Ów pielgrzym, mocny nadzieją, nie pozwala zamknąć się jedynie w lingwistyczno-egzegetycznych dokonaniach, ale w ramach głoszonych przez siebie tez eschatologicznych, formułowanych na podstawie poznawania i naśladowania Chrystusa, stara się rozwiązywać podejmowane przez siebie problemy teologiczne. Przy czym jego znajomość Pisma Świętego pozwala je ujmować i analizować bardzo gruntownie – pisze ks. Edward Sienkiewicz w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Św. Hieronim. U źródeł Kościoła”.
Św. Hieronim ze Strydonu, bardzo słusznie uznawany za wybitnego znawcę Pisma Świętego, tłumacza i egzegetę był również wielkim teologiem, o czym nie zawsze się pamięta. Poza tym wyjątkowo surowym ascetą, pustelnikiem i mnichem. Przede wszystkim jednak niezrównanym poszukiwaczem pozostawionych przez Jezusa śladów na ziemi, aby Go jak najlepiej poznać, naśladować i już w doczesności się z Nim jednoczyć, czego pełni miał nadzieję doświadczyć w wieczności.
To w tym celu, ku zaskoczeniu swoich przyjaciół, przywdział mniszą szatę i udał się na Wschód – do miejsc uświęconych życiem Jezusa Chrystusa. Z decyzją tą wiąże się wyjątkowy fenomen Hieronima, który przez swoją zachodnią formację, ubogaca wschodni, surowy monastycyzm i uchylającą się przed systematyzacją teologię. Z drugiej jednak strony otwiera uporządkowaną tematycznie, zachodnią refleksję wiary, na dość spontaniczne, wschodnie przeżycie, opisywane w pneumatologicznej perspektywie. Pragnienie naśladowania Jezusa i jednoczenia się z Nim przyświecało jego zainteresowaniu i zażyłości z tekstem Biblii, w której – jak sam Hieronim twierdził – Chrystus jest najbardziej obecny. I to zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie, choć w różny sposób. Niezrównana w owym czasie znajomość Pisma Świętego pozwalała nie tylko konkretyzować wzmiankowany cel, ale wyznaczała najbardziej właściwą drogę do niego, choć nie pozbawioną wielkich trudności, a nawet cierpień.
Zarysowuje się w ten sposób dość charakterystyczna dwubiegunowość, schodząca się w tym niezrównanym w owych czasach erudycie i chrześcijańskim pisarzu, którego dorobek porównywalny jest w starożytności tylko ze spuścizną św. Augustyna. Z jednej strony Strydończyk traktuje tekst biblijny jako najlepszy przewodnik po odciśniętych śladach Jezusa. Najlepszy, ponieważ – jak był o tym przekonany – pozwalający kroczyć w cieniu jego Autora. Z drugiej natomiast, w surowym, pustynnym życiu, właściwym środowisku Jezusa i samemu Synowi Bożemu, odnajduje najbardziej przydatną pomoc w rozumieniu Słowa Bożego. Rozumienie to i coraz głębsze poznawanie nie zatrzymuje się tylko na jego przekładzie Biblii na zachodni przecież język łaciński i interpretacji, na podstawie pogłębionej egzegezy. Dzięki niej Hieronim zabiera głos w najbardziej istotnych kwestiach teologicznych swoich czasów. Choć nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami i nawykami starożytnych teologów, a także współczesnych – niezbyt często odnoszących się do jego tez w swoich pracach i pozostawiających je biblistom oraz patrologom.
Eschatologiczna perspektywa, tak bardzo bliska Josephowi Ratzingerowi, w pismach Hieronima została ujęta przede wszystkim w kluczu chrystologicznym
Na pewno do takich teologów nie należy Benedykt XVI, który podczas Audiencji generalnej 7 listopada 2007 r., przywołując słowa skierowane przez Strydończyka do św. Paulina z Noli, niejako odkrywa, bardzo rzadko systematycznie opracowywany, eschatologiczny wymiar teologii św. Hieronima. Wielki, starożytny egzegeta, mówi o słowie Bożym, w którym otrzymujemy życie wieczne. Dlatego zachęca: „Starajmy się na ziemi nauczyć tych prawd, których wartość przetrwa również w niebie” (Ep 53, 10). Eschatologiczna perspektywa, tak bardzo bliska Josephowi Ratzingerowi, w pismach Hieronima została ujęta przede wszystkim w kluczu chrystologicznym. Ów pielgrzym, mocny nadzieją, nie pozwala zatem zamknąć się jedynie w lingwistyczno-egzegetycznych dokonaniach, ale w ramach głoszonych przez siebie tez eschatologicznych, formułowanych na podstawie poznawania i naśladowania Chrystusa, stara się rozwiązywać podejmowane przez siebie problemy teologiczne. Przy czym jego znajomość Pisma Świętego pozwala je ujmować i analizować bardzo gruntownie. Jak się wydaje na tej podstawie wolno mówić o pewnym kluczu interpretacyjnym, kształtowanym nie tylko przez interpretację tekstu biblijnego, stanowiącego źródło teologii, ale również przez teologiczną formację, pozwalającą docierać do sensu tekstów biblijnych, który jest nieodzowny w każdym dobrym tłumaczeniu. W ten sposób św. Hieronim okazuje się wyjątkowym w dziejach chrześcijaństwa przykładem koherencji, jaka powinna przebiegać między tekstem biblijnym, zawierającym już głęboką teologię, a jego interpretacją, czyli wydobyciem tej teologii w warunkach każdorazowego kontekstu schodzących się lub rozchodzących dróg Boga i człowieka. Swoistą podstawą tej zgodności było życie Hieronima. Budzące podziw ze względu na stawiane sobie – oczywiście ze względu na Chrystusa – wielkie wymagania i zarazem pociągające do naśladowania, przez sposób realizacji podjętych zobowiązań. W swoich tekstach Hieronim nie tylko naucza jak żyć, ale przelewa na papier swoje własne przeżycia i zmagania, na wybranej przez siebie i realizowanej drodze.
