Fraszka Norwidowska to „skapsulizowana” forma traktatowa – równie wiele ma wspólnego z Kochanowskim, co z... Cioranem: bowiem tę tradycję filozoficznej aforystyki (początkowaną przez Schopenhauera) Norwid tu reprezentuje – pisze Karol Samsel w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Sztaudynger. Kroto(chwila) afirmacji”
Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci!
I. Krasicki, Do dzieci
(motto do Menego C. Norwida)
I
Znak zapytania... Nieprzypadkowo tytuł swojej monografii Jacek Leociak opatrzył właśnie nim. Mam na myśli niewielki, jednak bardzo istotny tom Norwidowskie fraszki (?) z 1996 roku: te 157 stron po dziś dzień stanowią jedyny przejaw większego zainteresowania norwidologów grupą zwięzłych liryków stworzonych przez poetę podczas tzw. pierwszego okresu paryskiego 1850-1851[1]. Przyznam szczerze, ten brak uwagi krytycznej nieco mnie dziwi... mamy tu wszakże do czynienia z grupą tekstów wyjątkowo wyrazistych, niekiedy kontrowersyjnych, zauważalnych przez najlotniejsze umysły XX-wiecznej Europy (patrz – przypadek Girarda), wreszcie – obcujemy z cyklem znakomicie zaprojektowanym – jako „zironizowana”, diegetyczna „gra z fraszką” jako poetycką formą podawczą, której ulotne przesłanie należałoby (tak chyba uważałby Norwid) zdecydowanie zrewolucjonizować. Bo z czym właściwie mamy tu do czynienia? Z lakonizmem? Owszem, ale wyrafinowanym oraz skomplikowanym. Fraszka Norwidowska to „skapsulizowana” forma traktatowa – traktat in capsulo... Mówię to bez przesady – równie wiele ma wspólnego z Kochanowskim, co z... Cioranem: bowiem tę tradycję filozoficznej aforystyki (początkowaną przez Schopenhauera) Norwid tu reprezentuje. Tak, dałoby się z powodzeniem zestawić fraszki pierwszego okresu paryskiego Norwida z aforyzmami Ciorana. Zacznijmy jednakże od rzeczy uchwytywalnych łatwiej. Jednym spośród tych, którzy najskuteczniej kładli nacisk na prekursorstwo fraszek autora Czułości, wówczas trzydziestolatka dopiero co po spisaniu wyzywającego poematu Promethidion, był Arent van Nieukerken, ten z kolei podkreślał: „Fraszki Norwida z lat 1850/1851 pod wieloma względami stanowią prefigurację poetyki utworów Vade-mecum”[2]. Intuicja to ważna i nie do zlekceważenia...
Dlaczego ważna i nie do zlekceważenia? Bo aż chciałoby się zapytać: czy właśnie tak wyglądałoby Vade-mecum, gdyby powstało w czasie Promethidiona, gdy Norwid – o wiele bardziej buntowniczy, etyczny niż estetyczny – miał lat trzydzieści? Wyobrażamy sobie, w ogóle, cokolwiek podobnego? A zatem – Vade-mecum napisane w 1851 roku i wyglądające niczym Norwidowskie fraszki z tego okresu? Może to dotarłoby do odbiorcy lepiej aniżeli Promethidion, wszakże ten wywołał tyle niezrozumienia i nieżyczliwego – wokół poety – zamieszania. Może Vade-mecum z 1851 roku złożone z fraszek, także z rzeczy do fraszek podobnych, przyjętoby ze zrozumieniem? Być może skuteczniej wywołałoby ruch zgody-odruch sprzeciwu, słynny „skręt-konieczny w poezji polskiej”, a po nim nic już nie byłoby takie samo, jeżeli Norwidowi wierzyć: dzieje polskiego pisania, polskiej poezji zostałyby zmienione? Dość powiedzieć, że Krasiński fraszki zrozumiał, a ściślej: pojął Scherzo [II] – „List wierszowy, w którym siebie Jonaszem, nas wielorybami czyni”, miał ponoć napisać. Bardzo frapujące jest wyobrazić sobie, że ów „Jonasz we wnętrzu wieloryba” – co przecież oburzało Krasińskiego pychą – staje się podmiotem poetyckim czegoś wielkiego, zupełnie fundamentalnego dla Norwida – arcycyklu, który skupia w sobie największe Norwidowskie energie, i to jeszcze przed powstaniem dzieł takich, jak Promethidion czy Quidam. Tak jest: Vade-mecum było setnikiem wierszy, i ja chętnie przeczytałbym podobny setnik rzekomych Norwidowskich fraszek – w rodzaju Scherzo [II], Posiedzenie (Fraszka) bądź Przeszłość i przyszłość (Fraszka) albo słynna Pascha (Fraszka).
