Polska potrzebuje własnej soft power, siły swojej atrakcyjności tu i teraz, a jakąś wskazówką w tym względzie może być atrakcyjność, jaką przed wiekami cieszyła się I Rzeczpospolita – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Gdy myślimy o państwie, nasza uwaga skupiona jest przede wszystkim na twardych środkach siły. Głównie mierzymy własne znaczenie przez pryzmat możliwości odstraszania potencjalnych przeciwników, z których naszpikowane nowoczesnym sprzętem wojsko oraz wsparcie amerykańskiego hegemona dają największe gwarancje. W pewnym sensie to zrozumiałe – tego zdaje się uczyć nas i historia, i geopolityka.
To jednak bardzo jednostronne postrzeganie siły i polityki, na które w równym stopniu składają się możliwości soft power – środki miękkiego oddziaływania na innych za sprawą własnej atrakcyjności, o czym niestrudzenie w wielu tekstach przypomina nam politolog Joseph Nye. Ale czy Polska ma w ogóle własną soft power?
Traktowanie przeszłości jako zasobu moralnego w polityce może prowadzić do zjawisk, które przynoszą skutki całkiem odwrotne do zamierzonych
W czasach transformacji po 1989 roku za naszą soft power uznawano bycie prymusem w klasie, przykładem wzorcowego wprowadzania rynkowych i politycznych przemian, co miało być także drogą dla innych w Europie Środkowo-Wschodniej. Problem z tak rozumianą atrakcyjnością i oddziaływaniem polegał na tym, że sprowadzało się to do tego, by jako przykład jasno świecić blaskiem odbitym – blaskiem wprowadzanych z Zachodu wzorców i standardów. Wraz z krytyką transformacji niewiele dzisiaj z tamtego podejścia zostało i wydaje się, że obecnie to przede wszystkim historia, jako zasób moralny, traktowana jest przez rządzących w Polsce jako główny potencjalny nośnik miękkiego oddziaływania na innych. Polska i Polacy mają być atrakcyjni i wpływowi swoją przeszłością.
Nie jestem przeciwnikiem idei polityki historycznej, ale widzę jej ograniczenia i pułapki. Traktowanie przeszłości jako zasobu moralnego w polityce może prowadzić do zjawisk, które – jak pokazuje przykład Izraela – przynoszą skutki całkiem odwrotne do zamierzonych. Polska potrzebuje własnej soft power, siły swojej atrakcyjności tu i teraz, a jakąś wskazówką w tym względzie może być atrakcyjność, jaką przed wiekami cieszyła się I Rzeczpospolita. Jednak ten rodzaj oddziaływania zależy przede wszystkim od tego, czy Polacy będą w stanie stworzyć zrozumiały dla innych system własnych wartości, własnej wizji współczesnego świata i współczesnego człowieka, których są gotowi bronić. I czy potrafią zbudować sposób życia na tyle ciekawy i rozwijający, by przyciągnąć uwagę i szacunek innych.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”