Dzięki neoliberalnej globalizacji i amerykańskiemu prymatowi w świecie po 1989 roku liberalna demokracja zyskała pozycję idei dominującej, ale dzisiaj rości sobie prawo wyłączności. Czy słusznie? – pyta prof. Marek A. Cichocki w felietonie na łamach „Rzeczpospolitej”.
Liberalna demokracja jest dzisiaj na sztandarach integracji europejskiej oraz tych rządów w UE, które walczą z populizmem. Stała się właściwie najbardziej dominującą, ortodoksyjną ideą, wokół której skupiają się obrońcy pozimnowojennego zachodniego świata. Jan-Werner Müller, czołowy obecnie analityk populizmu, stwierdza wręcz, że mówienie o innej demokracji, na przykład nieliberalnej, nie ma sensu ani racji bytu, bo istnieje wyłącznie jeden rodzaj demokracji i jest nią demokracja liberalna.
Czy to nie chrześcijańska demokracja była ideą leżącą u podstaw powojennej integracji w Europie?
Taka bezalternatywność zawsze budzi intelektualną przekorę. Więc kiedy słyszę ludzi pokroju Müllera, od razu chce mi się zadać pytanie: no dobrze, ale co w takim razie na przykład z chrześcijańską demokracją? Czy to nie chrześcijańska demokracja była ideą leżącą u podstaw powojennej integracji w Europie? Schuman, De Gasperi, Adenauer, a później także Kohl – czy oni wszyscy nie byli twórcami europejskiej demokracji, która odwoływała się do idei wolności, także tej gospodarczej, ale była też głęboko zakorzeniona w tradycji chrześcijaństwa? A z naszego polskiego podwórka Mazowiecki, który uważał, że chrześcijańska demokracja jest zasadniczą polityczną i ideową emanacją współczesnej integracji europejskiej – co z nim?
Dzięki neoliberalnej globalizacji i amerykańskiemu prymatowi w świecie po 1989 roku liberalna demokracja zyskała pozycję idei dominującej, ale dzisiaj rości sobie prawo wyłączności. Czy słusznie? Żeby nie było wątpliwości: relacja między liberalizmem i demokracją jest jednym z najważniejszych punktów naszej wspólnej zachodniej tradycji politycznej, także jedną z ważniejszych kwestii sporu. Ale nie jest jedynym. W wyniku skandali, kompromitacji i nieudolności kolejne partie chrześcijańsko-demokratyczne na Zachodzie odchodziły do historii, ale ich idee, szczególnie w kontekście obecnego kryzysu europejskiej tożsamości, także kryzysu ekonomicznego i migracyjnego, pozostają ogromnym potencjałem.
Za sprawą dwóch ambitnych polityków, Macrona i Orbána, w przyszłym roku ociekające zwykle nudą wybory do Parlamentu Europejskiego mogą stać się polem fascynującego sporu ideowego między zwolennikami liberalnej i chrześcijańskiej demokracji. Nie lubię ani Macrona, ani Orbána, ale życzę im powodzenia, bo dzisiaj jedyny ratunek dla Europy widzę w powrocie do świata idei, na których zawsze była zbudowana.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1966) – filozof, germanista, politolog, znawca stosunków polsko-niemieckich. Współtwórca i redaktor „Teologii Politycznej”, dyrektor programowy w Centrum Europejskim w Natolinie i redaktor naczelny pisma „Nowa Europa. Przegląd Natoliński”. Profesor nadzwyczajny w Collegium Civitas (specjalizuje się w historii idei i filozofii politycznej). Były doradca społeczny Prezydenta RP. Publikuje w prasie codziennej i czasopismach. Razem z Dariuszem Karłowiczem i Dariuszem Gawinem prowadzi w TVP Kultura program „Trzeci Punkt Widzenia”. Autor książek, m.in. „Północ i Południe. Teksty o polskiej polityce, historii i kulturze” uhonorowanej nagrodą im. Józefa Mackiewicza (2019) Więcej>