„Sztukę można określić jako wysiłek ducha,dążący do oddawania najwyższejsprawiedliwości widzialnemu światu”Joseph ConradKalendarium rocznic mierzonych swą „okrągłością” pozwala nam często sięgać do postaci i tradycji, które przykurzone i skazane na bezruch leżą w niedostępnych annałach, albo zbrązowiałych tak silnie, że nie pamiętamy nic poza obiegowym credo o długości twitterowej pointy
„Sztukę można określić jako wysiłek ducha,
dążący do oddawania najwyższej
sprawiedliwości widzialnemu światu”
Joseph Conrad
Kalendarium rocznic mierzonych swą „okrągłością” pozwala nam często sięgać do postaci i tradycji, które przykurzone i skazane na bezruch leżą w niedostępnych annałach, albo zbrązowiałych tak silnie, że nie pamiętamy nic poza obiegowym credo o długości twitterowej pointy. Każda sposobność do odkrycia jednych i drugich zdaje się być momentem podobnym do sięgnięcia do starego albumu z rodzinnymi fotografiami – niby to wszystko już znamy, a jednak dostrzegamy nowe konteksty, a i stare nas ciągle wzruszają. Sięganie do nich pozwala nam je wydobyć, a mierzenie się z nimi – aktualizować, czyli czynić na nowo kulturotwórczymi.
Rok Conradowski i szczególna data 3 grudnia, kiedy to przypada 160. rocznica urodzin jednego z najsłynniejszych pisarzy przełomu XIX i XX wieku – Josepha Conrada – to właśnie ten moment, gdy na nowo możemy się przyjrzeć fenomenowi postaci, która tak silnie wpisała się w dzieje literatury. A przecież – jest się komu przyglądać i kogo czytać! Ten angielski pisarz polskiego pochodzenia, nie dość, że na trwałe zadomowił się w kulturze Zachodu powodując tam własnym dorobkiem silny twórczy ferment (by sięgnąć tylko do nazwisk, które go ekranizowały: Coppola, Scott, czy Wajda!), to z pewnością spowodował także uniwersalizację typowo polskiego toposu – silnego przywiązania do wartości i moralności.
Zacznijmy jednak od początku. Urodzony w szlacheckiej i patriotycznej rodzinie w Berdyczowie (mieście-emanacji ducha wielonarodowej Rzeczypospolitej!) - Józef Korzeniowski to postać, która w sobie splata los polskiego doświadczenia tamtych czasów: represje, zesłanie na wschód, którego konsekwencje przeradzają się w trwałą emigrację na Zachód. Jednak to nie tylko ten bieg wydarzeń uczynił z niego jednego z najbardziej poczytnych autorów z tej epoki. Tym elementem było morze i doświadczenie, które na nim zdobył przeniesione piórem na karty wielkiej literatury.
Conrad to postać-stop kultur polskiej, francuskiej i brytyjskiej, potrafiąca wyczuć silnie bijące tętno Zachodu. Jednak nie robi tego jedynie z pietyzmem malarzy doby akademizmu, których prace choć imponujące, nie mierzą się z realiami swojego świata. Stawia na wymierzanie sprawiedliwości i ukazywania splotów, których niepodobna łatwo zignorować, czy obejść. Co więcej, sięga głębiej do źródeł (często tych zatrutych), aby unaocznić niebezpieczne manowce ówczesnej kultury i jej niebezpiecznych odchyleń w dobie nowoczesności.
Jednak przecież, to czucie i słuch na konsekwencje przemian dokonujących się w świecie, oddawane w twórczości, aż często aż skrzą się polskimi strofami! Czy nie możemy usłyszeć echa tej niechęci do kolonializmu w polskim losie państwa rozczłonkowanego i poddanego imperialnym praktykom? Czy silne stanie za zasadami z metafizycznym wręcz poczuciem obowiązku jako imperatywu kategorycznego, czy etosem rycerskim tak silnie zakorzenionym w etosie szlacheckim (później inteligenckim) – nie czyni nam Conrada, jednak z powrotem Józefem Korzeniowskim, sąsiadem czującym tak bardzo po polsku?
Otóż to nie przypadek, że autor „Lorda Jima” kształtował polskie sumienie, a także dobrze z nim współbrzmiał. Dostrzeżony przez Żeromskiego, dawał pokoleniu Kolumbów podstawy do działalności w trudnej próbie czasów okupacji, by w warunkach komunizmu pociągać za sobą Heberta, Stefana Kisielewskiego czy późniejsze pokolenie Solidarności. Jednak Conrad – pisarz czasów próby i twardego charakteru – w III RP już tak nie pociągał, nie nęcił, mimo wciąż żywej recepcji na Zachodzie. Czy ten spadek należy wiązać z kryzysem etosu służby, nadwątleniem sił inteligencji? A może trudno jest mieć za wzór jednocześnie Makiawela i Conrada – tu Polska potransformacyjna postawiła na innego bohatera meblującego odniesienia do potrzebnej temu projektowi aksjologii.
W tym numerze naszego pisma chcemy spojrzeć na rolę Conrada w ukonstytuowaniu punktów odniesienia dla kolejnych pokoleń polskiej inteligencji, a także zastanowić się nad uniwersalizacją polskiego doświadczenia w jego twórczości i jej oszałamiającej recepcji. Co sprawia, że Conrad tak nas pociąga frapuje i zmusza do konfrontacji?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.