II
Z tą ostatnią właśnie związana jest osoba René Girarda, który spostrzegł w Passze Norwida – jak się zdaje, bez trudu – całą jej kontrowersyjność. Dowodem na to – La route antique des hommes pervers, a więc Dawna droga, którą kroczyli ludzie niegodziwi z 1985 roku, którą Girard otwiera... właśnie mottem z Paschy. To zaskakująca koincydencja – czy jednak zaskakuje aż tak tych, którzy mają w pamięci „girardowską” z ducha interpretację Paschy autorstwa Wincentego Grajewskiego? Przypomnijmy:
Pascha Norwida przypomina to, co się dzieje, zanim „święta kuchnia” przemieni wspólnie dokonywaną zbrodnię we wspólną ucztę. Jemy jedno, bo zabijamy jedno. I naprawdę zabijamy nie baranka, lecz człowieka: dopiero wtedy stajemy się społeczeństwem[3].
To jednak nie wszystko...
Norwidowska Pascha brzmi następująco:
Gdzie miłości tak mało, że się nie jednoczą,
Tam trzeba w nienawiści trzeciego człowieka
Połączyć się – tam w krwi się jednej pierwej broczą,
Tam choć w ciosaniu krzyża i wbijaniu ćwieka
W całość się zlać fatalnie kłótne muszą wole
Stąd jest ofiara ciągła i Pascha na stole...[4]
Przy jeszcze innej okazji niż pisanie La route antique Girard do tych słów Norwida wróci, tak się przynajmniej zdaje... Aby je – sparafrazować. Tą okazją okaże się studium Związki międzyludzkie i religia, tekst, który można by de facto w całości odczytać jako... kontynuację Norwidowskiej fraszki w formie analizy. To samo, czemu daje wyraz Norwid poetycko, wyraża (czasami słowo w słowo, prozą traktatu antropologicznego) Girard. Przeczytamy u niego, między innymi, że „kiedy obie [strony – K. S.] nienawidzą trzeciej, jednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi; stają się sprzymierzeńcami”[5].
III
„Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie” – to bardzo wymowny cytat, z fraszki Dzieci i żaby Krasickiego. Otwiera fraszkę Przeszłość i przyszłość, w której padają takie między innymi słowa Norwida:
O! biedne pokolenie moje, pójrz dokoła
I nie miej dzieci, ale Michała-Anioła
Z ogromnym mieczem smoki trzaskącym wywołaj.
Niech tnie, gdziekolwiek jaki przebłyśnie Mikołaj:
Wokoło siebie – w sobie – nad sobą – pod sobą[6].
Po zamachu Antoniego Berezowskiego Norwid podobnych słów już nie napisze – tu jest to wyjątkowo wymowne, zwłaszcza z tak wymowną proweniencją fraszki podkreśloną dodatkowo nie mniej niepokojącą fraszką Krasickiego o chłopcach wybijających żaby w jeziorze... kamieniami. „Niech tnie, a kocha – kocha, a jednakże wierzy!”, kończy poeta – tu chyba dając do zrozumienia, że Vade-mecum, jeżeliby powstało w 1851 roku z rzeczy do Przeszłości i przyszłości podobnych, byłoby wyjątkowo... zapalczywe... tak, jest to słowo najwłaściwsze. Bliżej byłoby temu ujęciu do pisanego w tym czasie Zwolona niżeli do co dopiero ukończonego – Promethidiona:
Będę więc sobie szerokim frazesem
Na każdą pracę napadał obcesem
I te lub owe radził ulepszenia
W krainie natchnień, krytyką z natchnienia![7]
Vade-mecum złożone z fraszek byłoby polityczne, to pewna, nie byłoby również wyzbyte pewnych politycznych (jeśli nie historiozoficznych jeszcze) projekcji, tak jak we fraszce W albumie Hr.*** (Fraszka):
Duch wieczny w mrokach staropolskich dnieje
I rozpromienia się skrzydłu obiema.
