W tym numerze sięgamy do twórczości autora „Złego demiurga”, aby w przy okazji 25. rocznicy jego śmierci – spojrzeć na jego przewidywanie i intuicje filozoficzne. Co mówi nam Emil Cioran o kondycji człowieka i cywilizacji, którą buduje? W jaki sposób rozważa kwestie religijne i gdzie się wobec nich sytuuje? Czym jest i dokąd nas prowadzi w jego ujęciu historia? O tym wszystkim w tym numerze tygodnika.
Prorok nicości, apologeta rozkładu, akuszer paradoksu. Z jednej strony odczuwamy posępność i beznadzieję, z drugiej zaś humor, wnikliwość i wyszukaną formę. Jego pisanie jest splecione z aforyzmem. Czytamy i zaraz łapiemy się na zachwycie nad frazą, by zaraz zostać skonfrontowanymi z otchłanią nicości i zwątpienia. Co więcej, raz jesteśmy zabierani do erudycyjnego przylądka nadziei, by znów zostać postawieni na skraju przepaści – zniechęceni, a do tego często bez jasnej wizji planu naszego przewodnika, miotającego się i gubiącego drogę, by znów ją odnaleźć, a przy tym znów w nią zwątpić. I to wszystko w niezwykłym stylu! Emil Cioran, o którym tu mowa, to postać nietuzinkowa, enigmatyczna, niejednoznaczna, ale przede wszystkim niezwykle ciekawa w kontekście debat o współczesnej cywilizacji, kulturze, religii – jak i człowieku. Wraz z nim idziemy niepewną drogą, jednak obfitującą w niezwykłe konteksty – spoglądając w przeszłość, jak i kontestując rzeczywistość. Dokąd prowadzi nas autor traktatu „O niedogodności narodzin”?
Emil Cioran – filozof, myśliciel, ale i mizantrop. Urodzony jeszcze w czasach Cesarstwa Austro-Węgierskiego stał się po odzyskaniu przez Rumunię niepodległości, ważnym przedstawicielem pokolenia intelektualistów tej części Europy – reprezentowanych przez takich gigantów jak Mircea Eliade, Eugène Ionesco czy Constantin Noica. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie w Bukareszcie, zafascynował się nie tylko francuską myślą, ale także niemiecką. Zdobył stypendium, które mógł zrealizować w Berlinie w niebezpiecznych latach 30. Zarówno nacjonalizm, jak i narodowy socjalizm – go nie tylko upoiły, ale uwiodły do tego stopnia, że gotów był usprawiedliwiać „noc długich noży” czy wręcz nazywać się „hitlerystą”. W Rumunii zaś należał do Żelaznej Gwardii, która, w tym samym co niemiecki duchu, dążyła do urzeczywistnienia tych idei. Sam później tłumaczył się z tego niechlubnego epizodu, choć raczej półgębkiem i niechętnie. Jednak ostatecznym punktem jego wędrówki stała się Francja. To tam osiadł jeszcze przed wojną i pozostał do końca swojego życia – zanurzając się w kulturę i język.
Można powiedzieć, że stał się najpierw duchowym emigrantem, który sam mocno kontestował swój naród i państwo („W każdej maksymie, w każdym przysłowie, w każdej refleksji nasz lud wyraża tę samą nieśmiałość przed życiem, to samo wahanie i rezygnację [...] rumuńskie [truizmy] są oszałamiające”, czy też cytat, który ukazuje, z jakich pozycji angażował się w nacjonalistyczną rewolucję: „Uważam, że w Rumunii jedynym żyznym, twórczym i ożywiającym nacjonalizmem może być tylko taki, który nie tylko odrzuca tradycję, ale także jej zaprzecza i ją pokonuje”), by później stać się także faktycznym wygnańcem, który przestał pisać we własnym języku, jednak nadal spoglądając w kierunku ojczyzny: „Z biegiem lat coraz wyraźniej sobie uświadamiam, że nie tylko z racji moich początków, ale także temperamentu, przynależę do Europy Środkowej. Tego, że się urodziłem na peryferii cesarstwa austro-węgierskiego, nie zatrze trzydzieści lat pobytu w Paryżu”.
