Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Sie ściemnia

Sie ściemnia

Opis zniszczenia Palmiry przez „brodatych, odzianych w czerń zelotów, uzbrojonych w kamienie, żelazne pręty i niezłomne poczucie słuszności” (krótko mówiąc: mnichów) pozwala każdemu smakoszowi migawek telewizyjnych błyskotliwie skojarzyć wyznawców „naszego dobrego Zbawiciela” z talibami i oddziałami ISIS – pisze Wojciech Stanisławski w nowym felietonie z cyklu „Barwy kampanii”.

Nazywanie rzeczywistości w kontrze do istniejących interpretacji było przez stulecia solą rewolucji naukowych. Im więcej jednak w manifeście badacza żaru, z jakim zarzuca elitom kłamstwo i manipulację oraz zapowiada ukazanie ukrywanej dotąd prawdy, tym poważniejsze można żywić podejrzenia pod adresem takiego rewelatora.

Demaskacji, podejmowanych pod hasłem „pokażemy, jak jest naprawdę”, historia nauki i myśli społecznej zna na tuziny. Wiek XX rozpoczynał się pod znakiem „Protokołów mędrców Syjonu”. ich czytelnicy przecierali oczy, zdumieni bezmiarem perfidii i przebiegłością spiskowców, których knowania tak długo pozostawały niezauważone. Poszukiwania ukrytych Żydów, masonów i trockistów zajmowały odtąd czytelników popołudniówek oraz bezsennych funkcjonariuszy służb przez kolejne pół wieku. Kiedy zaś czasy nieco złagodniały, na Zachodzie zaroiło się od poszukiwaczy ukrywanej przez władze prawdy o latających talerzach.

A jednak ciągle były to złote czasy myślenia racjonalnego. Dopiero nowe narzędzia komunikacji oraz podszyty populizmem egalitaryzm („za kogo się niby mają ci naukowcy?”) przyniosły wysyp samorodnych ekspertów w każdej właściwie dziedzinie. Przy czym, rzecz jasna, mamy do czynienia z paletą postaw: zdarzają się badacze kwestionujący poszczególne ustalenia czy pewniki, zdarzają się szaleńcy, potocznie określani mianem foliarzy, którzy całkowicie stracili kontakt z rzeczywistością i ze swadą prawią o płaskiej Ziemi, lewoskrętnej witaminie C oraz truciznach, rozpylanych przez reptilian. Większość entuzjastów ujawniania ukrytej prawdy sytuuje się jednak między tymi dwoma praktykami: najczęściej sięgają do kilku faktów od dawna funkcjonujących w obiegu naukowym, które przedstawiają jako przełomowe, nowatorskie, dotąd wyklęte przez cenzurę ustalenia – i odwołując się do nich, budują całościowe, spójne interpetacje zajmującego ich wycinka świata. Tak było z autorami, kwestionującymi bądź to samą epidemię covid-19, bądź użyte przeciw niej lekarstwa. Tak było (i jest) z geopolitykami, którzy wychodzili od błyskotliwego podziału na Heartland i Rimland – po czym używali tego rozróżnienia dla wytłumaczenia wszystkiego, co wydarza się na scenie międzynarodowej. Tak bywa z dietetykami, z rasistami i tropicielami uprzedzeń rasowych, z przeciwnikami i entuzjastami nowych źródeł energii.

Dla powodzenia takich inicjatyw decydujące jest oczywiście audytorium. Musi ono składać się z ulubionej pożywki ruchów masowych, czyli półinteligentów. Pasterze (postacie, niestety, odchodzące z realnych pastwisk na redyk mitu) i inni ludzie prości nie wdawaliby się w dywagacje o reptilianach, deep state czy amantadynie, bo już na wiadomość, że po skórze chodzi im mikrob z ogonem długim na dwie albo i trzy wiorsty czapka spadałaby im na oczy. Trzeba być półinteligentem, czyli kojarzyć trochę niepowiązanych ze sobą faktów ze szkoły średniej, w sam raz tyle, by znać odpowiedź na część pytań w teleturnieju, a do tego żywić gorącą nieufność wobec wszystkiego, co ONI próbują nam wcisnąć. Z takim bagażem można już rozmawiać o ekonomii, fizyce podróży kosmicznych i leczeniu nowotworów. I, naturalnie, o historii cywilizacji.

