W tym numerze zadamy pytania o Tuwima i jego twórczość, ale i ciemną kartę biografii. Nie po to, aby z nader łatwym sparingu, zapędzić go do narożnika, ale aby zrozumieć pewien przełom, który nastąpił w Polsce w jej historii w XX wieku. Wtedy to Polska rodziła się kilka razy – raz wracając na mapę Europy, wtedy to Tuwim odnalazł się w wartkim biegu życia kulturalnego nowej rzeczywistości, drugi raz po wojnie – już nie samodzielnie. W tej drugiej Tuwim także odnalazł swoje miejsce, choć znacznie większym kosztem. Czym był wybór autora „Kwiatów polskich”? W jaki sposób opisuje on polską historię pokiereszowaną zębami totalitaryzmów? Co nam opowiada koniec Tuwima?
Niebanalne, niezwykle oryginalne i esencjonalne frazy sypały się spod jego pióra, jakby były zamówione gdzieś wyżej na długo jeszcze przed ich spisaniem. Wibrował, tryskał, olśniewał. Zabawa formą, fonetyką, barwą, ale i niesztampowe ujęcia tematów, sprawiały, że Czytelnik czuje się u niego dobrze ugoszczony i spokojny, że otacza go przyjacielski świat. Żeromski z przekąsem pisał o nim, że „wgryzł się w język polski, tak się wgryzł, że aż się przegryzł na drugą stronę”, a inni z kolei cenili go za świetne riposty i za obecność dającą przepisy na barwne anegdoty, których był centralną częścią. Oczywiście, mowa o Tuwimie! Poecie, który nie tylko umeblował wyobraźnię dzieci na wiele pokoleń wprzód, ale i rozjaśnił krajobraz przedwojennej Rzeczypospolitej. Niestety pointa jego biografii stała się ponura i smętna – bez tej werwy, która dopełniała wcześniejszą aktywność.
Rzućmy kilka migawek, które umożliwią nam złapać tą pędzącą lokomotywę. Tuwim był urodzonym łodzianinem, który wychował się w zasymilowanej żydowskiej rodzinie u progu XX wieku. Jeszcze przed I wojną światową debiutuje na łamach „Kuriera Warszawskiego” – już wtedy rozkochany w poezji Leopolda Staffa. W odrodzone państwo wchodzi już jako student, mąż i współzałożyciel ZAiKSu, pracownik Biura Prasowego Józefa Piłsudskiego, współzałożyciel kabaretu literackiego Pikador oraz współtwórca grupy Skamandrytów. Później już było tylko lepiej. Kolejne strony zapełniane w „Wiadomościach Literackich”, tworzenie tekstów do kabaretów, piosenek i – last but not least – stała obecność na „górce”, czyli kawiarnianym stoliku w Małej Ziemiańskiej. Można powiedzieć, że II RP była jego epoką. Pomimo wielu własnych słabości, czuł się w tej atmosferze u siebie.
Bez wsparcia ludzi takich jak Ty, nie mógłbyś czytać tego artykułu.
Prosimy, kliknij tutaj i przekaż darowiznę w dowolnej wysokości.
Jego życiorys jednak przełamał się na pół – z widocznym pęknięciem. W 1939 roku podzielił los wielu polskich artystów, którzy znaleźli się na emigracji. Tułaczka zaczęła się od Rumunii, Francji, a później gdzieś po kontynentach obu Ameryk. W jego przypadku państwami, do których trafił wraz z kolegami ze Skamandra – były to najpierw Francja, następnie gościnna Brazylia i ostateczny nowy dom – Stany Zjednoczone. Jego poprzedni świat uległ rozpadowi, a nowy ład mielił wszystko co znał. Jednak ku zdumieniu kolegów po piórze – już od 1941 roku, pomimo jawności zamiarów Stalina, zaczął orbitować w kierunku utopii komunistycznej. Był to niewątpliwie czas przełomu, kiedy na dobre rozpadły się więzi łączące dawnych przyjaciół – Tuwima, Lechonia, Wierzyńskiego, Wittlina, Grydzewskiego. Tuwim dokonał wyboru, w który zaczynał wierzyć: „W Rosji, moim zdaniem, stały się rzeczy większe i ważniejsze: przewrót rosyjski, gdyby go uosobić, porównałbym do Kolumba – rewolucja odkryła tam nowy, nieznany ląd, rozwiązała sławetną »zagadkę« »rosyjskiego Sfinksa«”.
Tuwim po powrocie do powojennej, już ludowej, Polski, łatwo wszedł w system. Równie łatwo stracił też zapał do pisania, a wyciągane niekiedy peany ku czci czy to Stalina, czy to komunistycznej władzy, stały się jedynie przykrym rejestrem jego wyboru. Posępnym zapisem uwikłania w system, który sprawił, że stał się jego beneficjentem. Jednak ochocze wejście Tuwima do nowo uformowanej epoki obrazuje coś więcej niż tylko tak często pobrzmiewające w dyskursie „zaprzedanie się”. Sprawa opiera się o pewne postawy lewicowej i liberalnej części inteligencji, która zobaczyła w nowej rzeczywistości pewne blaski, jak i widoki na świat zbudowany podług tlących się jeszcze niedawno idei i utopii. Nowy rozdział miał się jawić jako świat pełen kultury, ustanowiony – jak to pisał Tuwim – „na gruzach nacjonalizmów”. Jak sam przekonywał siostrę listami z USA jeszcze w 1942 roku: „Miliony tych ludzi (ślusarzy, górników, tkaczy – przyp. JC) czeka w Polsce na wyzwolenie – do nich świat będzie należał, bo powinien należeć”.
Rzeczywistość jednak starym swoim zwyczajem zaskrzeczała i nie przyjęła matrycy, która miała ją odpowiednio raz na zawsze sformatować. Gombrowicz w swoim „Dzienniku” przy okazji śmierci autora „Balu w operze” odnotował: „Koniec Tuwima, te jego ostatnie lata w Polsce, jakież to zasłużone! Ta słowiczość musiała się źle skończyć, musiała doprowadzić go tam, gdzie się jest już oficjalnie Poetą, dostawcą Piękna, funkcjonariuszem od szlachetności, Obywatelem-Piewcą itd.(…) Pomiędzy jego niemoralną naiwnością (bo naiwność jest niemoralna) a nieuleczalną naiwnością kultury proletariackiej istniało zawsze głębokie porozumienie”.
W tym numerze zadamy pytania o Tuwima i jego twórczość, ale i ciemną kartę biografii. Nie po to, aby w nader łatwym sparingu, zapędzić go do narożnika, ale aby zrozumieć pewien przełom, który nastąpił w Polsce w jej historii w XX wieku. Wtedy to Polska rodziła się kilka razy – raz wracając na mapę Europy, wtedy to Tuwim odnalazł się w wartkim biegu życia kulturalnego nowej rzeczywistości, drugi raz po wojnie – już nie samodzielnie. W tej drugiej Tuwim także odnalazł swoje miejsce, choć znacznie większym kosztem. Czym był wybór autora „Kwiatów polskich”? W jaki sposób opisuje on polską historię pokiereszowaną zębami totalitaryzmów? Co nam opowiada koniec Tuwima?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.