Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

1922. Oblicze polskiej stásis? [TPCT 350]

1922. Oblicze polskiej stásis? [TPCT 350]

Zabójstwo Narutowicza stało się momentem, który w ramach odbudowy polskiej państwowości wskazał również ciemną stronę tkwiącą w trzewiach polskiego republikanizmu doby nowoczesności. W jaki sposób powinniśmy dziś patrzeć na to wydarzenie? Czym był ten historyczny moment w dziejach polskiej polityczności? Czy potrafimy wyciągać wnioski z tamtej lekcji wspólnoty znajdującej się w osobliwym stanie stásis?

Republika nosi w sobie zalążki silnej więzi wspólnotowej, ale też potencjał wyłonienia się frakcji. Jest miejscem, gdzie może wzrastać sprawiedliwość i cnota, jak i polityczne namiętności, zapalające w kierunku rozsadzenia jedności. Polski republikanizm zna bardzo dobrze każdy z tych elementów. I Rzeczpospolita potrafiła we wspólnocie, nie tylko wewnętrznej, ale i za pomocą unii, wytworzyć zarówno ustrój, jak i format państwa, które realnie przyczyniały się do wytworzenia równowagi wewnętrznej i spójności na poziomie wspólnoty obojga Narodów. Jednak pamiętamy także, jak późniejsze tarcia doprowadziły do stopniowego zrywania jedności i tworzenia frakcji, które obsługiwały nierzadko obce interesy – stając się elementem dezintegracji państwa aż do jego rozkawałkowania. Republika zatem nosi w sobie olbrzymi potencjał wyzwalania rzeczy – jak pewnie ująłby to Arystoteles – sprawiedliwych, jak i namiętności, które niezarządzone w obrębie instytucji politycznych – zmieniają Agorę na Koloseum. Polskie dzieje mają niestety zapis niechlubnego momentu, w którym młoda republika obok wielkiej próby odbudowy i spajania państwa w dobie Niepodległości, popadła w namiętność partyjniactwa – plamiąc się mordem politycznym. 100 lat temu pierwszy Prezydent RP padł ofiarą tego niepohamowanego sporu – tworzącego niebezpieczną wyrwę w polityczności odrodzonego państwa. Co ta sytuacja mówi zarówno o republice, ale i jaką naukę daje w obrębie polskiej rzeczywistości?

W filozofii Arystotelesa stásis odnosi się do stanu niestabilności politycznej lub konfliktu w społeczności. Termin ten służył mu do opisania sytuacji, w której różne frakcje lub grupy we wspólnocie politycznej są ze sobą w konflikcie, a wśród członków społeczności brakuje zgody czy harmonii. Według Arystotelesa stan stásis jest śmiertelnie niebezpieczny ze względu na wielki potencjał uruchomienia logiki wojny domowej i innych form przemocy. Jednym z największych wyzwań stojących przed przywódcami i prawodawcami jest w jego opinii – zapobieganie temu stanowi i utrzymywanie stabilności w ramach wspólnoty politycznej. Tukidydes w swoich rozważaniach w „Wojnie peloponeskiej” zauważył, że moment, w którym wspólnota przestaje porozumiewać się na poziomie wspólnego języka, wartości – uruchamia sekwencję rozpadu, jak było w przypadku konfliktu między demokratami a arystokratami na Korkyrze. Proces rozpadu wspólnoty umiejscawia się zatem przed fizycznym starciem. Jednak przecież i w późniejszych rozważaniach o konflikcie wewnętrznym mamy jasno zarysowaną perspektywę wojny domowej – jak u Hobbesa – jako powrotu do stanu natury, rzeczywistości, która wymyka się już politycznym rozwiązaniom, a wraca do funkcji przemocy. 

Czy wobec takiego stanu stanęła II RP w 1922 roku? Wydawałoby się, że nie! Państwo właśnie z podniesioną głową wychodziło ze zgliszczy Wielkiej Wojny, zszywając kawałki terytorium, jednocześnie stawiając opór wobec niebezpieczeństwa rewolucji niesionej przez bolszewickie wojska. Powołane instytucje, na czele z parlamentem, zdawały się funkcjonować w sposób zdyscyplinowany i porażająco konsekwentny – nawet w cieniu potencjalnej ponownej zagłady państwowości w 1920 roku. Co więcej, całość zdawał się organizować autorytet Piłsudskiego, a niedawne sukcesy zarówno powstania wielkopolskiego, jak i powstań śląskich wraz z podpisanym świeżo traktatem ryskim – ukazywały zarówno sprawczość wspólnoty politycznej, jak i jej umiejętność mobilizacji. Co zatem doprowadziło do swoistego „królobójstwa” – elementu raczej obcego polskiej wspólnocie politycznej?

Nie można zamknąć oczu na moralną odpowiedzialność, która spada na endecję, rozgrzewającą łamy gazet i ławy sejmowe hasłami o „żydowskich głosach”, które wybrały Narutowicza na Prezydenta

Polacy są republikanami. W dużej mierze nasze polityczne i społeczne odruchy są oparte o ugruntowane wcześniej zachowania – jeszcze z czasu przedrozbiorowego. Dlatego też przywiązujemy dużą rolę do formy i gestu; dyskutujemy ponad miarę, przywołując największe słowa z podręcznego repertuaru; uwielbiamy konfederacje, a gdzieś gubimy konsekwencję w budowaniu trwałych instytucji. I oczywiście najmilsza nam jest wolność. Jednak przyglądając się 1922 rokowi i całej sekwencji grudniowej – możemy dostrzec, że granica rozgrzanej debaty wymknęła się poza uznawane ramy. Namiętności i gesty przerodziły się w ponury czyn. Czyżby polski republikanizm opuścił swoje ramy i przesunął się poza wyznaczone granice? Eligiusz Niewiadomski był szaleńcem działającym w pojedynkę, jednak nie można zamknąć oczu na moralną odpowiedzialność, która spada na endecję, rozgrzewającą łamy gazet i ławy sejmowe hasłami o „żydowskich głosach”, które wybrały Narutowicza na Prezydenta. W pamięci pozostaje przecież sam Stanisław Stroński, który apelował o „usunięcie tej zawady”, by później pisać słynne „ciszej nad tą trumną”. Być może młoda republika nie umiała pomieścić w sobie namiętności, które przyszły wraz z nowoczesnością i jej nowymi politycznymi emanacjami: komunistyczną rewolucją oraz silnym nacjonalizmem, który w tym przypadku odważył się przesunąć poza ramy dopuszczalnej polityczności.

Z pewnością zabójstwo Narutowicza stało się momentem, który w ramach odbudowy polskiej państwowości wskazał również ciemną stronę tkwiącą w trzewiach polskiego republikanizmu doby nowoczesności. W jaki sposób powinniśmy dziś patrzeć na to wydarzenie? Czym był ten historyczny moment w dziejach polskiej polityczności? Czy potrafimy wyciągać wnioski z tamtej lekcji wspólnoty znajdującej się w osobliwym stanie stásis?

Jan Czerniecki
Redaktor naczelny


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.