Dokonana ostatnio korekta reformy edukacji oznacza, że młodzież ma ograniczoną możliwość zapoznania się w szkole z problematyką, która dotyczy ich funkcjonowania w złożonym życiu publicznym – mówił prof. Piotr Załęski w rozmowie dla „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „KEN. Poszukiwanie nowoczesnej formy”.
Weronika Maciejewska (Teologia Polityczna): Na poziomie deklaratywnym, rezultatem edukacji obywatelskiej w systemie edukacji powinno być kształtowanie postaw świadomej partycypacji młodzieży w życiu społecznym i obywatelskim. Czy rok 1989 jest właściwą cezurą w zmianie modelu edukacji obywatelskiej w Polsce?
Piotr Załęski (politolog i etnolog): Rok 1989 zarówno społecznie, jak i w dyskursie naukowym często bywa traktowany jako pewien przełom, natomiast w realiach polityki edukacyjnej państwa oznaczał on koniec funkcjonowania pewnego modelu edukacji obywatelskiej, ale przez kilka lat nie skonstruowano modelu nowego.
Przez okres trwania realnego socjalizmu w szkołach realizowany był przedmiot obejmujący wiedzę o społeczeństwie i państwie. Nazywał się on różnie – na początku Polski Ludowej była to wiedza o Polsce i świecie współczesnym, później mieliśmy wychowanie obywatelskie czy propedeutykę nauki o społeczeństwie i w końcu wiedzę o społeczeństwie. W okresie realnego socjalizmu dominowała ideologizacja treści przedmiotu, której natężenie było zróżnicowane. Przedmiot ten w głównej mierze służyć miał upowszechnianiu informacji o systemie politycznym i społeczno-ekonomicznym PRL-u jako właściwym. Nie budował on w związku z tym wartości związanych ze społeczeństwem obywatelskim w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia. Oczywiście, przekreślono także model wychowania obywatelskiego – i szerzej: edukacji z nauk społecznych – z II RP.
Model z okresu międzywojennego został – jak się wydaje zapomniany – także w kontekście budowy przedmiotu i po 1989 roku. Choć należy podkreślić, że podstawa programowa do przedmiotu WoS w szkole podstawowej, którą wytworzono w ramach reformy minister Zalewskiej, a która obowiązuje do dziś, została napisana zgodnie z koncepcją kręgów środowiskowych. Edukacja obywatelska obejmuje tu zatem – zgodnie z międzywojennymi zaleceniami metodycznymi – treści prezentowane od kręgów najbliższych uczniowi do dalszych, tj. od rodziny poprzez szkołę, społeczność lokalną, naród w znaczeniu etnicznym i politycznym, państwo aż do wspólnoty międzynarodowej.
Jak wówczas, w okresie międzywojennym prezentował się model edukacji obywatelskiej?
W początkowym okresie II RP wytworzono bardzo ciekawy model edukacji obywatelskiej i tej z zakresu nauk, które dziś określamy jako nauki społeczne. W ocenie modelu abstrahuję od tego, na ile edukacja ta była upowszechniona we wszystkich szkołach w Polsce, chociaż należy zaznaczyć, że przynajmniej od poziomu miasta powiatowego była obecna.
Już w szkole powszechnej kształcenie miało odbywać się w ramach wydzielonego przedmiotu z zakresu nauk społecznych – przedmiotu: nauka o Polsce współczesnej. Po części obejmował on treści z zakresu geografii społeczno-ekonomicznej i geografii politycznej, po części zawierał elementy socjologiczne, a wreszcie dotyczył wiedzy o ustroju czy polityce kulturalnej państwa. W niektórych podręcznikach wiedza o ustroju czy instytucjach kultury była prezentowana tak, aby pokazać uprawnienia, możliwości jednostki w państwie. Nie był to przedmiot zideologizowany, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zalecało czy w procesie nauczania, czy jako pomoc dla nauczyciela różne opracowania. Przykładowo, równo 100 lat temu mieliśmy zarekomendowane do nauczania szkolnego dwa podręczniki: świetny w mojej ocenie, napisany w konwencji swoistej rozmowy nauczającej podręcznik Ludomira Sawickiego i Heleny Witkowskiej oraz encyklopedyczny podręcznik Anieli Gruszeckiej-Nitschowej. Jeśli miałbym określać ideologiczne odchylenie tych podręczników, to w przypadku tego pierwszego mamy uwypuklony solidaryzm społeczny, a tego drugiego – wątki, które dziś byśmy uznali za nacjonalistyczne.
