„Każdemu szlachcicowi wolno przemawiać bezkarnie, wypowiadać wszystko, co mu przyjdzie do głowy, choć może to wywołać poważne zaburzenia [
„Każdemu szlachcicowi wolno przemawiać bezkarnie, wypowiadać wszystko, co mu przyjdzie do głowy, choć może to wywołać poważne zaburzenia [...]” – pisał z nie lada wzburzeniem u schyłku XVI wieku pewien angielski podróżnik goszczący w Rzeczpospolitej. Dla ówczesnego człowieka z Zachodu – świeżego pogorzeliska po wewnętrznych konfliktach i wojnach religijnych – taka ekstrawagancja była wręcz nie do pomyślenia! Oto naród dyskutuje w sposób wolny nie tylko o rzeczach politycznych i wspólnych, ale i o religijnych aspektach i dystynkcjach – spierając się, lecz nie walcząc zaciekle. Bez stawiania stosów i spraw na skraju wojny domowej.
Dla ówczesnego człowieka z Zachodu – świeżego pogorzeliska po wewnętrznych konfliktach i wojnach religijnych – taka ekstrawagancja była wręcz nie do pomyślenia!
Warto jednak zacząć od początku. 31 października przypada 500. rocznica wywieszenia 95 tez przez Marcina Lutra na drzwiach katedry w Wittenberdze. Jest to symboliczna data, która dała początek rozłamowi wewnątrz Kościoła i stanowi moment, od którego oblicze Europy zaczęło odznaczać się głębokimi bliznami i otwartymi ranami, które do dziś tworzą poważne wyzwania. Ten moment to nie tylko polityczna i duchowa konwersja niemieckich krajów, która do DNA późniejszego niemieckiego narodu wpisze – coś co Feliks Koneczny nazwie protestanckim bizantynizmem, ale także początek krwawych wojen we Francji i zerwania wspólnoty pomiędzy Anglią a Rzymem. Każdy ten epizod reformacji wyznacza kolejny aspekt jej destrukcyjnego potencjału.
Polska reformacja miała jednak zgoła inne oblicze. Jej powoli aplikowane dawki nie stworzyły wstrząsu organizmu państwowego, a raczej zaszczepiły ją na niebezpieczne trendy. To tu część szlachty, przyjmując nową konfesję, była zdolna pokierować wielkimi przedsięwzięciami znaczącymi się ważnymi dziełami - ruchem egzekucyjnym, wprowadzeniem konfederacji warszawskiej czy wykształceniem całego modelu edukacyjnego, którego pokłosie da się jeszcze dostrzec w XVIII wieku.
Jednak to nie wszystko! Niejaki ferment zamiast zapachu zgnilizny sprawił, że dyskurs wewnątrz wspólnoty politycznej urósł i stał się niezwykle twórczy i ożywczy. Przecież to w Rzeczypospolitej działały takie postaci, jak Jan Firlej – marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski; Mikołaj Sienicki – wielokrotny marszałek sejmowy czy choćby Mikołaj Rej. A przecież to tylko kilka nazwisk z długiej listy polskich zwolenników reformacji i jej popleczników. To nie przypadek, że katolicka szlachta na swoich przedstawicieli często wybierała zwolenników Lutra czy Kalwina. Ba! To ta grupa była odpowiedzialna za stworzenie – w momencie zawieruchy dziejowej i osłabienia fundamentu państwa podczas bezkrólewia – bezprecedensowego aktu tolerancji wyznaniowej: konfederacji warszawskiej.
Gdy zajrzymy do polskiego dworu czy nawet ziemiańskich kółek XVI-wiecznej Polski, to z łatwością dostrzeżemy, że ulubioną lekturą całej szlachty była poezja tworzona zgodnie przez katolickich, kalwińskich i ariańskich autorów. Po chwili być może z lekkim zdumieniem (podobnym do tego, które przejawiał cytowany powyżej angielski podróżnik) odnajdziemy w dorobku najbardziej katolickich poetów, wiersze honorujące ich dysydenckich przyjaciół, mecenasów i protektorów. Co więcej, nawet jezuicki teatr posiadał swój powab nęcący rzesze różnowierców, których wiódł w progi kolegiów zakonnych czy kościołów katolickich! Rzeczpospolita to także państwo, w którym w 40. latach XVI w. Stanisław Hozjusz rozmawiał przyjaźnie z Andrzejem Fryczem Modrzewskim, a podobne dyskusje toczyły się na wielu dworach możnowładczych (także biskupich!), na uniwersytetach czy nawet na królewskim dworze. Rzeczpospolita to państwo, w którym swoje miejsce znajdzie Jan Łaski (starszy) – prymas Polski wraz ze swoim bratankiem – Janem Łaskim zaszczepiającym kalwinizm na tych ziemiach kalwinizm.
Reformacja wzbudziła w Polsce prąd intelektualny, który dodał jej ożywczego wstrząsu bez zostawiania głębokich urazów. Rzeczpospolita i jej obywatele okazali się nie tylko roztropni politycznie – potrafiąc rozdzielać interes religijny od państwowego, ale także twórczy w przetwarzaniu nowych trendów, które druzgotały i łamały Europie dotychczasowy kręgosłup. To konfrontowanie się z zastaną rzeczywistością podług własnej formy uwidacznia ciekawy i twórczy model (re)formacji po polsku. Warto do niego sięgać także współcześnie.
Jan Czerniecki
Redaktor Naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.