Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Paweł Rzewuski: Piłsudski Beniowskim podszyty

Paweł Rzewuski: Piłsudski Beniowskim podszyty

W podejściu Beniowskiego do świata zamykał się pogląd na rzeczywistość samego Piłsudskiego: szaleńca sprawy polskiej, który daje sobie prawo do wzięcia samodzielnie odpowiedzialności za państwo, a zarazem pozwala sobie na działanie ponad przyjętym prawem – przypominamy tekst Paweł Rzewuskiego w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Odbudowa państwa. Konteksty”.

Piłsudski był w sensie politycznym i filozoficznym spadkobiercą polskiego romantyzmu, przede wszystkim Juliusza Słowackiego, swojego ukochanego poety, zaś w jednej z jego postaci widział bezpośrednio swoje odbicie.

Nie było drugiego takiego polityka w historii Polski XX wieku, który tak wyraźnie kategorie romantyczne przekładał na kategorie polityczne, a w przemówieniach skierowanych do wojska tak jawnie i bezpośrednio odwoływał się do jednego wiesza i traktował twórczość poety jako istotny punkt odniesienia. Wynikało to w dużej mierze z jego wychowania w domu rodzinnym, w atmosferze poszanowania dla tradycji szlacheckiej i tradycji romantycznej: „Matka, nieprzejednana patriotka, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodów z powodu upadku powstania, owszem, wychowywała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii polskiej, kupowano książki wyłącznie polskie. Ten patriotyzm rewolucyjny nie miał określonego kierunku społecznego. Matka z naszych wieszczów najbardziej lubiła Krasińskiego, mnie zaś od dzieciństwa zachwycał zawsze Słowacki, który też był dla mnie pierwszym nauczycielem zasad demokratycznych. Były one, naturalnie, u dziecka bardzo niejasne i mgliste, lecz przy moim żywym i nieco przekornym charakterze utrwalały się przy każdym sporze, które niekiedy matka żartem prowadziła[1]”.

Nie sposób zrozumieć działań, jakie kierowały Piłsudskim, bez zestawienia go z ukochanym przez niego bohaterem literackim

Piłsudski wzrastał uformowany przez dwie wielkie polskie tradycje, sarmatyzm i romantyzm; pierwsza z nich znalazła swoje twórcze rozwiniecie w drugiej, czerpiąc z niej pełnymi garściami. Jak się zdaje, najlepiej to połączenie, a przynajmniej najlepiej z punktu widzenia natury samego Piłsudskiego, uchwycił Słowacki: sam Piłsudski, jak niektórzy podejrzewają, widział siebie jako jedną z postaci z Króla-Ducha. Nie sposób zrozumieć działań, jakie kierowały Piłsudskim, bez zestawienia go z ukochanym przez niego bohaterem literackim. Lektury romantyków uformowały go i stworzyły dla niego system pojęciowy dla zrozumienia samego siebie. Sposób, w jaki opisywał siebie samego dowodzi, że postrzegał się przy pomocy kategorii romantycznych. Piłsudski był przeświadczony o tym, że jest realizatorem człowieka opisanego przez Słowackiego, jego realizacją.

Bez wsparcia ludzi takich jak Ty, nie mógłbyś czytać tego artykułu. 
Prosimy, kliknij tutaj i przekaż darowiznę w dowolnej wysokości.

„Tu, – rzekł, ukazując miejsce między brwiami, – jest dziecko [...]. Z tej strony (Marszałek wskazał miejsce za swojem lewym ramieniem) stoi inna postać. Nazywam ją paniczem z Zułowa. [...] Obok panicza z Zułowa stoi mędrzec, którego nazywam Sakja-Muni. [...] A z tej strony (Marszałek wskazał miejsce za swoim prawem ramieniem), stoi wódz naczelny [...][2]”. – powiedział w rozmowie z Aleksandrem Śliwińskim Piłsudski. Jest w opisie samego siebie przez Piłsudskiego coś przewrotnie romantycznego, co przywodzi na myśl Słowackiego. Nie patos Mickiewiczowski, ale ironiczność połączona z mistycznością. Można powiedzieć, że był Piłsudski wręcz podszyty Słowackim. Wszak kiedy sam o sobie mówił, przywoływał jeszcze jeden z tekstów Słowackiego:

Młodość miał bardzo piękną, niespokojną.
Ach! taką tylko młodość nazwać piękną,
Która zaburzy pierś jeszcze niezbrojną,
Od której nerwy w człowieku nie zmiękną,
Ale się staną niby harfą strojną
I bite pieśnią zapału nie pękną.
Przez całą młodość legionista[3] bujnie
Za trzech ludzi czuł – a więc żył potrójnie[4].

Beniowski – Piłsudski

Marszałek Polski wielokrotnie udowadniał, że jego ukochanym pisarzem jest Juliusz Słowacki. Przykładów nie trzeba szukać daleko: osobiście wygłosił przemówienie nad trumną z ciałem wieszcza, na zakończenie którego zwrócił się do zebranych: W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę do krypty królewskiej, by królom był równy”. W swoim testamencie pisał: „Nie wiem czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu. Niech! Niech tylko moje serce wtedy zamknięte schowają w Wilnie, gdzie leżą moi żołnierze, co w kwietniu 1919 roku mnie jako wodzowi Wilno jako prezent pod nogi rzucili. Na kamieniu czy nagrobku wyryć motto wybrane przeze mnie dla życia:

Gdy mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła, niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen zadumie
Tak żyłem[5]”.

