Susan Sontag bardzo poważnie upomina, właśnie w sprawie Kafki, że jego akurat „twórczość została poddana masowym torturom przynajmniej przez trzy armie interpretatorów”, kolejno antybiurokratystów, psychoanalityków, alegorystów. W ten sposób stłumiona wydaje się czysta potęga sztuki Kafki, która wyraża się właśnie w „kruchliwości”, aporetycznej niepewności procesu twórczego pisarza – pisze Karol Samsel w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Kafka. O przygodności człowieka XX(I) wieku”.
Jego lingwistyczna, a może też ponadlingwistyczna tajemnica? „Kafka dzieli język z adorowanym wrogiem: światem”[1]. Słowa godne specjalnego zapamiętania… Należały do autora znaczącego w badaniach studium, Anti-Mimesis, Kafka and Witgenstein – Güthera Andersa. Co właściwie znaczą? Do czego odsyłają? Co to w ogóle znaczy „dzielić cokolwiek z wrogiem”, mało tego, „dzielić [z tym wrogiem] język”, i jeszcze to niewystarczająco, bo „z wrogiem” nie byle jakim – wrogiem „adorowanym”? Ujmę sprawo następująco: gdybyśmy podjęli decyzję, aby dotrzeć do samego serca kryzysu mimetycznego europejskiej literatury, bardzo prawdopodobne, że byłby tam Franz Kafka. I nikt więcej. Bo chyba nikt tak właśnie, jak autor Ameryki nie ucieleśnia ani nie uosabia tzw. kryzysu mimetycznego całej literackiej Europy tamtego czasu. Jak pisze o swoim śmiertelnym niedomaganiu w Listach do Mileny, „choroba płuc jest tylko wystąpieniem z brzegów choroby psychicznej”[2]. W Dzienniku – jak dla uzupełnienia tamtych wyzewnętrznień – czytamy :
„Tak więc chyboczę się, wzlatuję co chwila na szczyt góry, ale zaledwie przez chwilę mogę utrzymać się w górze. Inni chyboczą się także, ale w dolnych regionach, przy większym zasobie sił; gdy zagrozi im upadek, chwyta ich krewniak, idący w tym celu obok nich. Ale ja chyboczę się tam, w górze, nie jest to niestety śmierć, ale tylko wieczne męki umierania”[3].
„Każdym utworem Kafka rozcina jakiś wrzód, zrywa zależność”[4] – śmiało ocenia w sprawie autora Zamku jeszcze w przedmowie do Listów do Mileny Zbigniew Bieńkowski… Czy jest tak aby na pewno? Czy nie jest to, pomimo wszystko, nazbyt życzeniowe o autorze Procesu myślenie? Wiemy, że w latach 1901-1906, tzn. w trakcie studiów w Pradze oraz w Monachium (dwa semestry filologii germańskiej, następnie ukończone prawo), Kafka miałby zgłębiać, czytanych właściwie w triadzie, Spinozę, Darwina i Nietzschego[5]. Spinoza to chyba jasne: odpowiada za Kafki (mówiąc najogólniej) uduchowienie, ale również za dramatyzm, cały dramatyzm występującego u pisarza rejestru (i horyzontu) eschatologicznego… Kłopot zaczyna się, gdy przychodzi do rozdzielenia od-Nietzscheańskich wartości pisarstwa Kafki i od-Darwinowskich. Czy – tak, jak podpowiada nam to Bieńkowski – koncepcja Kafkowskiej literatury byłaby od-Nietzcheańska, a więc odzwierciedlała tzw. przezwyciężanie wszystkich wartości (w oryginale Umwertung aller Werte)[6]? „Całe dzieło pisarskie Kafki pełni tę misję wyzwalającą. Przemiana, Proces, Zamek, Ameryka to etapy walki o los”[7] – zapewnia nas w tym względzie polski krytyk literacki i poeta. Dla mnie, niestety, jego deklaracje nie brzmią przekonująco. Wszystko to, z czym Kafka się zmaga oraz czemu daje osobny, metaliteracki wyraz, pisząc o własnym procesie twórczym m.in.: w Dzienniku 1910-1923 – w Listach do Mileny – w Listach do Felicji – nasuwa na myśl raczej Darwinowską lub ewentualnie post-Darwinowską koncepcję twórczości, nie zaś tę Nietzscheańską, kojarzącą się z mocnym i z wyrazistymi antropologiami artystów. Z tą wizją, z kolei, wydaje się skrycie sympatyzować Bieńkowski, (może mimowolnie?) „nietzscheanizując” Kafkę. Warto by wprowadzić pewien porządek do tych, zakłócających się i osłabiających się wzajemnie, rozstrzygnięć[8].
