To nieustanne podsycanie atmosfery nieuchronnej katastrofy ma zapewne u swych podstaw zupełnie konkretne, realne interesy, i musi całkiem materialnie się opłacać. Dlaczego jednak społeczeństwa nie chcą się bronić przed tą emocjonalną presją, choćby weryfikując coraz to nowe katastroficzne prognozy, odwołując się do pamięci o poprzednich, nietrafionych? – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
W toczonych w polityce i mediach debatach, zwłaszcza tych dotyczących zagrożeń, kryzysów, niepewnej przyszłości, pamięć nie jest dziś specjalnie ceniona.
W każdym razie nie odwołujemy się do niej zbyt chętnie, by zweryfikować formułowane jeszcze niedawno popularne opinie, prognozy czy przestrogi. Mówi nam to wiele nie tylko o stanie emocji panujących we współczesnych zachodnich społeczeństwach, ale również o tym, z jakim trudem w obecnej polityce może się przebić umiejętność strategicznego myślenia.
Dobrą tego ilustracją jest kryzys energetyczny, o jakim żywo dyskutowano jeszcze zaledwie kilka miesięcy temu, z rosnącym przerażeniem patrząc na nadchodzącą zimę w kontekście rosyjskiej wojny w Ukrainie. Wszyscy już chętnie zapomnieli, jak straszliwe przewidywania roztaczano wtedy przed opinią publiczną europejskich państw. Z powodu zerwania kontraktów na dostawy surowców z Rosji miały one pogrążyć się w nowej epoce lodowcowej, a ich gospodarki rozpaść jak domek z kart.
Jak łatwo było wzniecić nastrój nadciągającej apokalipsy
Nie chcę trywializować problemów, z którymi wielu musi dzisiaj realnie się zmierzyć: inflacja, wysokie ceny benzyny, gazu, elektryczności, choć nie dość przypominać, że w tym ostatnim przypadku wysokie ceny nie są skutkiem jedynie wojny, ale także świadomej polityki UE. Chodzi mi raczej o to, jak łatwo było wzniecić nastrój nadciągającej apokalipsy. Przekonywać, że odejście od rosyjskiej ropy i gazu niechybnie zepchnie całą Europę w przepaść.
Wpływanie na innych przez strach nie jest oczywiście wynalazkiem naszych czasów. Tym bardziej zadziwia, z jaką łatwością współczesna Europa poddaje się tej prostej manipulacji. To nieustanne podsycanie atmosfery nieuchronnej katastrofy ma zapewne u swych podstaw zupełnie konkretne, realne interesy, i musi całkiem materialnie się opłacać. Dlaczego jednak społeczeństwa nie chcą się bronić przed tą emocjonalną presją, choćby weryfikując coraz to nowe katastroficzne prognozy, odwołując się do pamięci o poprzednich, nietrafionych? Dlaczego instytucje, które dotąd pozwalały uczyć się na błędnych przewidywaniach i odwoływać do faktów, takie jak choćby media czy uniwersytety, abdykowały z tej roli? Skutkiem tego współczesna Europa wytworzyła dzisiaj niebezpieczną dla siebie samej kulturę apokalipsy i powszechnego strachu.
Marek A. Cichocki
Felieton ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita”
Przeczytaj inne felietony Marka A. Cichockiego ukazujące się w „Rzeczpospolitej”
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”