Niebawem poznamy kolejnego – już 45. – prezydenta największego mocarstwa świata. Następca po ośmiu latach rządów Baracka Obamy stanie naprzeciw wielkiego wyzwania zarówno wobec oczekiwań swoich obywateli na arenie wewnętrznej, jak też sojuszników i opinii międzynarodowej. A jest z czym się zmagać!
Podczas niespełna dekady rządów senatora z Illinois świat zmienił się nie do poznania. Właściwie, gdyby ktoś, kto zapadł w śpiączkę w 2008 roku i obudził się dzisiaj, miałby olbrzymi problem ze zrozumieniem otaczającego go świata. Dla porządku przywołajmy kilka faktów z kalendarium. Wycofanie wojsk z Iraku, arabska wiosna, wojna w Syrii, powstanie Państwa Islamskiego, ukraiński Majdan, aneksja Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy, Chiny kwestionujące dotychczasowy ład międzynarodowy, Brexit, napływ imigrantów, szerzący się terroryzm. To tylko niektóre aspekty polityki międzynarodowej, które wydarzyły się podczas dwóch kadencji Obamy. A przecież sam kryzys roku 2008, który był pierwszym poważnym wyzwaniem przed nowym prezydentem, w znacznym stopniu przemodelował dotychczasowy porządek ekonomiczny nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale powiązanych z nimi światowych rynków.
Oczywiście, nie można tego wszystkiego przypisywać lekką ręką administracji Obamy, jednak nie da się też uciec od faktu, że duża część wymienionych wyżej wydarzeń jest związana z polityką Stanów Zjednoczonych wobec konkretnych regionów. Przecież hasłem, które niosło senatora z Chicago była słynna fraza o nadziei i zmianie, która ma się dokonać po wyprowadzeniu „amerykańskiego samochodu z błota” dokonanego przez administrację republikanów. Zmiana miała nastąpić także w polityce zagranicznej – w realizacji zapowiedzi o wycofaniu wojsk z Iraku, przeprowadzeniu „resetu” z Federacją Rosyjską, unormowania stosunków z krajami muzułmańskimi czy też wreszcie późniejszą próbę przewartościowania polityki poprzez słynny pivot na Pacyfik. Gdy spojrzymy na dzisiejsze konsekwencje tych działań, ze zdziwieniem możemy spostrzec, jak szybko one nadeszły! Sami też doświadczyliśmy bolesnych skutków ogłoszonej w 70. rocznicę agresji sowieckiej decyzji o rezygnacji z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce – szczególnie, że ten fakt wydawał się ściśle korespondować z ogłoszonym kilka miesięcy wcześniej resetem na linii USA-Rosja.
Z drugiej strony polityka Baracka Obamy nie daje łatwo włożyć się do worka z napisem „niepowodzenia”. Dość realistyczne podejście do wyzwań stawianych przez zaczepną politykę Chin w regionie południowej Azji, budowa systemu umów TTP, TTIP, które z amerykańskiego punktu widzenia utrzymują i umacniają powojenny ład ekonomiczno-polityczny. Z kolei przeformułowanie polityki NATO względem tzw. „wschodniej flanki” poprzez wprowadzenie planów operacyjnych, a także ustanowienie „stałej rotacyjnej” obecności wojsk Sojuszu Atlantyckiego w naszej części regionu, każe docenić elastyczność i reagowanie na zachodzące zmiany w stosunkach sił.
Oczywiście, gdy przypomnimy sobie, że Barack Obama stał się u progu swojej prezydentury laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, jedynie za chęci i plany wprowadzenia zmiany w dotychczasowej polityce amerykańskiej – z perspektywy czasu może ogarnąć nas pusty śmiech. Choć nie bez smaku można odnotować, że przemówienie, którym uraczył norweską komisję przypominało do złudzenia zdania wypowiadane przez jego poprzednika.
A zatem jaki świat zostawia po sobie Barack Obama? Czy jego polityka zostawiła świat bezpieczniejszym, czy też w stadium rozwijających się międzynarodowych niepokojów? A może to ostatni prezydent, który rządził krajem o potencjale hegemona? Warto przed pasjonującą rywalizacją Hillary Clinton i Donalda Trumpa na chwilę zatrzymać się, aby spojrzeć na panoramę, którą pozostawił po sobie Barack Obama.
Jan Czerniecki
(Projekt okładki Michał Strachowski)