Oto, jak – wyjaśniając, na czym polegają złudzenia współczesnej mu psychoanalizy Freuda („w terapeutycznej części psychoanalizy dopatruję się bezradnej pomyłki”[9]) – Kafka tłumaczy Milenie własną kondycję:
„W moim przypadku można by wyobrazić sobie trzy koła: wewnętrzne A, potem B, potem C. Rdzeń koła A tłumaczy kołu B, dlaczego człowiek ten musi się męczyć i nie ufać sobie, dlaczego musi się wyrzekać […], dlaczego nie wolno mu żyć. […] Kołu C, człowiekowi działającemu, nic się już nie wyjaśnia, jemu już rozkazuje tylko B. C działa pod silnym naciskiem i pocąc się ze strachu […]. C działa bardziej ze strachu niż przekonania, ufa i wierzy, że koło A wytłumaczyło wszystko kołu B, a koło B wszystko dobrze zrozumiało i podało dalej”[10].
Jednym z najistotniejszych, lecz i najtrudniejszych pytań dla Kafkowskiej koncepcji twórczości, zdaje się to, który z Kafkowskich ludzi: człowiek A, nazwijmy go człowiekiem centralnym, człowiek B, określmy go mianem człowieka „na usługach”, a może człowiek C, któremu niewiele brakuje do niewolnika rzuconego na pastwę własnych strachów, który – z tych właśnie Kafkowskich ludzi, powtórzmy – zasługiwałby na miano człowieka twórcy, a jakby tego było mało, należałoby rozstrzygnąć, który z ludzi Kafki (A, B czy C) oddany tu zostaje do kontaktowania się z czytelnikiem, który wreszcie, A, B czy C, buduje ze swoim czytelnikiem krytyczny pakt mimetyczny. Który? Który?! Czasami zdaje się wręcz, że na to pytanie nie można u Kafki uzyskać żadnej wiążącej odpowiedzi, żadnej i nigdy, tak silny u autora Ameryki, Procesu (tak fundamentalny, tak poważny) jawić się musi kryzys przekazu literackiego. Oto, co przeczytamy w Listach do Felicji: „Moje życie składa się, i właściwie składało się zawsze z prób pisania, i to z prób najczęściej nieudanych”[11]. Oto z kolei, co dla pełnej wymowy i dobitności ogólnego obrazu Kafki znajdziemy w Dziennikach 1910-1923: „Literatura wyrażona jako projekt […] rzutuje daleko przed celem i daleko w bok od celu”, „jest tak wielkim skrótem mowy”[12].
Splątania twórcze Kafki, konieczność wtórnej problematyzacji jego dorobku, choćby pod względem realnych intencji pisarza, które – uporczywie przekonuje nas o tym sam autor Procesu – stale (albo przynajmniej nierzadko) chybiają celu, sprawia, że pisarstwo to pada ofiarą rozmaitych, a także wielorako motywowanych – zawłaszczeń. Susan Sontag w eseju Przeciw interpretacji przestrzega wszystkich w związku z „filisterstwem interpretacji”[13] – i bardzo poważnie upomina, właśnie w sprawie Kafki, że jego akurat „twórczość […] została poddana masowym torturom przynajmniej przez trzy armie interpretatorów”[14], kolejno antybiurokratystów, psychoanalityków, alegorystów. W ten sposób stłumiona wydaje się czysta potęga sztuki Kafki, która wyraża się właśnie w „kruchliwości”, aporetycznej niepewności procesu twórczego pisarza, który mówi o sobie chętnie: „pisać to znaczy otwierać się aż do nadmiaru zupełna szczerość i całkowite oddanie”[15] albo inaczej, chociaż podobnie: „Niezmierny świat, jaki mam w głowie. Ale jak oswobodzić siebie i jak oswobodzić ten świat bez rozdarcia?”[16].
