Książka Michaela Sandela jest w swej najgłębszej istocie poszukiwaniem miary dla właściwej oceny czynów składających się na dynamiczny postęp w dziedzinie biotechnologii i inżynierii genetycznej z uwagi na towarzyszący im zamęt w obszarze moralności – pisze Agnieszka Tarnowska w recenzji książki „Przeciwko udoskonalaniu człowieka”.
„Dawać świadectwo to najpierw nazywać rzeczy ich własnym imieniem,
używać mowy przystającej do rzeczy”[1]
(Ks. Józef Tischner, Etyka solidarności)
Poprawić, ulepszyć, udoskonalić. Wydłużyć, skrócić, dokleić. Tu dodać, tam odjąć. O ile idzie o sprawy przyziemne, zgodzimy się, że to zazwyczaj kwestia gustu, jednak gdy dotyka człowieka jako takiego, powinniśmy na chwilę przystanąć i się zastanowić. Gdyż coraz częściej nie chodzi tu już tylko o niedoskonałą cielesność, ale w gruncie rzeczy o nasze człowieczeństwo. Na tym bowiem newralgicznym polu rozstrzygają się – w optyce Michaela Sandela i o tym też jest recenzowana poniżej książka tego autora – sprawy najważniejsze, których konsekwencje w przyszłości okażą się dla ludzkiej kondycji i samorozumienia człowieka niezwykle doniosłe.
Właściwe dać rzeczy słowo
Na początku muszę zaznaczyć, że z filozofowaniem Michela Sandela mam konsekwentne poczucie obcowania z rzeczywistością. Właściwie to z rzeczywistością etyczną. Czy pisze on o sprawiedliwości, inżynierii genetycznej, liberalizmie, słuszności postępowania, obowiązkach względem wspólnoty politycznej lub merytokracji. Choć kontekst amerykański zawsze jest w jego książkach silnie obecny i stanowi punkt wyjścia do podejmowanej refleksji, to za sprawą przyłożenia właściwej miary (co filozofia ma w swej naturze, a o czym słów kilka poniżej) czyni obecne w nich tematy na wskroś uniwersalnymi. Odnajdzie się w nich każdy komu droższe od wyjałowionych z treści przyziemnych i trybalizujących sporów polityki partyjnej są sprawy akcentujące to co jednoczy, spaja, przypomina wagę zakorzenienia, obywatelskości, a momentami nawet przynależności do ludzkiego gatunku. Zakorzenienie, to – jak się wydaje – właśnie ten konstytutywny punkt odniesienia, o którego wadze nie powinniśmy zapominać, szczególnie gdy dodamy do tego związek autora „Etyki w czasach…” z nurtem intelektualnym komunitarian, który zrodził się w odpowiedzi na opublikowaną w 1971 roku „Teorię sprawiedliwości” Johna Rawlsa. Warto przypomnieć, że spór między liberalnym indywidualizmem, a perspektywą akcentującą obowiązki wobec wspólnot, które konstytuują nas jako ludzi stanowił jego oś. Michael Sandel wraz z Ch. Taylorem, A. Ezionim, M. Walzerem i A. MacIntyerem uosabiał to drugie stanowisko podkreślając jak istotne znaczenie ma związek każdego poszczególnego człowieka z pamięcią o przynależności do konstytuujących go wspólnot – od rodzinnej, przez zrzeszenia i dobrowolne uczestnictwo w rozmaitych organizacjach społeczeństwa obywatelskiego, po tożsamość z własną ojczyzną – a w konsekwencji płynące z przyswojenia tego faktu obowiązki. Pełne uchwycenie tego zagadnienia staje przed nami rozważając pytanie o telos – z gr. cel – naszego bycia w świecie i pełną aktualizację naszej potencji. Pojęcie to słusznie kojarzyć należy przede wszystkim z filozofią Arystotelesa, który dodaje do niego kategorię służebności i pozwala odczytać podejmowane w tej książce zagadnienia na planie etycznym z uwzględnieniem idei sprawiedliwości, dobrego sposobu życia i cnót[2].