Stąd od intelektualnej, zachodniej formacji Hieronima, otwierającej się jednak i wzbogaconej teologiczną myślą wschodnią, choć nie bez krytycznych jego odniesień do jednej i drugiej wszędzie tam, gdzie pojawiały się naleciałości dalekie od istoty chrześcijaństwa, nie należy odrywać od jego stylu życia. Zapewne warto przypomnieć w tym kontekście, jego pracę u boku papieża Damazego, kiedy przez pewien czas praktycznie pełnił funkcję jego doradcy w sprawach wymagających decyzji i rozstrzygnięć doktrynalnych. Poza tym przebywając w Rzymie starał się krzewić mniszy i ascetyczny styl życia, przeszczepiając jednocześnie doświadczenia wschodnich chrześcijan w uwarunkowania zachodnie. Trudnym do przecenienia w tym względzie doświadczeniem, okazuje się, poprzedzający ten rzymski etap jego życia, pobyt Hieronima na pustyni, na którą też wraca po rozczarowaniach i bolesnych przeżyciach, związanych z pobytem w stolicy zachodniego chrześcijaństwa. Pisane na pustyni prace są bez wątpienia perłami literatury ascetycznej i duchowej, osadzonymi w głębokiej refleksji teologicznej. Przesądza to w zasadzie o jego rozumieniu ascezy, wyrzeczenia, surowej pokuty, pustelniczego i mniszego życia. Nie stanowiły one celu same w sobie. Podobnie jak nie były – w jego przekonaniu – najlepszymi środkami w refleksji wiary i interpretacji tekstów biblijnych. Niewątpliwie w pracach Hieronima, obok wspomnianej eschatologii i chrystologii, obecna jest poważna teologia pustyni, życia duchowego, monastycyzmu, zwłaszcza pneumatologia, eklezjologia i mariologia. Nie to jednak, podobnie jak jego ascetyczne, surowe życie, stanowi podstawowy problem. Przystąpiwszy do ognistego krzewu Strydończyk nie zamierzał tylko cieszyć się jego blaskiem i ciepłem; poznawać Chrystusa i pisać z tej perspektywy uczone dzieła teologiczne. Zapragnął żyć jak Chrystus, w którym wszystko, co doczesne, okazuje się niezasługującą na zainteresowanie marnością. Jeśli już posiadającą jakąś wartość, pożytek, to tylko ze względu na kontrastującą z nią chwałą nieba. Tymczasem życiem Chrystusa jest wyrzeczenie, cierpienie i krzyż, a najlepszym środowiskiem głoszenia przez Niego królestwa Bożego, właśnie pustynia. Dlatego też, zarówno obrany przez siebie sposób życia i wypełniającą je bez reszty pracę, której treścią była modlitwa oraz intelektualne poszukiwania, Hieronim ze Strydonu traktował jako środek; najlepszą drogę do poznania Chrystusa i – zdając sobie sprawę ze swojej grzeszności i ułomności – życia jak Chrystus na ziemi, aby żyć z Chrystusem w niebie.
Scientia fidei formułuje swoje roszczenia wobec „wszystkiego”, ponieważ tylko taka wiara i teologia ma sens, która z ludzkiej rzeczywistości w każdorazowym kontekście najgłębszy sens wydobywa
Zwykle w tego rodzaju opracowaniach pojawia się pytanie – nawet jeśli nie wyartykułowane przez autora i nie zawsze w pełni uświadomione przez biorącego do ręki tekst czytelnika – o znaczenie; w ogóle sens zajmowania się, nawet bardzo wybitnymi postaciami, żyjącymi 1600 lat temu. Jak sformułował to ks. profesor Marek Starowieyski (Konferencja „Przyszłość Teologii” – Warszawa 16.05.2014) o znaczeniu starożytnych pisarzy chrześcijańskich we współczesnej refleksji wiary decyduje ich zainteresowanie najważniejszymi problemami swoich czasów. Przesądza to – zdaniem wybitnego polskiego patrologa i filologa klasycznego – o ich ponadczasowości i uniwersalności, zarazem. Jak to się ma do naszych czasów i naszych, najważniejszych problemów? Jak się wydaje podstawowym problemem – nie tylko w nauce współczesnej, ale i w chrześcijańskiej wierze, w której trudno pomijać teologię (scientia fidei) – jest niepokojąca i zarazem męcząca parcjalność. Naturalnie prowadzi ona do jednostronności i oddala od syntezy. Tymczasem scientia fidei formułuje swoje roszczenia wobec „wszystkiego”, ponieważ tylko taka wiara i teologia ma sens, która z ludzkiej rzeczywistości w każdorazowym kontekście najgłębszy sens wydobywa. Postać i dzieło św. Hieronima pokazuje, że w tym roszczeniu bardzo ważna jest zarówno historia jak i Biblia; teologia oraz świętość; tradycja wschodnia i zachodnia, mogące się spotykać i ubogacać w tej drodze, którą wyznacza i zarazem stanowi – jako zupełna prawda i życie – Jezus Chrystus. Podobnie jak sam Hieronim w wyjątkowy sposób do tego prowadzi, wstępując na drogę Jezusa Chrystusa, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ks. Edward Sienkiewicz
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!