Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Juliusz Gałkowski: Związek Artystów Kabaretowych (później ZAiKS)

Juliusz Gałkowski: Związek Artystów Kabaretowych (później ZAiKS)

Oczywiście wolelibyśmy aby to Polihymnia lub Kaliope były patronką tej organizacji – traktowalibyśmy tę tradycję o wiele poważniej. Ale jak się nie ma co się lubi… to trzeba się pogodzić z faktem, że boską patronką ZAiKS-u była podkasana muza – pisze Juliusz Gałkowski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Copy(al)right? Prawo autorskie wczoraj i dziś”.

Wiosną 1918 roku Wielka Wojna wciąż trwała, i nikt nie umiał przewidzieć kiedy (i jak) się skończy. Ale niezależnie od tego jak wiały wichry dziejów, dwie rzeczy w Warszawie zdawały się pewne. Pierwszą była zbliżająca się niepodległość Polski, a drugim fakt, że życie toczy się niezależnie wielkiej polityki. Ten drugi punkt widzenia był zasadniczą przyczyną spotkania, jakie miało miejsce 18 marca 1918 roku w znanej i popularnej kawiarni „Udziałowa”. 

Jerzy Zaruba tak wspominał kultowy (jakbyśmy teraz powiedzieli) lokal:

Ściany tej „kichy” wyłożone były mahoniową boazerią, ponad nią biegł fryz przedstawiający jakiś secesyjny landszaft. Wszystkie właściwie elementy tego wnętrza były pretensjonalne i brzydkie. Zastanawiające było, że w całości miało to jednak charakter, a więc i swoiste piękno [...]. Faktem jest, powtarzam, że cukiernia Udziałowa ze swoimi pluszowymi lożami i wyfrędzlowanym przepychem stanowiła harmonijną całość z zaludniającą ją publicznością i była niezastąpionym tłem dla tych postaci w sztywnych, wysokich kołnierzykach, wciętych paltach, cwikierkach i melonikach.

Wybór znanej „mleczarnio-kawiarni” umiejscowionej na roku Jerozolimskich i Nowego Świata był absolutnie nieprzypadkowy. Było to miejsce gdzie bywali wszyscy, którzy liczyli się w polskiej kulturze. Wymieńmy najbardziej znane nazwiska: Władysław Reymont, Stefan Żeromski, Antoni Lange, Kazimierz Tetmajer, Stefan Jaracz. 

Bez wsparcia ludzi takich jak Ty, nie mógłbyś czytać tego artykułu.
Prosimy, kliknij tutaj i przekaż darowiznę w dowolnej wysokości.

Ale bywali tam też – i to bardzo często – twórcy związani ze sceną kabaretową. I to oni byli najbardziej zainteresowani ochroną swoich praw, obecnie zwanych autorskimi i majątkowymi. Oczywiście wolelibyśmy aby to Polihymnia lub Kaliope były patronką owej organizacji – traktowalibyśmy tę tradycję o wiele poważniej. Ale jak się nie ma co się lubi… to trzeba się pogodzić z faktem, że boską patronką ZAIKS-u była podkasana muza. Zresztą organizacja nosiła na samym początku nazwę „Związku Autorów Kabaretowych” i z czasem dopiero uzyskało nazwę „Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych”, co było skutkiem, że do kabareciarzy zaczęli dołączać inni – poważni –autorzy. 

Przyczyną tego, że to twórcy kabaretowi stworzyli organizację walczącą o prawa autorskie był oczywisty fakt, że w okresie wojny właśnie ta forma rozrywki była najbardziej popularna. Autorzy szlagierów patrzyli jak właściciele rozmaitych teatrzyków napychali kabzy dochodami osiąganymi dzięki ich pracy. I warto dodać, że były to dochody niebagatelne – podczas gdy autorzy i kompozytorzy niejednokrotnie przymierali głodem, i to dosłownie. 