Jeszcze w latach 20. XX wieku pojawiła się krytyka tego modelu, której symbolem są wypowiedzi podczas zjazdu historyków w 1925 roku. Dominującym wątkiem były trudności nauczycieli w uczeniu tak interdyscyplinarnego przedmiotu, stąd – nieco przewrotnie – już po zamachu majowym w Ministerstwie podjęto decyzję, by uczyli go geografowie. W końcu, utrzymując w pełni treści przedmiotu, podzielono je między geografię i historię – uczono ich dalej jako wyodrębnionych w ostatniej klasie szkoły powszechnej. Podobnie – w szkole powszechnej i w gimnazjum – sprawę rozwiązano w reformie ministra Jędrzejewicza, choć w przypadku tej reformy liceum miało być tą szkołą, w której treści te wyodrębniono ponownie dla oddzielnego przedmiotu – przedmiotu o nazwie Zagadnienia życia współczesnego.
W kontekście obowiązującego w Polsce Ludowej oraz współcześnie modelu edukacji obywatelskiej warto podkreślić jeszcze jedną cechę modelu międzywojennego – cechę związaną z czasem przeznaczonym na realizację wskazanych treści. Na przykład, w szkole powszechnej – niezależnie, czy był to odrębny przedmiot, czy jego treści stanowiły geografię czy historię – na edukację tę przeznaczono w ostatniej klasie 4 godziny w tygodniu. Czas był zatem większy niż w każdej z późniejszych epok, a proporcja między edukacją historyczną a społeczną była inna niż później – przykładowo, w szkole powszechnej II RP, gdzie edukacja historyczna miała być realizowana przez 6 godzin w cyklu (po 3 godziny w tygodniu przez dwa lata), proporcja ta wynosiła 2/3 (1 do 1,5), a w szkołach wyższych typów na ogół 1:2.
A jak dziś przedstawiają się te proporcje? Ile czasu poświęca się na zajęcia z zakresu edukacji obywatelskiej w porównaniu z lekcjami historii?
Dzisiejsze proporcje są zupełnie inne, a oznaczają one obniżenie roli edukacji obywatelskiej w stosunku do edukacji historycznej. W reformie minister Zalewskiej powrócono do dawnego rozkładu godzin obu przedmiotów: w szkole podstawowej na nauczanie historii przeznaczono 9 godzin w cyklu, a na nauczanie WoS-u – 2 godziny, w maturalnej szkole ponadpodstawowej w nauczaniu obowiązkowym – czyli bierzemy pod uwagę tylko tzw. zakres podstawowy przedmiotów – wartości te to odpowiednio 8 i 2 godziny w cyklu. W stosunku do okresu wprost poprzedzającego tę reformę możemy mówić o generalnie takiej samej liczbie godzin przeznaczonych na edukację obywatelską i o wzroście godzin na realizację edukacji historycznej.
