiego, co jest nicością, czyli nie jest – ale także jest, tyle że jest nieczłowiecze, już odczłowieczone. Można powiedzieć, że jeśli Nietzschego nie da się w tym miejscu zrozumieć – nicość, która zarazem nie jest i jest ukryta, głębia bytu, która milczy, ale przemawia „jako człowiek", w żaden sposób nie nadają się do zrozumienia - to nie da się go zrozumieć akurat tak, jak nie da się zrozumieć Leśmiana, kiedy w Topielcu mówi, że istnieje jakiś zaświatowy „bezświat zarośli" i że można go – trzeba tylko w tym celu znaleźć się w stanie odczłowieczenia – „zwiedzić duchem".

Jarosław Marek Rymkiewicz

Bibliografia:
Leśmian, Poezje 125, 166-167, 179-180, 229; Nietzsche, Also sprach Zarathustra 32; Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra 32-38; Nietzsche, To rzekł Zaratustra 36-39, 40, 41.

Był to fragment pochodzący z następującej publikacji: J. M. Rymkiewicz, Odczłowieczenie, [w:] tegoż, Leśmian. Encyklopedia, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2001, s. 245-250.


Jeżeli podobał się Państwu ten artykuł?

Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.

Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.