Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Bezsilne wartości Europy

Bezsilne wartości Europy

Dlaczego tak łatwo ludzie w Europie dali się oszukać, dlaczego chcieli widzieć w Rosji partnera i co tworzyło podstawę dla tej ich zastanawiającej naiwności? – pyta Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.

Poczucie dezorientacji wywołane u wielu na Zachodzie przez rosyjską wojnę nie wynika jedynie z wcześniejszych geopolitycznych i gospodarczych kalkulacji wobec Rosji jako partnera, które teraz legły w gruzach. Przyczyny są głębsze i nie polegają na tym, że „partner” przedzierzgnął się nagle w okrutnego agresora, oszukał nas, wywiódł w pole i wykorzystał nasze dobre intencje.

Pytanie brzmi raczej, dlaczego tak łatwo ludzie w Europie dali się oszukać, dlaczego chcieli widzieć w Rosji partnera i co tworzyło podstawę dla tej ich zastanawiającej naiwności? Najbardziej oczywista i najbardziej przykra jednocześnie odpowiedź na to pytanie – niestety – brzmi: chciwość.

Od mniej więcej dwóch dekad w UE narastać zaczęła debata o europejskich wartościach. Istniała ona już wcześniej, a pierwsza deklaracja o łączących państwa członkowskie wspólnych wartościach powstała równo 50 lat temu. Jednak dopiero wraz z rozszerzeniem, a potem pierwszym wielkim kryzysem finansowym, który wstrząsnął podstawami Unii, z coraz większym naciskiem zaczęto mówić o konieczności obrony i promowania europejskich wartości. Niestety, deklaracje nie szły w parze z praktyką, a nawet coraz wyraźniej widać było, że ci, którzy najchętniej te wartości wpisują na swoje sztandary, prowadzą często politykę, która czy to w kwestiach energetycznych, bezpieczeństwa czy społecznych może być ich całkowitym zaprzeczeniem.

Od mniej więcej dwóch dekad w UE narastać zaczęła debata o europejskich wartościach

Kiedy więc nadszedł moment prawdziwej próby, jakim jest wojna, normatywna potęga Europy okazała się raczej normatywną bezsilnością. I nie chodzi mi wcale o to, że od roku państwa w Europie jedynie z mozołem i pod dyktando Ameryki wypracowują kolejne decyzje o militarnej pomocy dla napadniętej Ukrainy. W takich sprawach zapewne trzeba pozostawać realistą. Bardziej niepokoi fakt, że najwyraźniej nadal ci, którzy najgłośniej mówią o europejskich wartościach, nie chcą uznać, że ich przyszłość decyduje się na polu bitwy w Ukrainie. Nadal też chętnie ulegną pokusie, by dla przyszłego zysku udawać, że agresor może być doskonałym i nieodzownym partnerem. Jeżeli europejskie wartości miałyby mieć dla nas jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie, to tylko wtedy, jeśli dzisiaj udowodnimy sobie, że naprawdę potrafimy wyciągać lekcje z własnych błędów.

Marek A. Cichocki

Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”

Przeczytaj inne felietony Marka A. Cichockiego ukazujące się w „Rzeczpospolitej”


Czy podobał się Państwu ten artykuł?

Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.

Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej