Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Łukasz Kossowski: Munch, Weiss, Przybyszewski

Łukasz Kossowski: Munch, Weiss, Przybyszewski

Jako jeden z nielicznych polskich modernistów Weiss deformuje i syntetyzuje formy malowanych pejzaży i podobnie jak Munch, barwy nasyca emocjami, plamy chromatyczne uwalnia od konturu. Około 1900 r. maluje dramatyczne, ekspresyjnie stężone w wyrazie zachody słońca w których natura zmienia się w mroczny, przelewny żywioł. Jego „Promienny zachód słońca” uznać można za oryginalny odpowiednik Munchowskiego „Krzyku” – pisze Łukasz Kossowski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Munch. Malowanie wobec nowoczesności”.

Jesienią 1898 roku przybywa z Berlina do Krakowa Stanisław Przybyszewski. Opromieniony jest sławą „genialnego Polaka”, zaprzyjaźnionego z Munchem i Strindbergiem, członka berlińskiej bohemy, satanisty i okultysty. Drogę do sławy torowały mu jego filozoficzno-literackie traktaty: „Zur Psychologie des Individuums” (1892), „Totenmesse” (1893), „Psychischer Naturalismus” (1893) i „Auf den Wegen der Seele” (1897). Objąwszy naczelną redakcję literacko-artystycznego tygodnika „Życie”, ten miłośnik Goi, Ropsa, Tooropa, Muncha i Vigelanda, wielbiciel Baudelaire’a, Mallarmégo, Verlaine’a, Huysmansa i Maeterlincka, wyznawca filozofii Schopenhauera i Nietzschego, nadał czasopismu międzynarodowy szlif. Na początku 1899 roku Przybyszewski opublikował na łamach „Życia” manifest nowej estetyki, „Confiteor”. Ta programowa wypowiedź zawierała apoteozę artysty-kapłana i afirmację sztuki utożsamionej z religią, sztuki, która jest „kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejawia”[1].

Egzemplifikacje dla swych poglądów Przybyszewski odnalazł w dziele Edwarda Muncha. To on pierwszy odczytał malarstwo Muncha jako ekspresjonizm, określając je mianem „psychicznego naturalizmu”. Pisał: „Jego krajobraz jest absolutnym korelatem bezpośredniego odczuwania: każde drgnienie szczytowego paroksyzmu bólu obnażonych nerwów znajduje swój odpowiednik w odczuwaniu barwy. Ból – jak krew czerwona plama; każdy przeciągły jęk bólu w pasmach błękitnych, zielonych, żółtych plam: pasmach nierównych, brutalnie rzuconych jeden obok drugiego”[2]. Podążając za Schopenhauerem Przybyszewski podstawowe źródło ludzkiej egzystencji upatrywał w instynkcie seksualnym nieuchronnie wiodącym do zguby. W świetle Schopenhauerowskiej teorii Geschlechtstrieb popęd płciowy jawił się jako kosmiczny żywioł niszczący indywiduum dla zachowania ciągłości gatunku. W oparciu o tę fatalistyczną teorię Przybyszewski sformułował też własną „metafizykę płci”, zakładającą odwieczną walkę kobiety z mężczyzną, z której zwycięsko wychodzi kobieta.

Wśród młodopolskich artystów najgorliwszym wyznawcą jego poglądów staje się Wojciech Weiss.

Moment spotkania Wojciecha Weissa ze Stanisławem Przybyszewskim jest szczególny. Weiss – najzdolniejszy absolwent krakowskiej Akademii, którą kończy w roku 1898 nagrodą rządową – złotym medalem ma już wówczas poza sobą szereg akademickich laurów. Kilka lat wcześniej zostaje zauważony przez Jana Matejkę i przyjęty na jego osobiste polecenie na pierwszy rok studiów Szkoły Sztuk Pięknych mimo że nie ukończył jeszcze wieku określonego przepisami. Po śmierci Matejki stoi w straży honorowej przy trumnie mistrza. Gdy Przybyszewski przyjeżdża do Krakowa Weiss posiada już własny artystyczny sposób wypowiedzi zarówno w portrecie jak pejzażu. Jednak proza Przybyszewskiego i sztuka Muncha niosły w sobie potężny ładunek emocjonalny i odebrane zostały przez Weissa jako manichejska i katastroficzna wizja świata w której jednostka podporządkowana zostaje ślepym siłom natury.

Jako jeden z nielicznych polskich modernistów deformuje i syntetyzuje formy malowanych pejzaży i podobnie jak Munch, barwy nasyca emocjami, plamy chromatyczne uwalnia od konturu. Około 1900 r. maluje dramatyczne, ekspresyjnie stężone w wyrazie zachody słońca w których natura zmienia się w mroczny, przelewny żywioł. Jego „Promienny zachód słońca” (1899-1902) (il. 1 – spis ilustracji oraz galeria pod tekstem) uznać można za oryginalny odpowiednik Munchowskiego „Krzyku”. (il.2) Słoneczna kula zawisa i wiązkami promieni rozpryskuje się nad horyzontem, ku któremu ukośnymi planami pędzą roziskrzone ścierniska i długie cienie, rzucane przez sylwety drzew. Znany z codzienności pejzaż zyskuje wymiar apokaliptyczny.

