Podobno mamy wolność słowa, którą wywalczył nam Adam Michnik
Podobno mamy wolność słowa, którą wywalczył nam Adam Michnik
W czwartek 17 marca 2011 roku w warszawskim Sądzie Okręgowym odbędzie się pierwsza rozprawa w procesie, jaki Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi wytoczyła spółka Agora. 75-letni dziś poeta został pozwany za wyrażenie opinii, że redaktorzy „Gazety Wyborczej” są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski” i „pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami”. Komentarz dotyczył sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu. „Tych redaktorów – dodał Rymkiewicz – wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia – polscy katolicy powinni się za nich modlić”.
Najwyraźniej redaktorzy „Gazety Wyborczej” nie identyfikują się z ideą wynarodowienia Polaków, szanują polski krzyż oraz nie życzą sobie naszego współczucia i modlitwy. W porządku. Ale dlaczego nie napiszą tego otwarcie, jak przystało na publicystów? Czemu zamiast przeczytać polemiki podpisane ich imionami i nazwiskami, dowiadujemy się o ruchach prawnych wydawcy w związku z naruszeniem jego dóbr osobistych? Czyżby medialny kolos uważał swoich pracowników za dobra osobiste, których nie wolno ruszać? Dla redaktorów „Gazety Wyborczej”, wbrew pozorom, nie jest to dobra wiadomość. Z jednej strony, mogą uważać się za nietykalnych, ale z drugiej, muszą się czuć bardzo samotni. Nawet w hipermarkecie zwykli śmiertelnicy omijają ich prawdopodobnie szerokim łukiem ze strachu przed procesem.
Kto ma oczy do patrzenia i rozum do myślenia, ten wie, że komentarz Rymkiewicza mieści się w granicach publicznej debaty. Poeta wyraził swój pogląd bez językowej agresji, nawet z odrobiną empatii dla opisywanych osób. Że tak, a nie inaczej postrzega ideowe oblicze „Gazety Wyborczej” – jego prawo. Podobno mamy wolność słowa, którą wywalczył nam Adam Michnik. Dla tego niestrudzonego obrońcy swobód obywatelskich proces wieszcza musi być szczególnie przykrym doświadczeniem. Tak bardzo zaangażował się w krzewienie wartości demokratycznych, że nie zauważył bezosobowego kolosa, który wyrósł mu pod nosem. On chce dobrze, ale cóż może poradzić, skoro Agora pozywa do sądu kolejnych profesorów: Andrzeja Zybertowicza, Andrzeja Nowaka, w końcu Jarosława Marka Rymkiewicza. Takiego kolosa nawet Michnikowi trudno powstrzymać, co z pewnością napełnia go szczerym żalem.
Niestety, pozwani odczuwają nieco większy dyskomfort. Medialny kolos może wynająć armię najlepszych prawników i domagać się sprostowania w głównych mediach. Ponieważ powierzchnia reklamowa kosztuje fortunę, profesorowie już na początku procesu są postawieni w sytuacji surrealistycznej. Z pustego placu sprawiedliwości patrzą na górę mamony, która rzuca na nich złowieszczy cień. Przypadek Rymkiewicza jest tym bardziej irracjonalny, że w 2003 roku poeta otrzymał Literacką Nagrodę Nike, fundowaną przez „Gazetę Wyborczą” i Fundację Agory. Przestroga: „Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera”, mogłaby dać do myślenia człowiekowi z krwi i kości, jednak medialny kolos w ogóle się nią nie przejmuje. Może i poeta zwróciłby mu te 100 tys. zł., dopisując na formularzu przelewu: „Wypchaj się, kolosie”. Sęk w tym, że nawet w jego poetyckiej wyobraźni nie mieścił się proces sądowy. Pieniądze wydał na upiększenie swojego ogrodu w Milanówku albo na starodruki do romantycznej biblioteki i wydaje się skazany na klęskę. Jeśli nie na bankructwo finansowe, to na upokorzenie. Agora zapomina jednak, że ma do czynienia z wieszczem, a nie ze zwyczajnym czy nadzwyczajnym profesorem. A wieszczowie bywają nieobliczalni.
W III części „Dziadów” Adam Mickiewicz ukazał dwie personifikacje polskiej wolności. Konrad reprezentuje wolność anarchiczną, nieokiełznaną, ocierającą się o bluźnierstwo, w konsekwencji tragiczną. To wolność Karola Levittoux, pułkownika Stanisława Dąbka, Ryszarda Siwca. Ksiądz Piotr, który egzorcyzmuje Konrada, jest figurą wolności chrześcijańskiej, pokornej wobec Bożego planu i związanej z pokojem serca. To wolność św. o. Maksymiliana Kolbego czy bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Oba te nurty wolności współtworzą polską duszę. Niekiedy objawiają się w formie skrajnej, częściej mieszają się ze sobą w różnych proporcjach. Prawdopodobnie jedna tradycja nie mogłaby istnieć bez drugiej.
Rymkiewicz w swojej twórczości i publicystyce jest konsekwentnym piewcą postawy Konrada. Nie jestem pewien, czy spółka Agora zdaje sobie sprawę, z kim walczy, komu próbuje uprzykrzyć życie. Czy naprawdę jest przekonana, że mamona ma jakiekolwiek szanse w starciu z romantycznym gestem? Z dumą wolnego Polaka?
Choć jako chrześcijaninowi bliższa jest mi postawa ks. Piotra, w tym prawnym sporze zdecydowanie staję po stronie Rymkiewicza, który często manifestuje swoją niewiarę w Boga, co – nawiasem mówiąc – nie przeszkadza mu bronić polskiego krzyża. Obserwując przebieg procesu, będę widział nie tyle agnostyka, ile mojego brata w wolności, rycerza dającego świadectwo żywotności polskiej duszy. I wiem, że jeśli tylko wieszcz nie da się zastraszyć, to niezależnie od wyniku procesu zwycięży. Kolos zachwieje się na glinianych nogach, a Adam Michnik będzie mógł odetchnąć z ulgą, bo umiłowana przez niego wolność słowa przyniesie plon obfity.
Felieton, który ukazał się pierwotnie w tygodniku "Gość Niedzielny" z 13 marca 2011 r., publikujemy za zgodą autora
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!