Ostatnia korekta reformy minister Zalewskiej dokonana przez ministra Czarnka to likwidacja WoS-u w nauczaniu obowiązkowym w szkołach ponadpodstawowych i przerzucenie części jego treści do nowego przedmiotu: historia i teraźniejszość. Decyzja ministra Czarnka zwiększa zatem jeszcze bardziej ilość edukacji historycznej, a zmniejsza – obywatelskiej. Dziś uczniowie klas pierwszych i drugich maturalnych szkół ponadpodstawowych mają mieć w całym cyklu nauczania 7 godzin historii i 3 godziny HiT-u, w którym to przedmiocie także dominują treści historyczne. Analiza podstaw programowych obu przedmiotów wskazuje na proporcję treści 1 do 9 – na realizację treści historycznych w szkole ponadpodstawowej jest 9 razy więcej czasu niż na realizację treści z zakresu edukacji obywatelskiej. Po korekcie ministra Czarnka w toku całej edukacji – w szkole podstawowej i maturalnej szkole ponadpodstawowej – uczeń ma łącznie co najwyżej 3 godziny w cyklach treści związanych z edukacją obywatelską, a 18 godzin w cyklach treści związanych z edukacją historyczną. Proporcja wynosi zatem generalnie 1 do 6. Zbliżamy się więc do proporcji z okresu realnego socjalizmu, bo – paradoksalnie – to wówczas wypracowano tak szeroki ilościowo model nauczania historii, a bywały okresy, w których edukacja obywatelska była uczona przez jedną godzinę tygodniowo wyłącznie w jednej klasie.
W jaki sposób wdrażano nauczanie WoS-u po okresie realnego socjalizmu i jak wraz z upływem czasu zmieniał się zakres poruszanej w ramach tego przedmiotu problematyki?
Na początku nie do końca wiedziano, czego należy uczyć na przedmiocie, a na początku lat 90. był to przedmiot, z którego można było zdawać maturę ustną. Pierwszy podręcznik dopuszczony przez Ministerstwo do użytku szkolnego w szkołach ponadpodstawowych pojawił się dopiero w 1996 roku, a jednocześnie przedmiot wcześniej stracił status przedmiotu maturalnego. Status ten przywrócono w przypadku matury ustnej w 2002 roku, a od 2005 roku WoS jest jednym z przedmiotów, który można wybrać na państwowym, zewnętrznym egzaminie maturalnym.
Należy podkreślić, że jeszcze w latach 90. XX wieku w budowę szkolnej edukacji obywatelskiej zaangażowane były różne środowiska. Na niektórych uczelniach na kierunkach politologicznych, socjologicznych organizowano kształcenie studentów w tym zakresie oraz dokształcenie nauczycieli. Przedmiotu dalej na ogół uczyli nauczyciele historii, choć poprzez wskazane działania z czasem rosła liczba osób wyedukowanych do kompetentnej realizacji nauczania WoS-u w zakresie dzisiejszych nauk społecznych. Jeszcze w latach 90. projektowano treści przedmiotów związanych z edukacją obywatelską, które pilotażowo wprowadzano w niektórych szkołach. W proces ten zaangażowane były także organizacje pozarządowe.
W drugiej połowie lat 90. w WoS-ie dominowały treści związane z państwem i polityką, a niemało było także treści stanowiących elementy socjologii, ekonomii czy problematyki stosunków międzynarodowych oraz praw człowieka. W wyniku reformy zapoczątkowanej przez ministra Handkego treści ekonomiczne zostały w szkołach ponadpodstawowych wydzielone w osobny przedmiot: podstawy przedsiębiorczości, a zachowano je w WoS-ie w gimnazjum. W WoS-ie w szkołach ponadgimnazjalnych pojawiła się problematyka prawna w rozumieniu szerszym niż wyłącznie elementy prawa konstytucyjnego i praw człowieka.
W drugiej połowie lat 90. w WoS-ie dominowały treści związane z państwem i polityką, a niemało było także treści stanowiących elementy socjologii, ekonomii czy problematyki stosunków międzynarodowych oraz praw człowieka
Dokładniejsze porównanie treści przedmiotu w zamiarach prawodawcy jest możliwe od reformy minister Hall. Wówczas podstawy programowe zaczynają być bowiem obszernymi dokumentami, a ich zapisy to nie zapisy haseł treściowych, ale wiedzy i umiejętności, jakie uczeń powinien nabyć – podstawy te są napisane językiem wymagań. Porównanie podstaw programowych z reformy minister Hall i reformy minister Zalewskiej pokazuje w mojej ocenie, że – mimo różnic, głównie metodycznych – wypracowano swoisty kanon treści przedmiotu. Używając nazw z reformy minister Zalewskiej, w WoS-ie były cztery bloki: Człowiek i społeczeństwo, Państwo i polityka, Prawo i prawa człowieka oraz Zagadnienia międzynarodowe. W obu podstawach programowych mamy nie tylko wymagania rekonstrukcyjne, ale i adaptacyjne oraz emancypacyjne. Uczniowie podczas lekcji nie tylko mieli przyswajać wiedzę, ale i uzasadniać, rozważać, wyjaśniać a także nabyć umiejętność pisania prostych pism formalnych: pozwu, odwołania od decyzji administracyjnej, skarg czy wnoszenia oskarżenia o przestępstwa ścigane z oskarżenia prywatnego.
