Koncept „państwa narodowego” (w wersji angielskiej – neutralnego nation state) we współczesnej Polsce nie jest ceniony, wręcz przeciwnie. „Nie jestem entuzjastką państw narodowych” – kręci nosem wybitna krytyczka literatury, gdy rozmowa w sieci zejdzie na Polskę. „Państwa narodowe tkają ideologiczną zasłonę” – dopowiada prof. Środa. Ten nurt myślenia ma już odzew, i to całkiem spory: jak wynika z sondażu CBOS, jedynie nieco ponad 40% Polaków gotowych jest czynnie bronić kraju w przypadku agresji rosyjskiej.
Nie wyobrażam sobie, miły
Abyś na wojnę kiedyś szedł
Życia nie wolno tracić, miły
Życie jest po to, by kochać się
Wrócił do mnie ten miodopłynny alt Kory – natychmiast, zupełnie jakbym stanąwszy w korku włączył radio samochodowe nastawione na jedną z rozgłośni sączących, w przerwach między reklamami magnezu i preparatów odchudzających, evergreeny. Bo tym chyba stała się ballada Maanamu, wyłączona z międzypokoleniowych przekomarzanek „Jak wy mogliście / możecie tego słuchać”: niespieszna, wabiąca, kołująca. A przy tym wychwalająca – że użyję jednego z pojęć wyklętych przez feminizm – odwieczny pierwiastek kobiecy, das Ewig-Weibliche: tak, to śpiewa pramatka Ewa, obojętna na sztandary i prochy, posłuszna najstarszemu rytmowi miłości, rodzenia i życia.
Tym razem to uwodzicielskie brzmienie doszło mnie jednak nie z radia: myśl o zacisznej szafie dotarła, zupełnie jakby kusząco skrzypnęły drzwiczki etażerki, w chwili, gdy przeczytałem najnowszy wpis prof. Magdaleny Środy: szeroko cenionej badaczki etyki stosowanej. We wpisie z 14 maja pani profesor nie bierze nomen omen jeńców, pytając: „czy Ukraina nie może zacząć rozmów z Rosją i oddać część jej terytoriów w zamian z życie tych, którzy jeszcze w tym kraju zostali. Czy honor jest ważniejszy od ludzkiego istnienia, co warte jest terytorium, na którym są wyłącznie zgliszcza, gruzy i trupy?”. Po tych ważkich kwestiach następuje zdanie dłuższe niż najbardziej nawet efektowne solówki gitarowe Bogdana Kowalewskiego z Maanamu, pozwolę sobie zatem przytoczyć je w całości:
„Państwa narodowe – tłumaczy nam prof. Środa – stworzyły tak siermiężnie utkaną zasłonę ideologiczną (patriotyzm!!, ojczyzna!!, nacjonalizm!!, honor!!) zza której nawet jeśli widać, że giną ludzie, gwałcone są kobiety, że pożoga, śmierć i zniszczenie, to czym to jest w obliczu patriotycznych wzniosłości, które przesłaniają również gigantyczne interesy korporacji specjalizujących się w wywoływaniu i eskalowaniu konfliktów, bo handel bronią to bardzo intratna sprawa, a świat bez wojen to korporacyjny uwiąd...”.
Nietrudno dostrzec, że to zdanie napisano w ogniu uniesień, które za nic mają gramatykę. Mniejsza o zaprezentowaną pod koniec wywodu interpretację, w myśl której wzniosłe hasła stanowią jedynie zasłonę dymną dla żądzy zysku, bo jest to rzecz dość oczywista: owszem, jak świat światem różne grupy interesów sięgają po wzniosłe hasła, które mają za zadanie przesłonić bądź uzasadnić ich pragnienie robienia businessów. Jedni krzyczą o honorze, by handlować amunicją; inni krzyczą o cierpieniach, którym należy położyć kres, by handlować gazem. Są to zjawiska absolutnie naganne moralnie, warto zawsze zadawać pytanie cui prodest: zgadzam się z panią profesor w tej kwestii bez reszty.
