Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Polska (jak) u Mrożka? [TPCT 222]

Polska (jak) u Mrożka? [TPCT 222]

Sławomir Mrożek potrafił w swoim pisarstwie w niezwykłej prostocie odsłonić wiele zarówno o nas, jak i szerzej – o świecie. Urodzony 90 lat temu pisarz, dramaturg – to postać, która stała się klasykiem już za swojego życia. Jego twórczość szybko zyskała rozgłos, uznanie i doczekała się przekładów na języki obce. Jak sam pisał w Dzienniku z przekąsem „jestem już polską – jedną z polskich – instytucją”.

Absurd, nonsens, rozprucie realności i świata przedstawionego w takim stopniu, że nie ma co już spajać? A może wręcz odwrotnie – poprzez groteskę i satyrę uchwycenie rzeczywistości w stanie czystym? Gdzie zaczyna się żart, a gdzie filozoficzny namysł nad naturą człowieka i pejzażem, w który został wpisany? Z pewnością zarówno forma opowieści, jak i język, którym powoływał do życia postaci i światy w swojej twórczości – są nie do podrobienia. Jak podpis najlepszego alchemika, który w odpowiednich – jedynie sobie znanych – proporcjach, spaja ironię, satyrę, absurd z domieszką rzeczywistości, doprowadzając w odpowiedniej temperaturze do stopu tak oryginalnego, że niepodobna go z niczym pomylić. Tak, Sławomir Mrożek potrafił w swoim pisarstwie w niezwykłej prostocie odsłonić wiele zarówno o nas, jak i szerzej – o świecie.

Urodzony 90 lat temu pisarz, dramaturg – to postać, która stała się klasykiem już za swojego życia. Jego twórczość szybko zyskała rozgłos, uznanie i doczekała się przekładów na języki obce. Jak sam pisał w Dzienniku z przekąsem „jestem już polską – jedną z polskich – instytucją”. Rzeczywiście, dzięki swoim dramatom z nietuzinkową formą i humorem, został rozsławiony i stawiany wśród takich postaci jak Beckett czy Ionesco. Jednak – co ważne – Mrożek nie ucieka do czystej formy, do czystego nonsensu, a wychodzi od pewnych przesłanek umocowanych w rzeczywistości, w historii, w doświadczeniu osobistym, ale i wspólnoty, z której się wywodził. Można w pewnym stopniu zestawić go (i z pewnością bardzo by był rad z tego porównania!) z Gombrowiczem, wadzącym się z polskością, która uwiera, ale magnetyzuje i zniewala własną niezbywalną formą. 

Mrożek był świadomy polskiej historii i tego w jaki sposób ona uformowała naród i jego sposób bycia. Co więcej, najnowsza historia z walcem totalitaryzmów i jego doświadczenie komunizmu, które wypchnęło go ostatecznie (po krótkim flircie z tą ideologią) na emigracje, było zbyt osobistym doświadczeniem, aby mógł je lekceważyć. Sam pisał z przeświadczeniem, że „każda ofiara totalitaryzmu, czy to będzie indywiduum, czy naród, w moim przypadku naród polski, jest wobec totalitaryzmu całkiem bezbronna”. Dostrzegał też jednak pewne manowce polskiej formy. Wadził się z romantyzmem, utyskiwał na płytkość polskiej samorefleksji, ale – co ważne – nie zamierzał poddawać się eskapizmowi od własnej wspólnoty doświadczeń – choć szanował pewien dystans. Jego krytyka i satyra wychodziła jednak gdzieś z wnętrza, a nie z rubieży czy spoza. Jak sam zauważał „tak więc będę, jestem, zawsze byłem (choć mniej o tym wiedząc) w historii, polski pisarz wplątany w polskość”. 

Jednak jego dramaty, choć często osadzone w rzeczywistości alternatywnej, równoległej – pozbawionej nieraz kontekstu miejsca i czasu, stawały się komentarzem do pewnych idei czy wydarzeń. Wystarczy sięgnąć po dramat „Policja”, która nawiązuje do totalitarnych praktyk, czy późniejszy „Ambasador”, z można powiedzieć – nietypowym dla Mrożka bohaterem niemal z herbertowskiego katalogu. Co więcej, „Emigranci” – jako portret postaw, które przecież były mu doskonale znane z własnej historii, czy wreszcie „Tango”, będące jawnym nawiązaniem i komentarzem zarówno do polskiej tradycji literackiej, jak i kontekstu historycznego. 

Jednak siła Mrożka to na pewno uniwersalizacja tego doświadczenia. Przełożenie go na język i doświadczenie człowieka współczesnego, osadzonego w realiach własnych zmagań, trudów. Pozornie odrealniony świat, staje się doskonałym wehikułem, w którym konkretne doświadczenie miejsca i historii, może trafić na grunt odbiorcy poza tym czasem i przestrzenią. Forma jego twórczości stała się doskonałym transmiterem, który, jak uniwersalny język, potrafi przenieść treść – i wydawałoby się w pewnym stopniu idiomatyczne – na grunt powszechnego zrozumienia i refleksji. W ten sposób dokonał rzeczy, która mało komu w takim stopniu się udała. 

 

„Nieźle byłoby zostać klasykiem dramaturgii polskiej, bo to bardzo ułatwia życie, a mnie żyć coraz trudniej będzie, a najtrudniej na starość” – pisał w Dzienniku. Rzeczywiście stał się nim i już takim pozostanie.

Jan Czerniecki
Redaktor naczelny

Belka Tygodnik629


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.