Niestety, korekta reformy dokonana przez ministra Czarnka zrywa z takim modelem. Podstawa programowa nowego przedmiotu HiT to w głównej mierze kolejne powtórzenie wykładu historii najnowszej – ujęte podobnie jak w podstawach programowych do historii – w sposób chronologiczny, a nie na przykład problemowy. Rozpoczyna ją dział, który koresponduje z dotychczasowym WoS-em, ale pozostałe działy mają historiograficzną, chronologiczną budowę. Dokument ten rolę edukacji obywatelskiej ogranicza – w mojej ocenie – do swoistego ozdobnika przy edukacji historycznej. Jeśli z kolei spojrzymy na głośny medialnie a zatwierdzony przez Ministerstwo podręcznik autorstwa profesora Roszkowskiego, widzimy, że rola ta jest jeszcze mniejsza. W obu tomach podręcznika nie zdecydowano się bowiem nawet na wydzielenie problematyki, którą prawodawca wydzielił w pierwszym dziale HiT-u. Edukacja obywatelska zatem ma być w nim ewentualnie realizowana przy okazji wykładu historii najnowszej.
Które treści WoS-u w ostatniej reformie zostały usunięte? Dlaczego to zrobiono?
Najbardziej ucierpiały treści związane z prawem. Znakomitej większości dotychczasowych wymagań nie można odnaleźć i w obowiązkowym przedmiocie HiT i w zreformowanym WoS-ie z zakresu rozszerzonego, choć to ostatnie ma mniejsze znaczenie, jako że jest to przedmiot, który realizowało około 5% młodzieży. Zlikwidowano treści dające wiedzę i umiejętności z zakresu prawa cywilnego, karnego, administracyjnego. Zapisy dotyczące praw człowieka zostały pozbawione kwestii mechanizmów ochronnych, za to – błędnie merytorycznie w przypadku dokumentów międzynarodowych – dodano sprawę obowiązków. Mamy więc paradoks – treści prawne zostają znacznie ograniczone w edukacji podczas urzędowania ministra, który z wykształcenia jest prawnikiem.
Pozostałe treści bardzo znacząco okrojono, a czasem zideologizowano. Dominują w podstawie programowej wymagania rekonstrukcyjne, czasem tylko adaptacyjne, a – dokonując analiz – wymagań emancypacyjnych w niej nie odnalazłem. W przypadku przedmiotu w zakresie rozszerzonym także drastycznie okrojono jego dotychczasowe treści, choć w tym przypadku nie można stwierdzić, by okrojenie to generowało miejsce, środki czy czas dla silnego wzmocnienia historii najnowszej.
Nie jestem w stanie kompetentnie wypowiedzieć się o motywacji autorów zmiany, autorów podstaw programowych z korekty reformy ministra Czarnka. To, co wiemy, to fakt, że korekta nastąpiła na skutek ogłoszonej przy prezentacji Polskiego Ładu decyzji o tym, że młodzież ma się uczyć jeszcze więcej historii, szczególnie najnowszej. Potem zrodził się pomysł, aby zlikwidować WoS w nauczaniu obowiązkowym we wszystkich szkołach ponadpodstawowych i w ten sposób uzyskać czas i środki na wzmocnienie szkolnej edukacji historycznej.
