Franciszek Pieczka miał bardzo szerokie możliwości aktorskie, ale w samym centrum kryło się coś, co bym nazwał ciepłą mądrością. Kiedy myślimy o Franciszku Pieczce, to przychodzą nam do głowy te wszystkie role, przecież bardzo rozmaite, ale rdzeniem ich jest ciepła, powiedziałbym tak niewspółcześnie: Boża mądrość – mówił Dariusz Karłowicz w programie „Trzeci Punkt Widzenia” emitowanym na antenie TVP Kultura.
Narrator: 23 września w wieku 94 lat zmarł jeden z najwybitniejszych polskich aktorów – Franciszek Pieczka. Urodził się w 1928 roku w Godowie na Górnym Śląsku. Dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie uzyskał w 1954 roku. Pierwsze kroki jako aktor stawiał na scenach teatrów Dolnośląskiego w Jeleniej Górze i Teatru Ludowego w Nowej Hucie. W latach 1974 – 2015 grał w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Występował między innymi w spektaklach Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego i Zygmunta Hibnera. Zagrał w ponad stu filmach, zarówno polskich jak i zagranicznych. Był niezapomnianym odtwórcą ról filmowych w Żywocie Mateusza i Austerii. Popularność zdobył rolą czołgisty Gustlika w serialu Czterej pancerni i pies. Zagrał także w tak głośnych filmach jak Perła w koronie Kazimierza Kutza, Wesele Andrzeja Wajdy, Chłopi Jana Rybkowskiego. Pieczka zagrał również pamiętne role Starego Kiemlicza w Potopie Jerzego Hoffmana i niemieckiego fabrykanta Müllera w Ziemi obiecanej Andrzeja Wajdy. W 2011 roku został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury narodowej. Cztery lata później otrzymał Polską Nagrodę Filmową Orły za osiągnięcia życia. W 2017 roku został odznaczony Orderem Orła Białego. Stowarzyszenie Filmowców Polskich w ubiegłym roku uhonorowało aktora nagrodą specjalną Stowarzyszenia Filmowców Polskich za całokształt pracy twórczej.
Dariusz Gawin: Franciszek Pieczka należał do tych aktorów, których traktuje się w zasadzie jak członków rodziny, bo oni są właściwie z nami od zawsze. Można powiedzieć, że rośliśmy z nimi, bo my należymy do pokolenia, które wychowało się na Czterech Pancernych. Teraz, po latach, oczywiście wiemy, że to była najzwyklejsza PRL-owska propaganda i tak dalej, ale to po prostu jest też świetny serial. Genialne role, wielcy aktorzy. Doskonale pamiętam, jakie wrażenie robił na mnie Gustlik, jego siła, pamiętam jak wyżymał te zmoczone w Wiśle bodajże ubrania i je rozerwał. Taką miał moc w rękach. Gwoździe wyjmował gołą ręką... To było niesamowite. Niektórym rola w tym serialu zaszkodziła. Gajos, który jest przecież znakomitym aktorem, miał przez parę lat kłopot z wyzwoleniem się z tej roli Janka Kosa. Jemu bardzo pomogła Olga Lipińska i rola Tureckiego w kabarecie, zupełnie genialna. A on – mówię o Pieczce – nie miał takich kłopotów, był trochę starszy i duże role zaczął grać jeszcze przed serialem; przecież zagrał u Hasa w Rękopisie znalezionym w Saragossie tego pomylonego Paszegko, to był 1964 rok. Potem zagrał na przykład w filmie Henryka Kluby Chudy i inni, ja bardzo lubię ten film, dziś chyba zapomniany. Grał tam robotnika zwanego Kosą. Znakomita rola w Żywocie Mateusza w 1967 roku. A wy którego Pieczkę pamiętacie najbardziej?
Marek A. Cichocki: Myślę, że rola Gustlika zapadła bardzo głęboko w pamięć wielu ludziom, ale dla mnie najwspanialsza jest jedna z jego ostatnich ról – ja uwielbiam Pieczkę z Rancza jako Stacha Japycza, to kwintesencja po prostu jego stylu. Zawsze z ogromną przyjemnością oglądam jego rolę w tym serialu. Wspominałeś o filmach z lat sześćdziesiątych, a trzeba przypomnieć, że on też zagrał całą serię wspaniałych ról na samym początku lat siedemdziesiątych. Zagrał w Hydrozagadce Kondratiuka w 1970, w Perle w koronie Kutza w 1971, w Weselu Wajdy z 1972, potem rola Kiemlicza w Potopie. A potem jest jeszcze Ziemia obiecana, gdzie zagrał strasznego, nowobogackiego fabrykanta Müllera. Kto nie pamięta tej sceny, w której on zanosi się śmiechem, kiedy widzi tańczącą baletnicę?
Dariusz Karłowicz: Albo jak oprowadza po pałacu? Rzeczywiście, miał bardzo szerokie możliwości aktorskie, ale w samym centrum kryło się coś, co bym nazwał ciepłą mądrością. Kiedy myślimy o Franciszku Pieczce, to przychodzą nam do głowy te wszystkie role, bardzo rozmaite, ale rdzeniem ich jest ciepła, powiedziałbym tak niewspółcześnie: Boża mądrość, taka patriarchalna. Pobożna – to nie jest przypadek, że obsadzono go w Konopielce jako Pana Boga. Występował także jako Święty Piotr. Tak się złożyło, że – choć oczywiście ani się z nim nie przyjaźniłem, ani nie byłem żadną bliską osobą – moje życie przez ostatnie dziewiętnaście lat było bardzo blisko związane z Franciszkiem Pieczką, który zgodził się użyczyć głosu Świętemu Mikołajowi, patronowi Fundacji, którą prowadzę i już dziewiętnaście lat temu po raz pierwszy powiedział tym swoim wspaniałym głosem: „To ja, Święty Mikołaj, ale ten prawdziwy biskup od potrzebujących i proszę mnie nie mylić z tymi krasnoludami. Ja namawiam do pomagania, nie do kupowania”. A potem następowała informacja o kolejnej kampanii, która towarzyszyła licytacjom organizowanym przez nas w Trójce. Pan Pieczka niezależnie od stanu zdrowia zawsze chętnie nagrywał te kampanie, a młodzież z fundacji, która chodziła nagrywać to do niego do domu, zawsze wracała pełna wrażeń, bo on z naciskiem powtarzał, że trzeba czytać książki. I że najważniejsza jest rodzina.
Dariusz Gawin: Ciepło i mądrość, jak powiedziałeś. Zostaną te role, za które jesteśmy bardzo wdzięczni, i do których będziemy zawsze wracali.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!