Nie tylko specjalistów może rozbawić apostolski zapał, z jakim Nixey wybiera rodzynki z tortu przeszłości, by ukazać prymitywizm, okrucieństwo, wyrachowanie oraz brzydotę fizyczną chrześcijan

Płaszczyznę do takiej rozmowy stworzyła kilka lat temu absolwentka filologii klasycznej w Cambridge, Catherine Nixey. Dobrze sformatowana już w dzieciństwie (nota na skrzydełku książki przedstawia ją jako „córkę byłej zakonnicy i byłego mnicha”, co jest może ryzykowne translatorsko – termin „zakonnik” był widać redakcji nieznany – ale pozwala sobie wyobrazić atmosferę domu rodzinnego, wolnego od uprzedzeń) zadebiutowała książką „Ciemniejący wiek” („The Darkening Age”, 2017; wyd. polskie 2023) w której nie tylko UJAWNIA fakty tak dotąd ukryte przed światem jak śmierć Hypatii czy istnienie monety, na której Konstantyn Wielki figuruje „w towarzystwie boga przypominającego Apolla” – lecz generalnie, przestawia chrześcijan jako barbarzyńską, występną, choć zarazem pełną zahamowań seksualnych, cyniczną, a jednocześnie fanatyczną tłuszczę, która zniszczyła kwitnącą, światłą i tolerancyjną cywilizację antyczną.

Nie tylko specjalistów może rozbawić apostolski zapał, z jakim Nixey wybiera rodzynki (dla sympatyków angielskich idiomów – wisienki) z tortu przeszłości, by ukazać prymitywizm, okrucieństwo, wyrachowanie oraz brzydotę fizyczną chrześcijan, pastwiących się nad posągami, manuskryptami, wyznawcami Izydy i Mitry, wdowami i sierotami. A już opis zniszczenia Palmiry przez „brodatych, odzianych w czerń zelotów, uzbrojonych w kamienie, żelazne pręty i niezłomne poczucie słuszności” (krótko mówiąc: mnichów) pozwala każdemu smakoszowi migawek telewizyjnych błyskotliwie skojarzyć wyznawców „naszego dobrego Zbawiciela” z talibami i oddziałami ISIS.

Jedna rzecz to powstanie tego pamfletu we współczesnej Wielkiej Brytanii, z tradycją podobnego odczytywania późnego antyku sięgającą czasów Edwarda Gibbona. Inna rzecz, że członek Royal Society, mimo wszystkich swych uprzedzeń, okryłby chyba głowę płaszczem na widok bezbrzeżnej pogardy, z jaką Nixey opisuje mnichów – „wychudzonych i upiornych”, którzy żywią jedną intencję - „zniszczyć Radość”. Oświeceniowy historyk doznał, jak wspomina, wstrząsu, 15 października 1764 roku, siedząc wśród ruin Kapitolu i słysząc „bosonogich braciszków odprawiających nieszpory”. Kto wie, jakiego wstrząsu doznała Catherine, by pożeglować po bezbrzeżnych wodach prezentyzmu, oskarżając chrześcijan o budowę „tysiącletniej opresji teokratycznej” i „wymazanie świata kultury klasycznej ze stronic historii”?

Znacznie jednak bardziej zajmująca jest recepcja tego pamfletu we współczesnej Polsce. Wydawnictwo Filtry nie tylko zamówiło posłowie pióra samego Stanisława Obirka, z pyszną frazą „Jak wiadomo [podkr. WS] od wielkiego triumfu w IV stuleciu aż do połowy XX wieku chrześcijanie niszczyli obce im tradycje religijne wszelkimi sposobami”, lecz i zadbało, by książka trafiła w ręce uważnych, bezstronnych czytelników. Już w grudniu ubiegłego roku, akurat pod choinkę, zalecił jej lekturę na łamach „Gazety Wyborczej” autor z tak poważnym dorobkiem w zakresie studiów nad późnym antykiem jak Łukasz Orbitowski. Dziś jej prawdy („tak naprawdę to rzekomo prześladowani chrześcijanie byli prześladowcami. Odpowiadają za zniszczenie niemal całej antycznej kultury w imię prymitywnego zabobonu”) popularyzuje w swoim programie, w dążeniu do prawdy niepomny nawet na pleonazm „prymitywny zabobon” Tomasz Sekielski. Gwarantuje to sukces i książce, i wydawnictwu, szkoda, że Jerzy Urban nie będzie już mógł wziąć udziału w promocji najnowszej książki badaczki („Heretic: Savior, Lover, Killer – The Many Lives and Deaths of Jesus Christ”), którą Filtry zapewne również zechcą przybliżyć polskim odbiorcom. Wszystko to pięknie, ja jednak, wspominając starożytną anegdotę o migrenie, profesorze Aleksandrze Gieysztorze i Albinie Siwaku, mam nieodparte wrażenie, że polscy intelektualiści, którzy postrzegają siebie jako kontynuatorów refleksji Edwarda Gibbona, są w rzeczywistości wychowankami Józefa Putka, autora wielokrotnie wznawianej w Polsce Ludowej pracy pt. „Mroki Średniowiecza”.

Wojciech Stanisławski

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.