Cóż, „bez rozdarcia” najpewniej się nie da, w przytłaczającej większości wypadków. Ale chciałoby się niniejszy cytat przekształcić i dopełnić, ażeby mówić również o Kafki „niezmiernym świecie, jaki ma przed sobą”, albowiem tzw. aporetyczny charakter procesu twórczego Franza Kafki nie daje się pomyśleć bez (przerażająco wąskiego) horyzontu jego egzystencji, co uzmysławia jeden z listów Mileny Jesenskiej do Maksa Broda, dobyty przez tego drugiego z jego archiwów i wydrukowany – w słynnym tomie Franz Kafka. Opowieść biograficzna. Dodajmy może na marginesie, że obcujemy tutaj z wyjątkowo przejmującym wyznaniem. Chyba nie wymaga specjalnego komentarza:
„Ach, nie, ten cały świat jest dla niego czymś zagadkowym. Mistyczną tajemnicą. Czymś, czemu on nie potrafi sprostać i co ze wzruszającą szczerością ceni wysoko, ponieważ jest „praktyczne”. Gdy mu opowiadałam o moim mężu, który zdradza mnie sto razy w ciągu roku, który ma jakiś osobliwy wpływ na mnie i na wiele innych kobiet, twarz jego rozjaśniła się w tym samym wyrazie czci i podziwu, jak wtedy, kiedy mówił o swoim dyrektorze, który tak szybko pisze na maszynie i dlatego jest takim wspaniałym człowiekiem, i jak wtedy, kiedy mówił o swej narzeczonej, która była »praktyczna i obrotna«. To wszystko jest dla niego czymś obcym. Człowiek, który szybko pisze na maszynie, czy ktoś, kto ma cztery kochanki, jest dla niego równie niepojęty jak owa korona w urzędzie pocztowym [...], niepojęty dlatego, że przemawia przez niego życie. Frank zaś nie potrafi żyć. Frank jest pozbawiony zdolności do życia. Frank nigdy nie będzie zdrów. Frank wkrótce umrze”[17].
„Coraz większy lęk przy pisaniu. To zrozumiałe. Każde słowo przekręcone w w ręku upiorów – ten rozmach ręki to ich charakterystyczny ruch – staje się ostrzem zwróconym przeciw mówiącemu”[18]. Po podobnych słowach trudno nie przyznać wspominanemu tutaj Andersowi racji, Kafka, w istocie, „dzieli język z adorowanym wrogiem: światem”. W tym ujęciu rozmach, a więc marzenia o formie pojemnej, rozległość epiki, również zapewne i jej modernistyczność, są „ostrzami” zwróconymi przeciwko jego egzystencjalnej niezawisłości. Ostatecznie – nic nie zwycięża nad niczym, a z niepodległością należy się pożegnać: Kafka osuwa się w zawisłość, choć o niezawisłość walczył cały czas, dzieje jego procesów twórczych takie właśnie są – to kołowanie zawisłego nad niezawisłym, kołowanie dopóty, dopóki to drugie temu pierwszemu nie ulegnie. Jeśli jakimś cudem będzie inaczej, będzie to – co najwyżej – nieformalne, niestylistyczne, nieliterackie zwycięstwo. Pyrrusowe zwycięstwo – pyrrusowe, przede wszystkim...
Karol Samsel
Foto: Thorvald Niss – „Den druknedes genfærd søger at skaffe havet et nyt offer” / Domena publiczna
Przypisy:
[1] G. Anders, Anti-Mimesis, Kafka and Wittgenstein, [w:] On Kafka. Semi-Centenary Perspectives, ed. F. Kuna, London 1976, p. 59.
[2] F. Kafka, Listy do Mileny, przeł. F. Konopka, przedmowę napisał Z. Bieńkowski, Kraków 1969, s. 52.