I czasy przyjdą takie, że Europa,
Co tu i owdzie o foremki woła,
Będzie jak koło kruszwickiego chłopa,
A ramię Boże – jak oś tego koła![8]
Co to właściwie znaczy, że „duch wieczny w mrokach staropolskich dnieje”, to musi być istotne, wszak jest to wers o sile gnomy? Czy miałoby to związek z wyborem przez Norwida fraszki jako formy „zironizowanej gry z gatunkiem” i „gry o gatunek”? A „koło kruszwickiego chłopa” i jego święta „oś”? Czy to nawiązanie do Króla-Ducha, które także odnajdziemy w Wandzie? Jednak nie wolno nam zapominać, że we fraszkach z 1850 oraz z 1851 roku znajdziemy także wiele cywilizacyjnej, kulturowej, naukowej i technologicznej współczesności, Norwid chce więc fraszką objąć całość, wypracować jakąś jej (to bardzo paradoksalne, owszem) „formułę pojemną”. W Posiedzeniu, nade wszystko – wypracowuje Norwid ujęcie podobne:
Z ogromnej sali wyniesiono śmiecie
I kurz otarto z krzeseł – weszli męże
I ogłosili... cóż?... że są w komplecie!!
– I siedzą... siedzą... aż tam gdzieś na świecie
Wariat wynajdzie parę, a artysta
Podrzędny – promień słoneczny utrwali,
A nieuczony jakiś tam dentysta
Od wszech boleści człowieka ocali...
A Akademie milczą... lecz w komplecie[9].
Wspomniani przez Norwida „wariat”, „artysta podrzędny” oraz „dentysta” są to Szymon Caus (maszyna parowa), Louis-Jacques Mandé (fotografia dagerotypowa), a także William Thomas Green Morton (udoskonalenie narkozy eterowej)
IV
Nie tylko zapowiadały poetykę Vade-mecum, jak twierdzi przytomnie Nieukerken... One mogły stać się Vade-mecum, trzeba to powiedzieć wprost, gdyby Norwid miał dosyć determinacji, by swój projekt fraszkopisania kontynuować. Tyle razy Gomulicki podkreślał formalne i treściowe podobieństwa pomiędzy wielkim cyklem Norwida a Kwiatami zła Baudelaire’a – napisawszy Vade-mecum złożone z wyrazistych, niekiedy też drapieżnych fraszek, Norwid byłby jeszcze bliżej bodleryzmu niż dziś – fraszki byłyby jego reakcją na „kwiaty zła” poukrywane w świecie, związane z pojęciami polskości, prawdy, czynu, społecznego dobra i społecznego zła. Fraszka będąca tutaj narzędziem rewizji literackiej, rewizji „życia przy pomocy literatury”, choć nie rewolucyjna w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, mogła – to pewne – przemawiać do wyobraźni: wszakże miała być cięciem, ugodzeniem, szczepionką, gestem antypoetyckim i antykulturowym – o ile Vade-mecum z 1865-1866 roku miało gwarantować „skręt konieczny w poezji polskiej”, o tyle już Vade-mecum z 1850-1851 byłoby „skrętem koniecznym w życiu polskim” („w życie polskie”) – byłoby, może, powrotem tego polskiego życia z powrotem do siebie samego...
Karol Samsel
Przypisy:
[1] Norwidowskie fraszki (?), pod red. J. Leociaka, Warszawa 1996.
[2] A. van Nieukerken, Epigramatyczność i konceptyzm w dyskursie Norwida (na przykładzie fraszek), [w:] Norwidowskie fraszki (?), dz. cyt., s. 30.
[3] W. Grajewski, „Pascha”, [w:] Cypriana Norwida kształt prawdy i miłości. Analizy i interpretacje, pod red. S. Makowskiego, Warszawa 1986, s. 35.
[4] C. Norwid, Pascha (Fraszka), [w:] tegoż, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J. W. Gomulicki, t. 1: Wiersze. Część pierwsza, Warszawa 1971, s. 176.
[5] R. Girard, Związki międzyludzkie i religia, przeł. E. Domańska, „Przegląd Polityczny” 2003 nr 62/63, s. 4.
[6] C. Norwid, Przeszłość i przyszłość (Fraszka), [w:] tegoż, Pisma wszystkie, dz. cyt., s. 177.
[7] Tegoż, Kwiryty! (Fraszka), tamże, s. 180.
[8] Tegoż, W albumie Hr.***(Fraszka), tamże, s. 181.
[9] Tegoż, Posiedzenie (Fraszka), tamże, s. 171.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1986) – doktor habilitowany nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor „Zeszytów Poetyckich”, Członek Związku Literatów Polskich. Zwycięzca wielu konkursów poetyckich. W 2017 nominowany do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego za tom „Jonestown”.