Kiedy dochodzi do naprawdę wielkich spraw głosowanych większościowo, Niemcy są w Unii skazane na Paryż. Kwestia dyrektywy gazowej była więc nauczką, przypomnieniem i lekcją, że w UE po prawdopodobnie twardym brexicie Niemcy nie będą wcale „królem" Europy – pisze prof. Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Byliśmy świadkami pouczającego targu europejskiego między Francją i Niemcami w sprawie dyrektywy gazowej i przyszłości Nord Stream 2.
Przecieki, że Francja może w tej sprawie wystąpić przeciwko Berlinowi, wywołały u nas falę dziecinnej ekscytacji. Niektórzy byli wręcz gotowi ogłosić nowy francusko-polski alians. W rzeczywistości zagrywka Paryża była brutalna, przeprowadzona na zimno i bardzo skuteczna.
W Niemczech doprowadziła do czegoś w rodzaju paniki. Jeden z chadeckich polityków ogłosił z goryczą, że to koniec, skoro zamiast poprzeć swojego strategicznego partnera w Unii Europejskiej, Macron woli robić interesy z „polskimi nacjonalistami”. Przez niemiecką prasę przetoczyła się fala szoku i niedowierzania, że Francuzi w kwestii tak dla Berlina fundamentalnej mogą stanąć po drugiej stronie barykady. Zastanawiano się, czy motor francusko-niemiecki w ogóle ma jeszcze przyszłość. Spekulacje dodatkowo podgrzewała informacja, że Macron w ostatniej chwili odwołał swój udział w prestiżowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium, gdzie miał wystąpić razem z Angelą Merkel.
Niemcy zostały po raz kolejny zmuszone do bronienia rosyjskiego gazociągu jak niepodległości wbrew oczywistym interesom innych państw w Unii
Ostatecznie Paryż i Niemcy doszły do kompromisu i UE nie zablokuje budowy Nord Stream 2, ale zgroza została umiejętnie zasiana i wyda swoje owoce. Po raz kolejny Niemcy zostały zmuszone do bronienia rosyjskiego gazociągu jak niepodległości wbrew oczywistym interesom innych państw w Unii. Jednocześnie Paryż przypomniał Niemcom o twardych faktach, a te mówią, że obecnie panami mniejszości blokującej unijne decyzje są Francja i Niemcy. Mówiąc inaczej, kiedy dochodzi do naprawdę wielkich spraw głosowanych większościowo, Niemcy są w Unii skazane na Paryż. Kwestia dyrektywy gazowej była więc nauczką, przypomnieniem i lekcją, że w UE po prawdopodobnie twardym brexicie Niemcy nie będą wcale „królem” Europy.
W tle całej sprawy są kwestie nie tylko polityczno-prestiżowe, chociaż z całą pewnością silnym motywem francuskiej polityki jest poczucie, że układ sił między Paryżem i Berlinem stał się nierówny i trzeba to zmienić. Chodzi także o wielkie interesy gospodarczo-polityczne, o grę wokół tzw. europejskich championów gospodarczych, które Paryż i Berlin chce poprzez fuzje tworzyć w transporcie, przemyśle zbrojeniowym czy energetyce, by wspólnie wywierać wpływ na przyszły rozwój Unii.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”