[3] Tegoż, Dzienniki 1910-1923, tłum. J. Wertner, przedmowa Z. Bieńkowskiego, Kraków 1961, s. 322.
[4] Z. Bieńkowski, Przedmowa, [w:] F. Kafka, Listy do Mileny, dz. cyt., s. 9.
[5] M. Wydmuch, Kalendarium, [w:] tegoż, Franz Kafka, Warszawa 1982, s. 105.
[6] „Przewartościowanie wszystkich wartości: oto moja formuła aktu najwyższej autorefleksji ludzkości – mój los chce, bym umiał głębiej, odważniej, prawomocniej wglądać w kwestię wszelkich epok niż ktokolwiek inny dotychczas”. F. Nietzsche, Do cesarza Wilhelma (projekt) [Turyn, pocz. grudnia 1888], [w:] tegoż, Listy, wybrał, przełożył i przedmową opatrzył B. Baran, Warszawa 2007, s. 366.
[7] Z. Bieńkowski, Przedmowa, dz. cyt., s. 9.
[8] Szerzej na temat Darwinowskiej koncepcji literatury (ale i historii literatury) zob. W. Irvine, The Influence of Darwin on Literature, „Proceedings of The American Philosophical Society” 1959 vol. 103 no. 5, s. 618-628, a także w języku polskim: K. Kłosiński, Literaturoznawczy darwinizm, „Teksty Drugie” 2011 nr 3, s. 33-51, D. Skórczewski, Historia literatury w objęciach Darwina?, „Colloquia Litteraria” 2011 nr 10, s. 21-42.
[9] F. Kafka, Listy do Mileny, dz. cyt., s. 238.
[10] Tamże, s. 239. „Ja nie nazywam tego chorobą”, wyznaje Kafka Milenie nieco wcześniej, pisząc o pomyłkach psychoanalizy. Tamże, s. 238.
[11] F. Kafka, Listy do Felicji i inne z lat 1912-1916, tłum. I. Krońska, t. 1, Warszawa 1976, s. 35.
[12] Tegoż, Dzienniki 1910-1923, dz. cyt., s. 402. Można powiedzieć (w kwestii tzw. paktowania), że nim Kafka nawiąże jakikolwiek pakt z czytelnikiem, wpierw musi ustalić ramy, obwieść dokładnie granice, osobliwego... autopaktu... a więc paktu z samym sobą.
[13] S. Sontag, Przeciw interpretacji, tłum. M. Olejniczak, „Literatura na Świecie” 1979 nr 9, s. 298.
[14] Tamże, s. 299.
[15] F. Kafka, Listy do Felicji..., dz. cyt., s. 244.
[16] Tegoż, Dzienniki 1910-1923, dz. cyt., s. 234.
[17] Podaję za: M. Brod, Uzupełnienia. Nowe przyczynki do portretu Kafki, [w:] tegoż, Franz Kafka. Opowieść biograficzna, Warszawa 1982, s. 302. Zob. w związku z tym komentarz Stanisława Lema na temat Procesu, zdający się z tym ujęciem korespondować: „Badany strukturalnie na werystyczną poprawność Proces Kafki jest uszkodzony zwłaszcza w obrębie więzi międzysytuacyjnych [...]. Lecz uszkodzenie to, podlegając kluczowi operacyjnemu na planie sensów całościowych, samo posiada sens [...]; uszkodzenia, które semantycznie tworzą system znaczący, nie są tedy naprawdę zniszczeniami informacji, szumem, lecz, właśnie na odwrót, one są elementami sygnalizacyjnej aparatury osobnego rzędu”. S. Lem, Fantastyka i futurologia, t. 2, Kraków 1973, s. 334.
[18] F. Kafka, Dzienniki 1910-1923, dz. cyt., s. 450.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
M.W.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1986) – doktor habilitowany nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor „Zeszytów Poetyckich”, Członek Związku Literatów Polskich. Zwycięzca wielu konkursów poetyckich. W 2017 nominowany do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego za tom „Jonestown”.