Nieco bardziej dyskusyjny wydaje się sąd Magdaleny Środy, że Rosja gotowa byłaby zawrzeć porozumienie o kształcie „w zamian za terytoria należące do Ukrainy – koniec pożogi, śmierci i zniszczenia” a szczególnie może wiara w trwałość tego rozwiązania. Wizja najeźdźcy, który w zamian za przyznanie się do słabości, cesję ziem i dóbr, honorowo zatrzymuje się na nowouzgodnionej granicy, wspierając do wczoraj atakowane państwo, wydaje się słabo umocowana empirycznie. Co nie znaczy, że sam dylemat – jaki ciężar strat i cierpień można wziąć na swoje barki w imię racji stanu – jest pozorny. Wręcz odwrotnie: jest jak najbardziej realny, jest być może jednym z najcięższych, jakie stają przed ludzkością, jak w każdej sytuacji, gdy jednemu człowiekowi dana jest władza nad życiem i zdrowiem drugiego. Dylemat ten w dosłownym brzmieniu stoi przed każdym dowódcą, niezależnie od tego, czy przesądza o losach plutonu, milionowego miasta, kraju czy świata. W rozszerzonej formie – przed każdym lekarzem, rodzicem czy nauczycielem. Co za co, na jakie prywacje i straty jesteśmy w stanie narazić osoby, za których los jesteśmy odpowiedzialni, w nadziei, że w ten sposób może być ochroniona jakaś wartość nadrzędna, policzalna (los większej liczby osób) bądź niepoliczalna, jak wolność i suwerenność państwa?
Mam w domu szafę bardzo starą
Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma
Gdy zaczną strzelać za oknami
Będziemy w szafie żyć
Część z polemistów prof. Środy skupia się na pierwszej grupie wartości, zdroworozsądkowo wskazując, że ewentualna kapitulacja Kijowa najpewniej doprowadziłaby do eskalacji żądań i przemocy ze strony Rosji. Znacznie rzadziej odzywają się głosy w obronie racji niematerialnych. Nic dziwnego: koncept „państwa narodowego” (w wersji angielskiej – neutralnego nation state) we współczesnej Polsce (zapewne za sprawą nieznośnego słowa „narodowy”, pobrzmiewającego etno-suprematyzmem) nie jest ceniony, wręcz przeciwnie. „Nie jestem entuzjastką państw narodowych” – kręci nosem wybitna krytyczka, gdy rozmowa w sieci zejdzie na Polskę. „Państwa narodowe tkają ideologiczną zasłonę” – dopowiada prof. Środa. Nawet jeśli, jak sugerują dyskutanci, pani profesor zadała pytanie („czy Ukraina nie może zacząć rozmów z Rosją?”), czysto sondażowo, by nie rzec majeutycznie, niczym Andrzej Lepper („Ja tylko pytam” – tłumaczył, jak pamiętamy, swoje wystąpienia w Sejmie) to przecież ten nurt myślenia ma już odzew, i to całkiem spory: jak wynika z sondażu CBOS z połowy maja, gotowość czynnej obrony kraju w przypadku najazdu deklaruje tylko nieznacznie więcej niż 40% Polaków; odsetek ten znacząco spada wśród młodszych roczników.
Nie tylko w Polsce zresztą: każdy dzień przynosi deklaracje, a co ważniejsze decyzje polityków, wyniki sondaży z Niemiec czy Belgii pokazujące, że myśl o walce, która może pociągnąć za sobą śmierć i zniszczenia, jest odrażająca, że liczy się tylko i wyłącznie niepowtarzalne, jedyne, słodkie, lepkie, szampańskie – życie. I to życie warto celebrować, warto – widać to nie tylko po strukturze czynów penalizowanych, lecz i po potocznym wyobrażeniu „zła”, obecnym w popkulturze – karać przede wszystkim to, co temu życiu i jego możliwie barwnej realizacji zagraża, czyli przemoc fizyczną i zabór mienia.
A jeśli ukarać się nie da – można po prostu dokonać uniku, zejść, by jeszcze raz przywołać retorykę militarną, z linii strzału, cichutko przymykając za sobą drzwiczki komody czy bieliźniarki:
Starczy nam ubrań na wszystkie pory
Szalone bale, dzikie kolory
I u znajomych jest tyle szaf
Będzie co zwiedzać przez parę lat
Wojciech Stanisławski
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
(ur. 1968) – historyk, publicysta. Specjalista w dziedzinie historii Związku Radzieckiego, Europy Środkowej oraz Bałkanów Zachodnich.