Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Tarantino. Nieznośna lekkość zła? [TPCT 105]

Tarantino. Nieznośna lekkość zła? [TPCT 105]

Czym jest dzisiejszy kulturowy postmodernizm? Czym jest we świecie współczesnym kreacja i popkultura? Co mówi nam o nas i współczesnym stanie ducha twórczość Quentina Tarantino? Te wszystkie zagadnienia chcielibyśmy uczynić punktami wyjścia tego numeru tygodnika

„Tworzę filmy o ludziach niezależnych, o ludziach, którzy łamią zasady. Nie lubię filmów o ludziach niszczonych za to, że są niezależni” – powiedział w jednym z wywiadów Quentin Tarantino – jeden z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów i scenarzystów ostatnich dwóch dekad. Można powiedzieć, że to w zasadzie całkiem zgrabna sentencja, która ujmuje i sprowadza do wspólnego mianownika dorobek twórcy takich filmów jak Pulp Fiction, Kill Bill czy Django. W bardziej wyczulonym uchu być może wybrzmi dalekie echo nietzscheańskich idei lub pewne pragnienie ukazania świata, w którym nie ma już zbutwiałych norm i zgrzybiałych ścian starego porządku – czy to jest tęsknota kina prezentowana przez kontrowersyjnego „Q”?

Gra Tarantino z odbiorcą to swoisty test Rorschacha, w którym wyświetlane sceny podpowiadają nam kulturowe odniesienia, czy zmuszają do stawiania pytań dotyczących etyki, sprawiedliwości, natury przypadkowości, upływu czasu, roli przebaczenia czy zemsty

Trzeba to otwarcie powiedzieć: Tarantino to już dziś reżyser-legenda. Owiany pewną aurą tajemniczości, człowiek o niebagatelnej inteligencji, talencie scenopisarskim i niezwykłym instynkcie filmowym – stanowi punkt odniesienia dla wielu twórców wchodzących do filmowego świata. Każdy nawet średnio zaawansowany kinomaniak potrafi z łatwością wskazać co najmniej trzy sceny i tyleż dialogów, z jednego z filmów twórcy Bękartów wojny. Przeciągnięte do granic możliwości konwersacje, nieoczywiste odniesienia szafujące dowolnością nawiązań do popkultury, zabawa formą i konwencją, tworzenie napięcia samym tylko tekstem i grą kamery – tworzą z filmów Tarantino coś tak charakterystycznego, jak kreska komiksowa serii Marvela. Uformował styl nie do podrobienia – tak wsobny i własny, że na próżno szukać czegoś podobnego, gdziekolwiek indziej. Od debiutu do Nienawistnej ósemki – nie tylko pociąga lub odraża (a może to i to zarazem!), ale z pewnością intryguje i prowokuje do dyskusji. Można powiedzieć, że jest mistrzem mieszania złych składników, a jak w alchemicznym śnie wydobywa z nich skondensowane złoto. Jednak nadal zasadne zostaje pytanie, czym są jego filmy – co one nam mówią o współczesnej kulturze i jej odbiorcach?

W filmach Tarantino można wyczuć podwójną grę – z jednej strony dostajemy niezbyt wyrafinowaną, najczęściej achronologiczną, opowieść, w której poszczególne elementy osadzają nas w atmosferze osobliwej rozrywki, w pewnej konwencji filmów na poły sensacyjnych czy quasi-westernowych. Z drugiej strony – wykreowany świat zazwyczaj opowiada coś niedostrzegalnego i sięga głębiej. Gra prowadzona z odbiorcą to swoisty test Rorschacha, w którym wyświetlane sceny podpowiadają nam kulturowe odniesienia, czy zmuszają do stawiania pytań dotyczących etyki, sprawiedliwości, natury przypadkowości, upływu czasu, roli przebaczenia czy zemsty – a zatem stawiają w centrum całe filozoficzne spektrum. Ta podwójna forma już sama w sobie prowadzi do pewnej dezorientacji odbiorcy, a przecież to, co dostajemy od Tarantino choć w pewnej mierze banalne, zostawia nas przed niezwykle sugestywną formą i perswazyjną treścią – a jest to niezwykle magnetyczny stop.

Banalność mordu, jego odrealnienie, czy wręcz upudrowanie, zostawia odbiorcę w sytuacji socjopaty nieczułego na krzywdę, widza obojętnie stojącego obok krwawych doświadczeń

Nie można jednak abstrahować od pewnego istotnego elementu twórczości, a prowadzi nas ona do namysłu nad istotą prezentacji zła i jego banalizacji. Wszystkie elementy, które ujmują charakterystykę twórczości „Q” w zasadzie spowite są w atmosferę przemocy i agresji. Oczywiście, jak to u Tarantino, jest to brutalność z przymrużeniem oka, jak sam mówi – stanowi element rozrywki, do której zaprasza swoich widzów. Jednak ta kreacja ma w sobie pewną porażającą siłę estetyzacji zła. Dotykamy jej z uśmiechem na twarzy, jakby była czymś naturalnym – staje się bliska i dozwolona, bo pozornie schowana za konwencją i absurdalnością nierzeczywistego świata. Banalność mordu, jego odrealnienie, czy wręcz upudrowanie, zostawia odbiorcę w sytuacji socjopaty nieczułego na krzywdę, widza obojętnie stojącego obok krwawych doświadczeń. Gdy do tej pory mieliśmy do czynienia w z wykreowanym światem, będącym pastiszem, pewnym przedstawieniem jedynie opartym o świat nierealny, sprzeciw był umiarkowany. Co będzie, gdy dojdzie przeniesienia opowieści ze świata wyimaginowanego do rzeczywistej historii, jak w przypadku zapowiadanej realizacji filmu o sekcie Charlesa Mansona i morderstwie Sharon Tate?

Czym jest dzisiejszy kulturowy postmodernizm? Czym jest we świecie współczesnym kreacja i popkultura? Co mówi nam o nas i współczesnym stanie ducha twórczość Quentina Tarantino? Te wszystkie zagadnienia chcielibyśmy uczynić punktami wyjścia tego numeru tygodnika.

Jan Czerniecki
Redaktor naczelny

 


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.