Trudności związane z precyzyjną (i konsensualną) desygnacją pojęcia »prawica« wiodą niekiedy do dwóch przeciwstawnych skrajności: albo zu¬pełnego negowania zasadności jego (i analogicznie — pojęcia »lewicy«) używania, albo przeciwnie — „absolutyzacji” jednego ze znaczeń, uznawanego przez zwolenników danego odcienia »prawicowości«.
Trudności związane z precyzyjną (i konsensualną) desygnacją pojęcia »prawica« wiodą niekiedy do dwóch przeciwstawnych skrajności: albo zu¬pełnego negowania zasadności jego (i analogicznie — pojęcia »lewicy«) używania, albo przeciwnie — „absolutyzacji” jednego ze znaczeń, uznawanego przez zwolenników danego odcienia »prawicowości«.
Jacek Bartyzel
Prawica. Nacjonalizm. Monarchizm. Studia politologiczno-historyczne
rok wydania: 2016
Wydawnictwo von Borowiecky
Pierwsze podejście motywowane jest zazwyczaj argumentem, że słowa te to jedne z wielu pułapek językowych, pozbawione wszelkiego waloru heurystycznego („puste przegródki”, według słynnego orzeczenia Jean-Paula Sartre’a), lub też usprawiedliwiane przeświadczeniem o zacieraniu się ich znaczeń, aż do zupełnej dezaktualizacji. Stanowisko to można atoli sfalsyfikować wskazaniem na jego brak poznawczej bezinteresowności: jest bowiem regułą, że pogląd o bezprzedmiotowości lub nieaktualności tych pojęć głoszą reprezentanci bardzo jednoznacznej »lewicy« zawsze wtedy, kiedy służy to ich doraźnym bądź długofalowym interesom politycznym.
Drugie podejście, prowadzące z kolei do równie interesownego „kompromitowania” i eliminowania konkurentów w ramach własnego spectrum ideowego, jest problematyczne dlatego, że pojęcie »prawicy« nie może — jak to już zasygnalizowano — uzyskać tego przynajmniej stanu doktrynalnej precyzji i „czystości”, co (też dalekie od jednoznaczności) pojęcia: »konserwatyzm«, »nacjonalizm« czy »liberalizm«, jest przeto rzeczą nieuniknioną, że »prawic« — i ich rozumień — będzie zawsze co najmniej kilka, i to nader różnych.
Weryfikowalne empirycznie jest natomiast zarówno (przeczące pierwszemu poglądowi) stwierdzenie, że terminy: »prawica« i »lewica« stanowią powszechnie przyjęte w świecie zachodnim, i najdobitniej odzwierciedlające konfliktowy świat polityki, sformułowania języka politycznego, jak (podważające drugie stanowisko) stwierdzenie, iż oba te terminy nie są „absolutami” (pojęciami substancjalnymi albo ontologicznymi), lecz pojęciami względnymi (relacjonalnymi), umiejscowionymi w „przestrzeni politycznej”, gdyż nie reprezentują treści niezmiennych i ustalonych raz na zawsze. Nie są one pojęciami z zakresu politycznej ontologii, lecz typologii, zarazem antytetycznymi i komplementarnymi. Jak wyrokuje włoski socjolog i politolog, a jednocześnie działacz »ultralewicy« komunistycznej (lecz antysowieckiej) — Marco Revelli (ur. 1947): „Nie można być z prawicy lub lewicy w takim samym sensie, w jakim mówi się, że jest się »komunistą«, »liberałem« lub »katolikiem«”. W przeciwieństwie do antytez ontologicznych typu: „ład — nieład” czy „wojna — pokój” (resp. „nie–wojna”), antyteza „prawica — lewica” jest quasi–bytem relacyjnym o względnie równej „mocy”, gdyż istnienie jednego członu jest uwarunkowane istnieniem drugiego: „tam, gdzie nie ma prawicy, nie ma lewicy, i na odwrót. Inaczej mówiąc, prawica istnieje tylko dlatego, że istnieje lewica, lewica — jeśli istnieje prawica”. Przeciwstawienie „prawica — lewica” jest jednak, pomimo, w pewnym stopniu, zmiennej treści obu pojęć, realne sytuacyjnie i polemicznie, gdyż to, co stanowi »lewicę«, nie może być »prawicą«, i à rebours. W konsekwencji: „Fakt, że prawica i lewica są względem siebie przeciwstawne, oznacza po prostu, iż nie można należeć jednocześnie do prawicy i lewicy”. Są to pojęcia wykluczające się „w tym sensie, że żadna doktryna i żaden ruch nie mogą być jednocześnie prawicowe i lewicowe; (…) przynajmniej w mocnym znaczeniu doktryna albo ruch może (…) być tylko albo prawicowy, albo lewicowy”. Definiowaniu »prawicy« przez opozycję do »lewicy« przeciwstawia się wprawdzie konserwatysta Roger Scruton (ur. 1944), widząc w tym „uleganie najgroźniejszemu rysowi retoryki lewicowej”, jednak jako alternatywę proponuje jeszcze bardziej zawężające odniesienie negatywne do komunizmu.