W poszukiwaniu miary
Nie da się ukryć (i nie ma też powodu, dla którego należałoby to robić), że ta książka jest w swej najgłębszej istocie poszukiwaniem miary dla właściwej oceny czynów składających się na dynamiczny postęp w dziedzinie biotechnologii i inżynierii genetycznej z uwagi na towarzyszący im zamęt w obszarze moralności. Autor, który nie jest kantowskim maksymalistą etycznym, a uczciwym przewodnikiem przypominającym rozmaite tradycje filozoficznego myślenia, celnie zwraca uwagę, iż ma to związek z szybkością rozwoju tych gałęzi nauki i ich nieprzystawalnością do osiągnięć ludzkości w dziedzinie intuicji moralnej, w następujących słowach, „Większość ludzi przynajmniej pewne formy inżynierii genetycznej uznaje za niepokojące, ale trudno nam ubrać przyczyny tego dyskomfortu w słowa. Pojęcia stosowane dziś w dyskursie moralnym i politycznym nie pomagają wyrazić, co jest złego w zmienianiu naszej natury (…) Gdy nauka rozwija się szybciej niż nasza świadomość moralna, tak jak dziś, ludzie mają problem z wyrażeniem swoich zastrzeżeń”[3]. Z tego względu sięga on do historii filozofii i odwołując się w swoich rozważaniach przede wszystkim do teleologii Arystotelesa i etyki deontologicznej Immanuela Kanta udowadnia, że słusznie budzące nasz niepokój ingerencje w ludzki genom mają swoje praźródło w prometejskim ulepszaniu ludzkiej natury i zastanej rzeczywistości, a także instrumentalnym traktowaniu człowieka, którego przyrodzoną godność składa się najczęściej na ołtarzu maksymalizacji korzyści finansowych. Tendencja ta ma zresztą długą tradycję w europejskiej i amerykańskiej praktyce społecznej – autor przytacza budzące zdziwienie zawody dla najlepiej dbających o zdrowie rodzin w trakcie weekendowych pikników stanowych w latach 20. XX wieku, pisma Francisa Galtona, kuzyna Karola Darwina, który zastosował metody statystyczne w badaniach nad dziedzicznością, słynną sprawę Buck kontra Bell z 1927 roku, którą Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych potwierdził zgodność z konstytucją ustaw legalizujących sterylizację czy wypowiedzi zwolenniczki eugeniki Margaret Sanger. Nigdy dość przypominać, że to właśnie eugenika i koncepcja czystości rasowej w imię doskonalenia ludzkości stanowiła ideowe podwaliny totalitarnego ustroju nazistowskich Niemiec w XX-wieku i poprzedziła eksterminację ludności żydowskiej, polskiej, obywateli państw słowiańskich i Romów na masową skalę.
Choć mogłoby się wydawać, że to właśnie rozwój nauki i opisywane w tej książce z eugeniczne z ducha praktyki „ulepszające” człowieka przyczyniają się do zwiększenia wolności i samostanowienia, w istocie okazuje się, że przyczyniają się do ich faktycznego zmniejszenia. Ma to związek z instrumentalizacją i woluntaryzmem, które je fundują, gdyż pozbawione są odniesienia do jakiejkolwiek trwałej i dającej się skonfrontować z nienaruszalnością ludzkiej godności tradycji intelektualnej, która w historii ludzkości nie wyrządziłaby więcej obiektywnie dającej się odnotować szkody niż pożytku. Jako przeciwwagę dla postawy demiurgicznego udoskonalania, autor przywołuje słynną maksymę Immanuela Kanta z „Uzasadnienia metafizyki moralności”, która głosi, iż powinniśmy „Postępować tak, by człowieczeństwa tak w swej osobie, jako też w osobie każdego innego używać zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”[4]. Co ciekawe, Sandel staje się w tej książce nie tyle obrońcą myślenia w kategoriach metafizycznych – choć nie da się zanegować faktu, że odniesienie do Boga jest gwarantem pokory i powściągliwości w obliczu ludzkiej pychy – a stara się wykazać, iż moralność świecka i porządek prawa natury obfitują w mądrość, która pozwala potraktować życie jako dar ze względu na „nierozporządzalny początek”, a ludzi godnymi akceptacji i szacunku takimi jakimi są. Wzmacnia swoje stanowisko intuicją wyrażoną przez Jürgena Habermasa, który dostrzegł, iż istotnym wyzwaniem w obliczu rozszerzającego się potencjału technologicznego staje się zacieranie granic i związków dotąd uznawanych w naszym życiu za transcendentalnie konieczne. Niemiecki filozof polityki widzi negatywne konsekwencje w ingerencjach genetycznych ze względu na naruszanie liberalnych zasad autonomii i równości. Odbierają one dziecku autonomię, ponieważ osoby zaprogramowane genetycznie nie mogą uważać samych siebie za „wyłącznych autorów swojej