Cioran jest piewcą zepsucia, które skrywane jest jeszcze przez okruchy cywilizacji, która i tak rozpada się na naszych oczach
To, co oczywiście wyróżnia myśl Emila Ciorana – to sceptycyzm graniczący z nihilizmem. Jest on piewcą zepsucia, które skrywane jest jeszcze przez okruchy cywilizacji, która i tak rozpada się na naszych oczach. Co więcej, widział, że historia jest farsą, z której niewiele można już wynieść („Zbyt już jesteśmy dojrzali, by czekać innych jutrzenek, zbyt wielu epok nauczyliśmy się, by pragnąć kolejnych, możemy już tylko nurzać się w śmietnisku cywilizacji. Bieg dziejów może się jeszcze wydawać pociągający tylko smarkaczom i fanatykom…”). Jednak w jakimś sensie z lubością przyglądał się tej dekadencji („Jak można oprzeć się powabem wielkich zmierzchów? Urok agonii unoszący się nad cywilizacją, która dotknęła JUŻ wszystkich możliwych problemów i wszystkie w cudowny sposób zafałszowała, jest bardziej pociągający niż nieskalana ignorancja, w której się ta cywilizacja poczęła”), paradoksalnie samem czując się także dekadentem. Czytanie go w czasach, w których znów widać poważne napięcia w systemie międzynarodowym, ale też kulturowym i cywilizacyjnym – rzuca ciekawe refleksy na współczesność.
Jednak Cioran zmaga się nie tylko cywilizacją, ale i z historią, religią, ale i samym człowiekiem. Słynna i znamienna dla jego twórczości wizja narodzin, jako momentu największej katastrofy dla każdej osoby, odsyła do niezwykle pesymistycznej optyki patrzenia na człowieka – i co za tym idzie – całej antropologii. To dobrze rymuje się z jego odczuciem, że historia została właściwie wyczerpana w kilku pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju: „Dramat ciekawości (Adam), pożądania (Ewa), zawiści (Kain) – tak zaczęła się historia, tak toczy się dalej i tak się skończy”, i konstatując, że „Intuicje początkowe niemal zawsze są definitywne. Należałoby bez przerwy je rozważać, odchodząc od nich tylko z zamiłowania do paradoksu”. Jednak religijność Ciorana – rozpięta między fascynacją Dalekim Wschodem a heterodoksyjnością Zachodu – wraz z wszystkimi herezjami i surowością mistyków, staje się też stałym elementem jego twórczości. Choć sam odżegnujący się od wiary, gardzący katolicyzmem, poszukuje i ciągle zahacza o transcendencję – jak sam pisał: „Nikt nie jest bardziej religijny ode mnie. Ani mniej. Jestem zarazem bliżej i dalej od Absolutu niż ktokolwiek bądź”. Paradoksalnie jednak, w Europe tak mocno już laicyzującej się („Ateizm rosyjski i ateizm hinduski: oba mają zabarwienie religijne. Za to francuski – wcale. Jest katastrofalnie laicki”) to właśnie jego głos, wyczulony na transcendencję – stwarza przestrzeń do dyskusji, sporu. Jest ożywczy w miejscu, gdzie często zaległa już cisza.
W tym numerze sięgamy do twórczości autora „Złego demiurga”, aby w przy okazji 25. rocznicy jego śmierci – spojrzeć na jego przewidywanie i intuicje filozoficzne. Co mówi nam Emil Cioran o kondycji człowieka i cywilizacji, którą buduje? W jaki sposób rozważa kwestie religijne i gdzie się wobec nich sytuuje? Czym jest i dokąd nas prowadzi w jego ujęciu historia? O tym wszystkim w tym numerze tygodnika.
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.