Przyczyną tego, że to twórcy kabaretowi stworzyli organizację walczącą o prawa autorskie był oczywisty fakt, że w okresie wojny właśnie ta forma rozrywki była najbardziej popularna

Inicjatorem spotkania oraz pierwszym przewodzącym związkowi był Stanisław Ossorya-Brochocki, wzięty autor kabaretowy oraz artysta teatralny. Jest to jedna z tych nietuzinkowych postaci okresu międzywojennego, która (wraz z setkami innych) uległa niema całkowitemu zapomnieniu. Pamiętajmy, że powstanie takiej organizacji byłoby niemożliwe bez współpracy z prawnikami. Szczęśliwym trafem w warszawskiej socjecie był taki adwokat, który zarazem miał literackie ambicje. Gustaw (Gucio) Beylin – bo nim mowa – prawdziwą sławę zdobył jako wzięty adwokat biorący udział w głośnych sprawach. Wszak to ona był obrońca Stanisławy Umińskiej w słynnej paryskiej sprawie o zabicie śmiertelnie chorego ukochanego. Co więcej udało mu się ją wybronić – stał się przez to bohaterem jednej z pierwszych spraw sądowych o eutanazję. Bronił także samego Miriama Przesmyskiego w procesach o spuściznę po Norwidzie, Żeromskim i Hoene-Wrońskim. 

Ale miał Beylin także marzenia o sławie osiągniętej nie tylko w palestrze ale i na Parnasie. Napisał kilka sztuk teatralnych, z których najbardziej znaną była „Kobieta bez przeszłości”. Niestety… sławę zdobyła przede wszystkim tym, że była przedmiotem najkrótszej z recenzji teatralnych Słonimskiego:

„Kobieta bez przeszłości” – autor bez przyszłości.

Tenże okrutny złośliwiec i „naczelny hejter II Rzeczpospolitej” (bo jak można inaczej nazwać jego prześmiewcze recenzje i artykuły) także dołączył do grupy artystów walczących o swoje prawa – najpewniej za namową Tuwima, który był jednym z założycieli ZAIKS-u. Do twórców stowarzyszenia należeli także Jan Brzechwa, (podobnie jak Beylin adwokat, z tą różnicą, że odwrotnie od tego drugiego, większa sławę zdobył swoimi tekstami niż działalnością w palestrze), Andrzej Włast – autor szlagierów wodewilowych, czy Konrad Runowiecki (bardziej znany jako Konrad Tom) – późniejsza wielka gwiazda kina. 

Początki były więcej niż skromne, mimo tego że do stowarzyszenia należały głośne nazwiska, to było ich niewiele więcej niż trzydzieści. I nic nie pomagało to, że współpracowali z najważniejszymi zagranicznymi organizacjami ochrony praw autorskich. 

Momentem kluczowym było uchwalenie w 1926 roku ustawy o prawie autorskim. Trzeba bowiem pamiętać, że niepodległa Polska odziedziczyła po zaborcach aż trzy akty prawne opisujące zasady praw autorskich, Już tylko dla zgmatwania obrazu dodam, że na terenie Spisza i Orawy obowiązywało prawo węgierskie z czasów Austro-Węgier. Dlatego też prawa autorskie były przedmiotem działalności Komisji Kodyfikacyjnej. Ówczesna prasa pisała:

„Ogłoszenie Ustawy o Prawie Autorskim wytworzyło w sferach zainteresowanych dwa biegunowo różne uczucia. Gdy twórcy z całym uznaniem przyjęli od dawna wyczekiwaną i należną im obronę ich praw, zagwarantowaną nową Ustawą - w gronie większej części odtwórców nowa ustawa rozbudziła wyraźną niechęć i rozgoryczenie, uzasadnione tem tylko chyba, że korzystanie z pracy autorów, a przeważnie kompozytorów, bez jakiegokolwiek wynagrodzenia tak było zakorzenione i wydawało się tak naturalnem, iż stało się poniekąd prawem zwyczajowem."


O tego momentu stowarzyszenie kabareciarzy stało się silnym graczem na rynku artystycznym, licząc coraz więcej członków. Na tyle silnym i na tyle mocnymi tradycjami i międzynarodowymi owiązaniami, ze przetrwało także czasy PRL.

Juliusz Gałkowski

Fot. Wistula/Tar Lócesilion, CC BY-SA 3.0

Belka Tygodnik229


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wydaj z nami

Wydaj z nami „Herezję sekularności” Piotra Popiołka
Pierwsza polska monografia koncepcji Radykalnej Ortodoksji Johna Millbanka
Brakuje
Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.