biografii”[5]. Już w początkowej części książki, Sandel wyraźnie rozróżnia porządkujące jego tok rozumowania i rozjaśniające skomplikowaną rzeczywistość nauk medycznych terminy „leczenia” i „udoskonalania” – o ile ten pierwszy jest sam w sobie dobry i ma na celu przede wszystkim przywrócenie normalnego funkcjonowania ludzkiego organizmu, eliminując choćby obecne w nim patologiczne zmiany, o tyle udoskonalanie zamienia się w nie lada wyzwanie. Niezwykle ciężko bowiem postawić mu granice i związać z rozumnym porządkiem etycznym, którego fundamentem nie byłaby racjonalność instrumentalna. Jak przenikliwie zaznacza autor, „Udoskonalanie martwi mnie nie jako pojedynczy akt, lecz jako nawykowy sposób myślenia i styl życia”[6]. Dla przykładu aparat ortodontyczny, operacja plastyczna twarzy czy laserowa korekcja wzroku, to nie tak duże, choć z punktu widzenia poruszanych w tej książce zagadnień, także niebłahe, ingerencje w ludzki organizm. Jednak gdy weźmiemy pod uwagę aplikację hormonu wzrostu dla koszykarza narodowej reprezentacji czy planowanie kariery zawodowej i przyszłości dzieci przez nadmiernie ambitnych rodziców od najmłodszych lat ich życia (a niekiedy nawet jeszcze zanim przyjdą na świat) dostrzegamy całą gamę konsekwencji, które zdecydowanie wykraczają poza to co jednostkowe i noszą w sobie niemały potencjał społecznej szkodliwości – od przesłonienia kwestii istoty społecznej sprawiedliwości, wzmożenia rozwarstwień majątkowych, po stanie się zarzewiem do dominacji w sferze publicznej takich postaw i emocji jak wykluczenie, wrogość, imposybilizm czy wzajemna niechęć.
Otwartość na nieproszone
Pragnienie planowania, która ogarnia coraz więcej sfer ludzkiej aktywności zamyka horyzont „otwartości na nieproszone” – tę dźwięczną i piękną frazę Michael Sandel usłyszał z ust amerykańskiego teologa Williama F. Maya, współpracownika w ramach Prezydenckiej Rady do spraw Bioetyki. Dysonans poznawczy między kreacją rzeczywistości podszytą „wolą mocy”, a rzeczywistością samą, zdolnością do jej obserwacji i pokornego odkrywania jej praw zaczyna przybierać coraz bardziej widoczne rozmiary. „Nic innego nie rozumie się przez prawdę, nic innego niż ukazywanie się rzeczywistości” – w tych słowach Josef Pieper subtelnie bronił filozofii jako drogi, na której rzeczy dosłyszeć możemy takimi jakimi są – nierzadko za sprawą doskonałego milczenia[7]. Nie dają się one pogodzić z coraz pewniejszymi roszczeniami do złudnej chęci posiadania kontroli w nieomal każdym aspekcie funkcjonowania. Dotkliwość tej postawy staje się szczególnie widoczna w obliczu woli zarządzania życiem przyszłych pokoleń, eliminując czynnik spontaniczności i dokonując symbolicznego zamachu na tajemnicę ludzkich narodzin. Wciąż powraca do mnie w tym kontekście poczynione po II wojnie światowej przez żydowskiego filozofa polityki Jacoba L. Talmona rozróżnienie na demokrację liberalną i demokrację totalitarną[8]. Adwokaci tej ostatniej nie akceptują wolności, spontaniczności, a za swój cel obierają wyeliminowanie wszystkich swoich przeciwników. Oby inżynieria genetyczna nie stała się zapowiedzią jej rychłego powrotu.
Agnieszka Tarnowska
Michael J. Sandel, Przeciwko udoskonalaniu człowieka. Etyka w czasach inżynierii genetycznej; Tłumaczenie: Olga Siara, Wydawnictwo Naukowe PWN, Wydanie II, Warszawa 2020
***
[1] Ks. J. Tischner, Etyka solidarności, Wydawnictwo Znak, Kraków 1981, s. 18.
[2] Ten wątek Michael Sandel obszernie rozwija w swojej pracy „Sprawiedliwość. Jak postępować słusznie?”. Rozdział VIII tej książki „Kto na co zasługuje? – Arystoteles” w całości poświęcony jest osobie tego filozofa.
[3] M. Sandel, Przeciwko udoskonalaniu człowieka. Etyka w czasach inżynierii genetycznej, tłum. O. Siara, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2020, s. 17-19.
[4] I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1984 s. 62
[5] J. Habermas, Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do „eugeniki liberalnej”?, tłum. M. Łukasiewicz, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2003, s. 10.
[6] M. Sandel, op. cit., s. 87.
[7] J. Pieper, W obronie filozofii, tłum. P. Waszczenko, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1985, s. 32-33.
[8] J. L. Talmon, Źródła demokracji totalitarnej, tłum. A. Ehrlich, TAiWPN Universitas, Kraków 2015.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!