Pisarze i artyści zawsze towarzyszą swoim czasom. Gdy Polska odzyskiwała niepodległość po 123 latach zaborów, wydarzenie to odcisnęło piętno nie tylko w świecie politycznym i wspólnotowym II Rzeczpospolitej, ale znalazło także swoje odzwierciedlenie w wielkich powieściach, które próbowały uchwycić dynamikę przemian, nadzieje, ale też niebezpieczeństwa tego czasu. Tak powstały takie arcydzieła jak Przedwiośnie czy nieco już przykurzony Generał Barcz. Świat opisywany przez Żeromskiego czy Kaden-Bandrowskiego silnie zakorzeniony był w ówczesnej rzeczywistości, często ją nazywając lepiej i dosadniej niż mogli to zrobić publicyści i komentatorzy bieżącej polityki. Literatura – szczególnie ta pisana przez wielkie „L” – posiada narzędzia do oddania nie tylko konkretnych realiów, lecz także pewnych tendencji, które nie są często dostrzegane przez odbiorcę codziennej prasy, który z gazetą pod ręką surfuje po powierzchni epoki.
III Rzeczpospolita nie ma tego szczęścia co jej przed-PRL-owska poprzedniczka. Nawet Polska Ludowa poprzez Popiół i diament otrzymała przejmującą ilustrację rzeczywistości. Dzisiejsza Polska zdaje się znajdować w jakiejś ponurej galerii luster, które niechybnie zniekształcają jej obraz, raz to upiększając, czy to znów odchudzając, bez ukazania całości. Nie znalazła ani dobrych fotografów, nie mówiąc już o zgrabnym portreciście, który z namysłem pochyli się nad jej już nie tak młodą figurą. Oczywiście znalazło się kilku śmiałków, którzy starali się uchwycić ją niejako w biegu, ale powstał ni to zarys, ni to kontur, a prace niewiele mogły powiedzieć przechodniowi nie znającemu jej z bliska. Co więcej, III RP ma tak burzliwą historię, że skorzy do prostszych rozwiązań artyści uznali, że lepiej nie zgłębiać dziwnych meandrów dziejów poczciwej damy, a raczej skupić się na innych rzeczach portretując świat zgoła pozbawiony tych trudności.
Można by długo wskazywać różne działa ostatnich 28 lat, które nie chciały uchwycić istoty państwa, w którym żyjemy. A przecież Polska po 1989 r. to temat sam w sobie – aż kipi od tematów! Bezkrwawa rewolucja, przejęcie władzy przez część dawnej Solidarności, hybrydowe rządy, upadek PZPR, transformacja, uwłaszczenie nomenklatury, spory o lustracje, powstanie rynku medialnego, podział dawnej opozycji, powrót postkomunistów do władzy – by tylko spojrzeć na wydarzenia u jej progu, a przecież te ponad ćwierćwiecze mogło obdzielać chlebem nie tylko dziennikarzy, publicystów i komentatorów bieżącego życia politycznego, ale zapraszało do arcyciekawej narracji także twórców, reżyserów, pisarzy i scenarzystów – naprawdę aż dziw bierze, że tylko niewielu skorzystało z tej okazji!
Niewątpliwie jedną osób, które starała się uchwycić tę rzekę wydarzeń jest człowiek, który w dużej mierze często przesuwał jej brzegi. Bronisław Wildstein – bo o nim przecież mowa – to postać nietuzinkowa: współpracownik KOR, założyciel NZS w Krakowie, emigrant i korespondent Radia Wolna Europa, a w wolnej Polsce czołowy dziennikarz i publicysta, który zasłynął m.in. z ujawnienia IPN-owskiej listy, która przybierając jego nazwisko przeszła do historii wraz ze sporem o lustrację. Długo można by pisać o wątkach tej biografii, lecz warto zatrzymać się nad jeszcze jednym aspektem jego działalności – pisarstwem.
Niewątpliwie wiele z jego powieści odsłania niepiękną stronę transformacji, pracy mediów, dotykając nierzadko trudnych spraw, które nie uzyskały domknięcia w procesach historycznych – sam będąc przecież ich naocznym światkiem przeobrażał się w nieruchomego portrecistę z namaszczeniem dobierającym paletę barw. Bo właśnie Bronisław Wildstein jawi się jako przedstawiciel pisarstwa sięgającego po realne tematy dotykające wspólnoty politycznej, bez uciekania do nierzeczywistych kłopotów wykoncypowanego przez twórców świata, który z natury rzeczy nie posiada odniesień do zmagań współczesności. To może właśnie dzięki temu w jego książkach odnajdujemy obrazy dobrze znane nam ze sporów toczonych niemalże w bieżących wydaniach gazet, jednak bez spłycania, a wręcz z głębszym namysłem nad naturą klasycznych pojęć takich jak miłość, wiara, odkupienie czy przebaczenie
Jakim pisarzem dla nas jest Bronisław Wildstein i co nam o nas i otaczającej rzeczywistości mówi? Gdzie upatruje zagrożeń dla wspólnoty politycznej, z czym i kim prowadzi spór? Ten numer na pewno nie wyczerpie odpowiedzi na te kwestie. Mam nadzieję, że rzuci chociaż światło nie tylko na postać autora Doliny nicości, lecz także pomoże nam zanurzyć się w świecie, który nieczęsto chce być przedstawiony. Bo może właśnie świat nieprzedstawiony III Rzeczypospolitej doczekał się swojego odkrywcy?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
(projekt okładki: Michał Strachowski)