Dodać należy, że pragnął, aby na grobie jego matki wyryto fragment z poematu Wacław, który czytała mu, kiedy był jeszcze dzieckiem.

Nie da się opisać wszystkich relacji, jakie zachodzą między twórczością wieszcza a Piłsudskim. Stąd lepiej skupić się na jednym z jej wymiarów. Ukochaną lekturą Piłsudskiego był, co znamienne, Beniowski. Można by spytać się, czemu inaczej niż większość Polaków Marszałek nie ukochał Pana Tadeusza, wielkiej gawędy opisującej najpełniej tradycje Pierwszej Rzeczpospolitej, a wybrał niejasny, dygresyjny poemat o watażce i szaleńcu?

Polska Pana Tadeusza jest w swojej formie statyczna i sielska. Między Horeszkami a Soplicami panuje co prawda wojenka, co prawda w tle jest wielka epopeja, ale wszystko to jest bezpieczne i swojskie. Brakuje rozmachu i brakuje szaleństwa. Poemat Słowackiego jest diametralnie inny, pełno w nim grozy, pełno w nim nieoczywistości. Sam Maurycy Beniowski był wręcz arcypolski, niecodzienny i nieprzewidywalny, a tym samym spełniał te najważniejsze dla Piłsudskiego warunki, które w gawędzie Mickiewicza nie wybrzmiały.

Dlaczego Marszałek nie ukochał Pana Tadeusza, a wybrał niejasny, dygresyjny poemat o watażce i szaleńcu?

Żaden z bohaterów polskiego romantyzmu nie wpisuje się tak bardzo w definicję szalonego Sarmaty, co Maurycy Beniowski, Słowak, Węgier i po trosze Polak, obywatel I Rzeczpospolitej, konfederat, awanturnik i prywatny wróg carycy Katarzyny. Człowiek, który i wywędrował na Madagaskar, i został zesłany na Syberię. Do samego końca pragnął walczyć o Polskę i za Polskę umrzeć. Polskę tez rozumiał tak, jak rozumiał ją sam Piłsudski, jako deklarację akcesu do ludzi wolnych. W Beniowskim Piłsudski rozpoznawał sam siebie. Losy ich zresztą był do siebie podobne. Obydwaj wyrośli z tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Awanturnik i konfederat jest przykładem właśnie akcesu do polskości, sukcesu polskiej cywilizacji, sam bowiem wybrał związek z Polską. Ba, obydwaj byli niepoprawnymi awanturnikami, przeciwstawiającymi się potędze Rosji. Awanturniczość polityczna była tym, do czego przyznawał się i sam Piłsudski – czym innym był zamach majowy, jak nie formą rokoszu? Ba, był Piłsudski niczym Beniowski rodzajem superbohatera: konspirator, bojownik o wolność, zesłaniec, wreszcie wódz armii.

Podobnie jak Beniowski, Marszałek podchodził z dystansem do administracyjnych struktur państwa. Piłsudski podkreślał to, parafrazując dzieło Słowackiego w kontekście oceny pracy rządu: „życie jest zanadto ogólnikowym pojęciem i tyczyć się może nie tylko życia posłów, ale i osłów – że strawestuję mistrza Słowackiego, który w ten właśnie sposób rymował, panów posłów do osłów przyrównywając[6]”.

W podejściu Beniowskiego do świata zamykał się zatem pogląd na rzeczywistość samego Piłsudskiego: szaleńca sprawy polskiej, który daje sobie prawo do wzięcia samodzielnie odpowiedzialności za państwo, a zarazem pozwala sobie na działanie ponad przyjętym prawem.

Paweł Rzewuski

***

[1] J. Piłsudski, Jak stałem się socjalistą, w: tegoż, Pisma zbiorowe, t. 2, Warszawa 1937, s. 46.

[2] A. Śliwiński, Marszałek Piłsudski o sobie, „Niepodległość” 1938, t. 17, z. 1, s. 28–29.

[3] W oryginale: „Pan Beniowski”.

[4] J. Piłsudski, Przemówienie na zjeździe legionistów w Wilnie, w: tegoż, Pisma zbiorowe, t. 9, s. 123.

[5] Przytaczany przez Piłsudskiego cytat jest parafrazą fragmentu pochodzącego z rękopisu pieśni V poematu Beniowski Słowackiego. W oryginale brzmi nieco inaczej: „Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu / Gniazdo na skałach orła... niechaj umie / Spać – gdy źrenice czerwone od gromu, / I słychać... jęk szatanów w sosen szumie... / Tak żyłem”. J. Słowacki, Beniowski, w: tegoż, Dzieła, t. 3, Poematy, Wrocław 1949, s. 215.

[6] J. Piłsudski, V wywiad Miedzińskiego, w: tegoż, Pisma zbiorowe, t. 9,s. 246. Chodzi o fragment z Beniowskiego: „Gdzie jeździec rozum swój powierza osłom... / I spokojniejszy jest, zamknąwszy oczy... / Niż... ja, co wierzę Sejmowi i posłom” (cyt. za: tamże, przyp. 3).

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

MKiDN kolor35


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.