Dominują w podstawie programowej wymagania rekonstrukcyjne, czasem tylko adaptacyjne, a – dokonując analiz – wymagań emancypacyjnych w niej nie odnalazłem
Wiemy także, że w zespole projektującym treści tych podstaw nie było osób, które miałyby wykształcenie z zakresu nauk społecznych, a mieliśmy do czynienia z dominacją historyków. Była to zatem sytuacja, w której zdecydowano, by treści z zakresu omawianej przez nas edukacji były projektowane przez osoby wykształcone w innym kierunku. Mamy więc kolejny paradoks – znaczenie nauk społecznych w edukacji zostaje znacznie ograniczone podczas urzędowania ministra, który ma wykształcenie i stopnie naukowe w zakresie tych nauk. Oczywiście, minister ma prawo ustalać skład zespołu przygotowującego podstawę programową, niemniej redukcja problematyki edukacji obywatelskiej jest w ostatniej sytuacji koherentna z nieadekwatnym wykształceniem członków zespołu. Dotychczas sytuacji takiej nie było – niezależnie od tego, czy koordynację wykonania podstawy programowej edukacji obywatelskiej zlecano rzeczoznawcom Ministerstwa, czy środowisku skupionemu w organizacji pozarządowej, czy osobom dobranym według klucza systemowego. Przykładowo, w reformie minister Zalewskiej podstawę programową przygotowywał zespół, w pracach którego miałem zaszczyt uczestniczyć, dobrany według tego ostatniego schematu. Mieliśmy więc w nim osoby związane z systemem egzaminowania, olimpiadą przedmiotową, środowiskiem metodyków nauczania przedmiotu, a osoby te reprezentowały różne nauki, m.in. nauki o polityce i administracji, nauki prawne, antropologię kulturową.
Niestety, analiza podstaw programowych wydanych rozporządzeniem ministra Czarnka wskazuje także na ich defekty merytoryczne. Choć – być może – tu naczelnym powodem jest ekspresowy czas przygotowania tej korekty reformy edukacji. Faktem jest także, że w odpowiednim czasie nie wydano komentarzy do podstaw, materiałów metodycznych dla nauczycieli, a czas na przygotowanie podręczników był – w mojej ocenie – nieodpowiedni, drastycznie zbyt krótki. Korekta reformy edukacji dokonana przez ministra Czarnka nie znajduje oczywiście uzasadnienia metodycznego także w szerszym rozumieniu. Reformy w edukacji można bowiem dokonywać wtedy, gdy mamy wnioski z poprzedniej odsłony nauczania. Tymczasem HiT wszedł do szkół na rok przed tym, gdy można było formułować pierwsze wnioski z nauczania przedmiotu według podstawy programowej wydanej rozporządzeniem minister Zalewskiej. Cykl nauczania został zwieńczony egzaminem maturalnym weryfikującym wymagania tej podstawy dopiero w obecnym roku. Na marginesie, zadania z zakresu bloku prawnego w tegorocznej maturze z WoS-u zostały wykonane na przyzwoitym poziomie – przy tym poziomie wyższym niż średnia dla całego egzaminu z przedmiotu.
Z punktu widzenia metodycznego wprowadzanie HiT-u – przedmiotu, który ma być według podstawy programowej przede wszystkim kolejnym chronologicznym wykładem historii najnowszej, także nie ma sensu. Podkreślić chcę, że podobne opinie i argumenty prezentowały w okresie konsultacji społecznych do rozporządzenia z podstawami programowymi nie tylko środowiska związane z naukami społecznymi, jak Komitet Nauk Politycznych PAN, ale i uznane środowiska historyków skupione w Polskim Towarzystwie Historycznym czy Komitecie Nauk Historycznych PAN. Obecnie w szkole historia najnowsza ma być uczona według tego samego, chronologicznego schematu trzykrotnie: w ósmej klasie szkoły podstawowej na historii, w pierwszej i drugiej klasie szkoły ponadpodstawowej na przedmiocie HiT i w ostatniej klasie szkoły ponadpodstawowej na historii.
