Niewątpliwie Polska od dłuższego czasu przeżywa gwałtowny spór, który dzieli społeczeństwo nie pozostawiając miejsca wolnego od politycznego pierwiastka. Jeżeli można użyć takiego porównania – wszystko jest naznaczone najcięższymi pierwiastkami o promieniotwórczej naturze. W kolejnych debatach, dyskusjach skoszarowane obozy zgodnie z logiką wojny wykuwają coraz to mocniejszy arsenał, a dalsze naloty nie pozwalają na ustaleniu pewnego konsensusu. Ale czy słusznie? Czy rzeczywiście mamy dziś do czynienia z dwiema wspólnotami politycznymi, które nie posiadają już innych punktów stycznych poza długim pasem frontu?
Obraz jest oczywiście bardzo niewyraźny – jak to zwykle bywa w przy próbie odczytania złożonego tworu, jedynie przy powierzchownej znajomości jego konturów. Kiedy jednak z pieczołowitością znawcy epigrafiki zaczętoby zdejmować kolejne warstwy naniesione z biegiem czasu na ten historyczny już palimpsest III Rzeczpospolitej, naszym oczom ukazałoby się wiele ciekawych i nie tak oczywistych często zapisów stanowiących pewien fundament dla obydwu zwaśnionych dzisiaj stron. Co ciekawe, ich miejsce leżałoby tam, gdzie nikt nie spodziewałby się ich odnaleźć – a jednak!
Polityka zagraniczna III Rzeczypospolitej – bo to właśnie o niej mowa – mimo doraźnych sporów, o które w gruncie rzeczy nie toczy się wielka debata, a jedynie wykonywane są ruchy z przesuwaniem akcentów – jest miejscem wielkiego konsensusu naszej wspólnoty politycznej. Wiele można by wymieniać miejsc, które znajdują się poza terenem „odwiecznego” (zdawałoby się!) agonu. Przyjrzyjmy się ze spokojem: stosunek do UE, nasza rola w strukturach europejskich, brak kwestionowania granic (polityki rewizjonistycznej), oparcie o Sojusz Północnoatlantycki czy też trzeźwy i krytyczny ogląd naszego wschodniego sąsiada – stanowią już całkiem pokaźny i fundamentalny katalog cech wspólnych. Z pewnością listę można by wydłużać.
Ten numer ma wyjątkowy charakter. Składa się bowiem z ankiet, które rozesłaliśmy po wielu publicystach, środowiskach czy ośrodkach zajmujących się polityką – jak to kiedyś mówiono (nie bez pewnej słuszności) – zewnętrzną. Otrzymaliśmy odpowiedzi, które publikujemy w tym numerze. Mamy nadzieję, że otwarta w ten sposób dyskusja ukaże nam wszystkim, że pomimo wielu różnic (często fundamentalnych) nadal stanowimy pewną jedność. Myślę, że warto szukać wspólnej agendy szczególnie, gdy za oknem widać niespokojne kołysanie drzew i niepewne chmury, a w naszym sąsiedztwie przewracane są płoty przy désintéressement najbliższego otoczenia.
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
(Projekt okładki: Michał Strachowski)