Jeśli mówimy o „komplementarności” obu członów wspomnianej antytezy, to trzeba wszakże opatrzyć to zastrzeżeniem ograniczającym zasięg obowiązywalności tego twierdzenia wyłącznie do systemu demokratyczno–parlamentarnego, którego podstawową zasadą jest ideowo–polityczny pluralizm, wypływający z kolei z relatywistycznego przeświadczenia, że nie ma i być nie może jednej prawdy (racji) politycznej, przeto „prawda” wyłonić się może jedynie ze ścierania się przeciwstawnych racji, które właśnie mogą pochodzić z »prawicy« i z »lewicy«; parlamentaryzm zaś jest tu pojęty — jak twierdził wybitny reprezentant włoskiej »prawicy historycznej« (destra storica), czyli konserwatywno–liberalnej, Cesare hr. Balbo (1789–1853) — jako roztropne przeniesienie „partii z placu targowego do izby deputowanych”, a w sprzyjających warunkach również jako „redukowanie skomplikowanej wielości partii do jak najmniejszej ilości, albo nawet do dwóch tylko — do ministerium i opozycji”. Komplementarność »prawicy« i »lewicy« da się zatem jedynie pojąć i zaakceptować w obrębie stricte liberalnego — a zatem »centrystycznego« — ideału „słusznego środka” (juste milieu), co expressis verbis wyłożył liberał par excellence Benedetto Croce (1866–1952): „Przychylność, z jaką odnoszono się do systemu dwóch wielkich stronnictw tworzących parlamenty, konserwatywnego i postępowego, umiarkowanego i radykalnego, prawicy i lewicy, kryła w sobie życzenie, by stopniować społeczne rewindykacje, unikać szkód wynikłych z rewolucyjnych wstrząsów i rozlewu krwi, oraz zamiar łagodzenia walki sprzecznych interesów”. Można zauważyć, że podkreślanie niezbędności (współ)istnienia obu stanowisk stało się już rodzajem retorycznego rytuału partii parlamentarnych, atoli o natężeniu wprost proporcjonalnym do faktycznej anomii pryncypiów »prawicowości« i »lewicowości« u ich reprezentantów.
Pogląd powyższy nie jest już jednak akceptowalny dla tych wszystkich z »prawicy« albo z »lewicy«, którzy w normie i praktyce ich „koegzystencji” widzą fundamentalny błąd, grożący anihilacją zasad i celów jednego i drugiego stanowiska. Dążą oni raczej tedy do unicestwienie warunków tej ideowo–politycznej opozycji. Dotyczy to zarówno rewolucjonistów »z lewa«, dla których petryfikacja współistnienia oznacza niemożność „ruszenia z posad bryły świata” i popchnięcia jej w zupełnie nowe koleiny, jak kontrrewolucjonistów »z prawa«, dla których juste milieu prowadzi do stopniowego „wypłukiwania” rzeczywistości empirycznej z pierwiastków ładu (identyfikowanego przez nich z prawdą) przedrewolucyjnego, kiedy to nie było żadnego podziału na »prawicę« i »lewicę«, lecz istniał monoideowy i czerpiący swoją legitymizację z odniesienia do transcendencji porządek wertykalny. Dlatego, na przykład, konsekwentny »reakcjonista«, za jakiego uważał się, i jakim w istocie był, kolumbijski myśliciel Nicolás Gómez Dávila (1913–1994), konstatując, że w dzisiejszym świecie „wszyscy są, mniej lub bardziej, z lewicy”, odrzucał w funkcji autoidentyfikacji pojęcie »prawicy« i oznajmiał, że „nawet prawica jakiejkolwiek prawicy wydaje mi się zawsze nadmiernie lewicowa” . Najbardziej nawet prawicowa prawica w świecie ufundowanym na „pluralizmie prawd” jest bowiem tylko częścią tego świata przeczącego jedyności prawdy.
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!