Z perspektywy człowieka, który przez dużą część swojego życia zawodowego pracował nad poprawą funkcjonowania edukacji obywatelskiej w Polsce, nie mogę tej reformy ocenić pozytywnie. Należy powiedzieć, że w takiej formule większość edukacji obywatelskiej jest zatem w szkole nieobecna. Trudno to nazwać działaniem na rzecz tworzenia postaw obywatelskich.
Czy obserwuje Pan znaczące zmiany wśród młodzieży, która kształci się w tak zarysowanym modelu edukacji obywatelskiej w Polsce?
To będzie można kompetentnie określić dopiero w sytuacji przeprowadzenia badań po odbyciu edukacji według korekty reformy ministra Czarnka przez co najmniej jeden rocznik młodzieży. Obecnie mogę się wypowiedzieć na temat zmian w wiedzy i umiejętnościach młodzieży z zakresu edukacji obywatelskiej, i szerzej edukacji z nauk społecznych, na podstawie porównania wyników matur z przedmiotu WoS. Pierwsza matura, która została przeprowadzona na bazie podstawy programowej wprowadzonej przez reformę minister Zalewskiej, jak mówiłem, była zdawana w tym roku. Mogę stwierdzić, że tworząc tak koncepcję nauczania WoS-u, jak i koncepcję matury z przedmiotu, wzięto pod uwagę wnioski z poprzednich odsłon nauczania i egzaminowania. Wyniki tej pierwszej matury z WoS-u w tzw. formule 2023 – ze średnią wynoszącą 42% wobec średniej nieprzekraczającej 30% w poprzedniej formule matury – wskazują, że sporo kwestii uległo poprawie. W przypadku maturzystów zdających egzamin z WoS-u można mówić o znaczącym wzroście wiedzy i umiejętności z zakresu wszystkich bloków, za wyjątkiem bloku politologicznego, w przypadku którego wzrost jest niski. Można też stwierdzić, że moda na większość kierunków studiów związanych z naukami społecznymi się zmniejszyła. Znacznie mniejsza część młodzieży wybiera także maturę z WoS-u, choć tu jednym z czynników były też unormowania uczelniane, w których generalnie przy rekrutacji na studia nie brano pod uwagę dostępnego od 2015 roku wyniku centylowego matury, a jedynie jej wynik procentowy.
Młodzież wyróżnia się na plus na tle ogółu badanych swoim poczuciem wpływu na sprawy publiczne
Odchodząc nieco od samej wiedzy i umiejętności z zakresu wskazanej edukacji, można stwierdzić, że wyniki badań socjologicznych pokazują, iż postawy społeczno-polityczne młodzieży różnią się od tych charakterystycznych dla starszych kategorii wiekowych. Warto podkreślić także, że młodzież wyróżnia się na plus na tle ogółu badanych swoim poczuciem wpływu na sprawy publiczne – tak na poziomie lokalnym, jak i krajowym.
Oczywiście powyższe nie zmienia faktu, że w wyniku reformy ministra Czarnka w toku procesu nauczania szkolnego młodzież ma znacznie ograniczoną możliwość zapoznania się w szkole z problematyką, która dotyczy ich funkcjonowania w złożonym współczesnym życiu publicznym. Żal także, że zrezygnowano z tego, by uczeń był w jakiś stopniu przygotowany do tego, żeby nie bać się norm prawnych, aby być w stanie napisać odwołanie od decyzji administracyjnej czy najprostszy pozew. Oczywiście, w dzisiejszym świecie łatwiej o pozyskanie informacji, niemniej nie każdy uczeń w toku socjalizacji rodzinnej słyszy o kwestiach, które zostały z nauczania WoS-u, z edukacji obywatelskiej wyeliminowane. Z drugiej strony, myślę, że edukacja historyczna, która miałaby spowodować wzrost postaw patriotycznych i ideowych miłych dla dzisiejszego obozu władzy, wcale do tego skutku nie doprowadzi.
Z dr. hab. Piotrem Załęskim, prof. UW rozmawiała Weronika Maciejewska
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
MW
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!