W tym numerze chcemy przyjrzeć się bliżej sytuacji w Wenezueli, która stanowi przykład wygaszenia pewnych idei, które legły u podstaw jej polityki i społeczeństwa. Czy na naszych oczach dokonuje się właśnie ostateczny upadek petropaństwa? Dlaczego kraj o tak wielkim potencjale załamuje się na oczach całego świata? Czy jest to też zwiastun geopolitycznej zmiany i co z niej wyniknie? Czym była i dziś jest Wenezuela? A może to już ostateczny blackout pewnych idei?
Blackout. Właściwie w tym słowie możemy zamknąć bardzo wiele z dzisiejszej sytuacji Wenezueli. Państwo, które stanowiło przez lata niemalże synonim petrostate, jest wygaszone i to nie tylko w realnym sensie, gdy całe miasta zostały odcięte od prądu, ale także w tym kontekście, że pewne idee, które ten system niosły, teraz na oczach całego świata gasną. Właściwie drugim słowem, które mogłoby być przypisanym do tej sytuacji jest – kryzys. Borykające się z hiperinflacją społeczeństwo, nasilająca się bieda, korupcja, źle zbilansowana gospodarka doprowadziły do politycznego przesilenia, w którym przy stole liczy się tylko dwóch graczy – obecnie urzędujący Prezydent Nicolás Maduro, jak i lider opozycji Juan Guaidó. Sytuacja państwa unaocznia silne pęknięcie. Co z niego wyniknie?
Gdy w 1999 roku do władzy doszedł Hugo Chávez, została wzbudzona wielka nadzieja, że oto czasy nierówności społecznych, nieudanych i narzuconych z zewnątrz reform fiskalnych i gospodarczych zostaną odesłane do historycznego lamusa. Nowy prezydent zapowiadał wiele, przekierował strumień pieniędzy na biedniejsze obszary, a także zaczął wprowadzać reformy, które miały na celu odwrócenie skutków decyzji poprzedników. Początkowo nie szermował hasłami rewolucyjnymi, które zostały obudowane później w ideę „socjalizmu XXI wieku”. Doskonała koniunktura na ropę sprawiła, że Wenezuela stała się jednym z najważniejszych eksporterów surowca, wiążąc powodzenie polityki państwa z przemysłem petrochemicznym. Dziś obserwujemy złamanie tego modelu, utrzymywanego w dalszym ciągu przez Prezydenta Maduro. Brak realnych reform, budowy infrastruktury, a nawet zaniedbanie technologiczne w obszarze pozyskiwania i przetwarzania nafty stały się elementami, które w pewnym momencie rozchwiały cały system.
Jednak sam model polityczny oparty o wizję nowego socjalizmu to nie jedyny czynnik, który w pewnej mierze budował do tej pory kierowana przez środowisko Chaveza Wenezuela. W dużej mierze mieliśmy do czynienia z redefinicją pewnego układu międzynarodowego, w którym oś Caracas-Moskwa-Pekin stanowiła dość zwarty element politycznej układanki. Nie jest przypadkiem, że państwa, które stanowią silne zaplecze surowcowe, dogadały się z państwami, które potrzebują ich w umacnianiu swojej pozycji. Łączy je coś więcej, też na poziomie strategii ideowej, którą można by zapewne nazwać rewizjonizmem geopolitycznym. Wenezuela realizowała politykę dystansowania Stanów Zjednoczonych poprzez odległe sojusze z ChRL i Rosją, aby nie zostać izolowaną, ale też aby móc kwestionować porządek – „konsensus waszyngtoński”. Dziś widzimy, że ten sojusz polityczny zaczyna się sypać, co prowokuje do zadawania kolejnych pytań o całościową redefinicję układu sił.
Teologia wyzwolenia reorganizowała przez długie lata polityczno-religijne myślenie niemal całego kontynentu i szerokim echem odbijała się także w Wenezueli
Świat Ameryki Południowej jest przesiąknięty ideami rewolucyjnymi, próbującymi wprowadzić model, który wyrównałby szanse społeczne, który nareszcie doprowadziłby do modelu sprawiedliwości społecznej. Co ciekawe, wprzęgnięte są w te pomysły wszystkie możliwe aspekty – polityka, geostrategia, ale i religia. Przecież teologia wyzwolenia reorganizowała przez długie lata polityczno-religijne myślenie niemal całego kontynentu i szerokim echem odbijała się także w Wenezueli – stanowiąc podglebie dla pewnych rozwiązań. W tym aspekcie polityka i heterodoksyjnie rozumiane chrześcijaństwo podawało sobie ręce w budowie nowego świata. Wenezuelski model także i w tym miejscu pokazuje, że obecnie jest w odwrocie ta idea. Zarówno katolicyzm sformowany do teologii wyzwolenia przestał być tak atrakcyjny.
Dlatego w tym numerze chcemy przyjrzeć się bliżej sytuacji w Wenezueli, która stanowi przykład wygaszenia pewnych idei, które legły u podstaw jej polityki i społeczeństwa. Czy na naszych oczach dokonuje się właśnie ostateczny upadek petropaństwa? Dlaczego kraj o tak wielkim potencjale załamuje się na oczach całego świata? Czy jest to też zwiastun geopolitycznej zmiany i co z niej wyniknie? Czym była i dziś jest Wenezuela? A może to już ostateczny blackout pewnych idei?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.