Propagowany przez Przybyszewskiego panerotyzm, głoszący biologiczny determinizm i wszechobecną chuć, staje się inspiracją do powstania kompozycji Weissa „Taniec”(1899) (il.3) i „Opętanie” (1899-1900) (il.4), których głównym motywem był taniec rozumiany jako metafora życia i śmierci. W „Opętaniu” ogarnięty orgiastycznym szałem korowód bachantek, wstrząsany konwulsyjnym rytmem, wyłania się i zanika w purpurowo ognistej materii symbolizującej pożądanie. Nad tłumem unosi się śmierć – olbrzymi skrzydlaty szkielet. Pędząca na oślep bachantka z odrzuconą w tył głową, przyciska do piersi skrwawioną głowę mężczyzny o rysach Przybyszewskiego.

Pod wpływem katastroficznej prozy Przybyszewskiego Weiss maluje szereg onirycznych, nastrojowych pejzaży. Natura jawi się w nich jako senny, mroczy żywioł. Jako pejzażysta Weiss zawdzięcza wiele tradycji pejzażu polskiego, szczególnie pejzażu symbolicznego. U jego podstaw leżało zanegowanie możliwości świata wyłącznie za pomocą rozumu. Zauważono, że w artystycznym odtwarzaniu rzeczywistości ważniejszą niż bezpośrednia obserwacja jest pamięć i wyobraźnia. Naturę zaś zaczęto traktować jako reprezentanta rzeczywistości transcendentnej.

Emblematem mizogynistycznej teorii Przybyszewskiego stała się „Madonna” Muncha. Jej przesłanie wynika z przyjętej postawy filozoficznej. W miejsce tradycyjnej kartezjańskiej doktryny kwestionującej związek ducha z ciałem pojawia się koncepcja modernistyczna traktująca ciało jako znak ducha.[3] W obrazie Muncha utrwalony w kulturze wizerunek Madonny (il. 5) zastępuje ekstatyczny kobiecy akt. W miejsce Dzieciątka Jezus pojawia się martwy embrion, w miejsce aniołów – plemniki. To oczywista blasfemia, ale też próba sakralizacji fizjologii. Dla Przybyszewskiego „Madonna” Muncha streszczała ideę kobiecości. Za nieśmiałe echo Munchowskiej Madonny uznać można „Japonkę” Weissa (il. 6), asteniczny, dziewczęcy akt w japońskim kimonie. Obraz nie zawiera jednak jakichkolwiek treści blasfemicznych. Wpisuje się natomiast w serie prac Weissa powstałych na przełomie wieków opisujących seksualną inicjację. Natomiast za źródła kompozycji Weissa „Macierzyństwo” (il. 7) uznać można zarówno „Madonnę” Muncha jak i jego „Krzyk”. Oczywisty też jest związek „Pocałunku” Weissa (il. 8) i „Pocałunku” Muncha (il. 9).

Okres fascynacji malarstwem Muncha kończy się w twórczości Wojciecha Weissa około roku 1905. Wówczas z jego obrazów znika mroczna gama barwna. Powraca impresjonistyczne zauroczenie światłem i barwą. W pejzażach malowanych w podkrakowskiej Kalwarii triumfuje panteistyczna radość roziskrzonej słońcem natury.

Łukasz Kossowski

Spis obrazów:

1/ Wojciech Weiss, Promienny zachód słońca, 1899 – 1902, tempera na płótnie. Muzeum Narodowe w Poznaniu

2/ Edvard Munch, Krzyk, 1893,tempera i pastel na płycie. Galeria Narodowa. Oslo. 

3/ Wojciech Weiss, Taniec, 1899, olej na płótnie. Muzeum Narodowe w Krakowie 

4/ Wojciech Weiss, Opętanie, 1900, olej na płótnie. Muzeum Literatury w Warszawie

5/ Edward Munch, Edward Munch, Madonna, 1895, litografia na papierze. Munch – Musset, Oslo,

6/ Wojciech Weiss, Macierzyństwo, 1899, pastel na papierze. Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie

7/ Wojciech Weiss, Japonka, 1900, olej na płótnie. Kolekcja prywatna.

8/ Wojciech Weiss, Pocałunek, 1900, olej na płótnie, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie

9/ Edvard Munch, Pocałunek, 1898, drzeworyt na papierze, Munch – Musset, Osl

Przypisy:

[1] Stanisław Przybyszewski, „Confiteor” [w:] S. Przybyszewski, „Wybór pism”. Oprac. Roman Taborski, Wrocław 1966, s. 143

[2] Stanisław Przybyszewski, S. Przybyszewski, F. Servaes, W. Pastor, J. Meier – Graefe, „Das Werk des Edvard Munch”, s. 26, 24, cyt za: Władysława Jaworska, Munch Przybyszewski (w:) Totenmesse. Munch – Weiss – Przybyszewski, katalog wystawy Muzuem Literatury, Warszawa, 1995, s. 19

 [3] Pierwszy zjawisko to analizuje Edward Boniecki (w:) Edward Boniecki, Struktura nagiej duszy. Studium o Stanisławie Przybyszewskim, Instytut Badań Literackich, Warszawa, 1993, s. 59.

Galeria ilustracji:


Jeżeli podobał się Państwu ten artykuł?

Proszę pamiętać, że Teologia Polityczna jest inicjatywą finansowaną przez jej czytelników i sympatyków. Jeśli chcą Państwo wspierać codzienne funkcjonowanie redakcji „Teologii Politycznej Co Tydzień”, nasze spotkania, wydarzenia i projekty, prosimy o włączenie się w ZBIÓRKĘ.

Każda darowizna to nie tylko ważna pomoc w naszych wyzwaniach, ale również bezcenny wyraz wsparcia dla tego co robimy. Czy możemy liczyć na Państwa pomoc?

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.