Poczucie, że Polska nie dostaje do swoich możliwości, że jest poniżej swojego potencjału – jest tak przemożne, że aż skrzy na końcówkach piór polskich inteligentów, którzy chcą zmierzyć się z tym fatum. Zapis tego stanu rzeczy powinien być dla nas dziś niezmiernie powabną lekturą. W dobie rosnących napięć, formułowania się różnych punktów widzenia, warto znać swoje zasoby intelektualne, które niekiedy mają niezwykły potencjał do aktualizacji i opisu rzeczywistości. Czy nie warto z tego korzystać?
11 listopada już za nami. Opadły emocje – niezdrowe oczekiwania czy przedwczesne lęki szczęśliwie nie doczekały się urzeczywistnienia. Jednak warto zwrócić uwagę na pewien aspekt, który w tym huku bieżących sporów często umyka nam pomimo faktu, że leży on niemal na wierzchu, jak owa patyna z „Cwału” Krzysztofa Zanussiego. Słowo „naród”, które w społeczeństwach nowoczesnych bardzo mocno uwiera, a wszelkie akty, które mają w sobie element „narodowy” – zaczynają trącić jakąś pradawną ideą, która przecież powinna doczekać się swojego ostatecznego przezwyciężenia. Ten wielki zgrzyt – Święto Narodowe związane z Niepodległością w konstruowanych często światach postnarodowych zdaje się przebrzmiałą melodią, którą chciałby odłożyć do lamusa i otulić jakąś cepeliadą. A przecież sama idea narodu nie jest przecież taka stara, aby ją tak szybko kłaść na śmietnik historii. Ba! Uwiera i pobudza ciągle do kolejnych debat i dyskusji – szczególnie w zmieniającej się rzeczywistości, która konfrontuje się z nią, a i zdarza się, że i potyka o jej założenia i obrosłą w instytucje aktualizację. Czym zatem był i jest naród? Jak dyskusja o tym ciągle nadaje ton naszej współczesności?
Poprzednie dwa stulecia dla polskiej myśli politycznej były niezwykle ważne i do dziś ciągle aktualne. To właśnie w XIX i XX wieku jednym z centralnych tematów była idea narodu. Nie tylko zresztą u nas ten rodzaj dyskusji zaprzęgający potężne głowy i genialne pióra formułował teoretyczne koncepcje, bazując na osiągnięciach wielu nauk, które również oferowały narzędzia do tych rozważań, ale i w całej Europie – i szerzej – w rodzącym się powoli świecie atlantyckim. Jednak w warunkach zaborów ton tej dyskusji był znacznie bardziej gorący i istotowo ważki na naszych ziemiach. Skomplikowana rzeczywistość narodu pozbawionego państwa, które de facto daje możliwość realnego kształtowania swojego bytu; z całym bagażem tradycji wielonarodowości i republikańskiej spuścizny w postaci potężnego niegdyś bytu państwowego i rozwiniętym politycznym oryginalnym praxis – jawiła się jako poważne zadanie do diagnozy i opisu. Na to ten skomplikowany palimpsest należałoby nałożyć jeszcze warstwę braku agory, na której można by toczyć ową debatę – co w warunkach polskiej sprawczości często przenosiło dyskusję na różne pola również kultury. A trzeba przyznać, że ta debata była bardzo wartka i płomienna, w której udział brali przedstawiciele niemal wszystkich środowisk!
Koniec XIX wieku i początek kolejnego stulecia stały się czasem, gdy idee formowane były przez struktury o realnym planie politycznym. Zarówno partie, quasi-partie, jak i główne nurty tego czasu sięgające po rozwiązania oferowane przez nowoczesność, po niezwykłym i wyśnionym wydarzeniu – jakim było uzyskanie możliwości tworzenia swojego państwa – zaczęły kształtować jego oblicze. I tak ścierały się ze sobą poglądy ruchu narodowego, ludowego czy socjalistycznego. Co więcej, w polskim krajobrazie były one naznaczone jego silnymi cechami, stanowiącymi o ostatecznym ich kształcie. A przecież nie można zapomnieć o konserwatystach, czy liberałach. Oni wszyscy w jakiejś mierze zostawiali swoje piętno na nowo powstałej Rzeczpospolitej. W tym wielkim tyglu idei wykuwały się różne koncepcje narodu, które chciałby uzyskać realne przełożenie na kształt państwa, które przecież w końcu odzyskało niepodległość.
Przyglądanie się temu pochodowi środowisk i ich przedstawicieli: sięganie do poszczególnych postaci takich jak Rzewuski, Libelt, Trentowski, Krasiński, Stapiński, Estreicher, Dmowski, Piłsudski, Rybarski, Matuszewski, Grabski, Daszyński, a przecież ten korowód można by przecież przeprowadzać niemal w nieskończoność – jest niezwykłym skarbem odziedziczonym z niezwykle trudnej, a zarazem szalenie płodnej i intelektualnie ciekawej epoki polskiej myśli. Przyglądanie się ewolucji pojęć, sięganie po argumenty, próby adaptacji do nowoczesnych rozwiązań, jak i obrony pewnych tradycji – to jest nie tylko intelektualna przygoda, ale też zapis pewnej ewolucji i przemian, które zachodziły w obrębie polskich idei. Co więcej, jest to gwałtowne ścieranie się, a zarazem realne przeświadczenie, że silny naród ze sprawnym państwem, powinien być punktem dojścia dla każdego inteligenta. To poczucie, że Polska nie dostaje do swoich możliwości, że jest poniżej swojego potencjału – jest tak przemożne, że aż skrzy na końcówkach piór polskich inteligentów, którzy chcą zmierzyć się z tym fatum.
Zapis tego stanu rzeczy powinien być dla nas dziś niezmiernie powabną lekturą. W dobie rosnących napięć, formułowania się różnych punktów widzenia, warto znać swoje zasoby intelektualne, które niekiedy mają niezwykły potencjał do aktualizacji i opisu rzeczywistości. Czy nie warto z tego korzystać?
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!