Ukaranie na szczycie całej Europy Środkowo-Wschodniej jak niegrzecznych dzieci i pominięcie w nowym układzie najważniejszych unijnych stanowisk jest, racjonalnie rzecz biorąc, po prostu niemądre i krótkowzroczne – pisze Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Po szczycie w Brukseli można mniej więcej zobaczyć, w jakim kierunku podążać będzie Unia Europejska. Dzięki nominacji Christine Lagarde na szefa Banku Europejskiego Emmanuel Macron uzyskał to, czego Angela Merkel odmawiała mu przez ostatnie lata – silny instrument wpływu na strefę euro. Z kolei Niemcy, otrzymując stanowisko szefa Komisji Europejskiej (Ursula von der Leyen), zachowują poczucie kontroli nad zmianami w integracji europejskiej.
W kontekście wyboru kandydatów na najwyższe stanowiska w UE wiele mówiło się o równowadze geograficznej, co zrozumiałe w przypadku tak skomplikowanej struktury, jaką stała się Unia obejmująca 28 różnych państw. Warto jednak rozpatrywać ten problem łącznie z innym czynnikiem, jakim jest równowaga sił w Unii. A ta po brexicie wygląda tak, że główna linia konfliktu ogniskuje się z powrotem wokół Paryża i Berlina.
Berlin traci zdolność współpracy z Europą Środkową, ponieważ region ten w coraz mniejszym stopniu odpowiada jego wyobrażeniom
Wstępna decyzja o podziale stanowisk podjęta w Osace była ostentacyjnym udawaniem siły, za które przyszło Merkel słono zapłacić. Czy nie rozumiała, że uzgodniona z Macronem umowa będzie nie do przeprowadzenia w Brukseli? Przebieg szczytu i jego wynik pokazuje wyraźnie, że Macron buduje w Unii profrancuską koalicję w oparciu o Hiszpanię i Portugalię. Udało mu się nawet do pewnego stopnia odebrać Niemcom ich tradycyjnego sojusznika – Holandię. Problemem dla Paryża są natomiast Włochy, głównie z powodu polityki migracyjnej.
W obliczu tych wydarzeń widać, że Berlin się pogubił. Traci wyraźnie zdolność współpracy z Europą Środkową, ponieważ region ten w coraz mniejszym stopniu odpowiada jego wyobrażeniom. Ukaranie na szczycie całej Europy Środkowo-Wschodniej jak niegrzecznych dzieci i pominięcie w nowym układzie najważniejszych unijnych stanowisk jest, racjonalnie rzecz biorąc, po prostu niemądre i krótkowzroczne. Jednak podobna sytuacja dotyczy także całego regionu państw skandynawskich, które Berlin, całkowicie pochłonięty sporem z Paryżem, pozostawił na marginesie brukselskiego szczytu.
Przez ostatnie 15 lat od rozszerzenia Unii na wschód Berlin aspirował do roli głównego zwornika wielonarodowej i zróżnicowanej geograficznie Wspólnoty. Uznał wówczas, że jest jedyną siłą zdolną utrzymać równowagę w tak wielobiegunowym, rozszerzonym układzie. Jednak to, co się właśnie wydarzyło, pokazuje, że prawdopodobnie czas wielkiej Unii z centrum w Berlinie dobiega końca.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadził do 2023 r. w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>
Autor podcastu „Niemcy w ruinie?”