W tym numerze chcemy przedstawić Orwella nie tylko jako znakomitego autora Folwarku zwierzęcego i Roku 1984, ale także Orwella, który jawi się jako punkt odniesienia dla lewicy i prawicy, intelektualistę niezależnego, szukającego faktów i adwokata rzeczywistości. Miejmy nadzieję, że nie popełniamy tu żadnej myślozbrodni!
Orwell to pisarz wprawiający – jak to się ładnie i uczenie mówi – w dysonans poznawczy. Gdy na serio weźmie się jego teksty do ręki, na każdym kroku wychodzi jego nieprzystawalność do ukutych pierwotnie założeń. A to za bardzo lewicowo spogląda w stronę robotników i ludzi marginesu społecznego, a gdy przerzucić kolejne kilka stron, innych będzie uwierał twardy antykomunizm i antysowieckie przekonania, kolejne kilkadziesiąt stron absolutnie przekona nas, że jesteśmy prowadzeni przez brytyjskiego patriotę, który nie boi się konfrontacji z agendą własnego państwa. Ktoś by zapytał, a gdzie tu taka heca. Czy nie pełno na świecie socjalistów, patriotów i antyutopistów? Racja! Ale czy często spotykamy ich wplecionych w jedną postać wyposażonych w takie zasoby literackiego talentu?
Mija właśnie 115. lat od narodzin Georga Orwella, a właściwie Erica Arthura Blaira. Postaci niezwykłej, która ukształtowała nie tylko imaginarium literackie, ale i modus politycznego opisu totalitaryzmów. Co więcej, to on ukazał oblicze świata mogącego załamać się pod samym sobą. Na pozór autor W hołdzie Katalonii jawi się jako pełen sprzeczności – socjalistyczny syn imperium; inteligent włóczęga; niedoszły policjant, który stał się pisarzem i radiowcem; sprzymierzeniec robotników zwalczający wpływy Związku Sowieckiego; oddany obywatel Korony, wypominający błędy własnemu państwu – bez wątpienia wyłamuje się dzisiejszym podziałom. Taki był! W jego działalności i pisarstwie uwidacznia się dążenie do zespolenia myśli i czynu, bez meandrów znanych politycznemu niuansowaniu prawdy.
Orwell to pisarz często zakryty przez wielką chwałę własnych dzieł: Folwarku zwierzęcego i ponurej antyutopii – Roku 1984. Z powszechnej opinii umyka jego pisarstwo eseistyczne, czy działalność felietonistyczna i krytyczno-literacka. A przecież to z niej wyłania się obraz człowieka, który bacznie śledzi otaczający go świat, problemy zwykłych ludzi zatopionych w trudach epoki, ale też życie idei, stanowiące w tym czasie niezwykły motor historii. Te przestrzenie są dla niego równie ważne i z wnikliwością i precyzją anatoma im się przygląda, każdej zbolałej kości uciskanej klasy czy też natężonemu mięśniowi rodzących się ideologii.
Można powiedzieć, że Orwella nie interesują idee jako takie i w ogóle wszelkie dywagacje na tematy ujęte abstrakcyjnie on zmaga się z rzeczywistością. Zarówno zastaną, jak i tą pojawiąjącą się za rogiem historii. To nie przypadek, że tuła się razem z włóczęgami, pracuje z robotnikami, zamiast pisać jedynie o nich i ich prawach w zaciszu inteligenckiego gabinetu. Wedle tego samego wzorca wyrusza obserwować walki w toczące się w Hiszpanii, aby zobaczyć jak wygląda słowo ideologii wcielone w czyn. Smakuje dzieje, mierzy je ręką, dotyka ich bebechów. Nie daje się ponieść wielkim narracjom, które rysują i opowiadają świat za jego oknem. Staje się swoistym adwokatem rzeczywistości – bez ugłaskiwania paradoksów przynależnych ideologiom. Takie podejście pozostawia go wolnego do opisywania tego, co widzi – nazywając kłamstwo fałszem, a niegodziwość podłością. Jest wierny sobie i – trzeba tu użyć tego wielkiego słowa – prawdzie. Właściwie wypełnia stare dobre arystotelesowskie ujęcie prawdy – zgodności sądów z rzeczywistym stanem rzeczy, którego ten sąd dotyczy.
To człowiek, który może służyć dziś jako metron podejścia do spraw wspólnotowych. Bez ideologicznej zaciekłości, rzetelnie z pełnym wachlarzem argumentów, ale bez oporu na racje stojące bliżej rzeczywistości. Czy nie brakuje nam dzisiaj tego we współczesnej debacie – od Nowego Jorku, przez Londyn, Paryż, Berlin do Warszawy? Wyobraźmy sobie przez chwilę świat, w którym wszelkie łamy i szpalty są wypełniane przez „orwello-podobnych” autorów. Bylibyśmy w innej rzeczywistości – jakże ciekawej (idąc tropem myśli Józefa Mackiewicza, że „tylko prawda jest ciekawa”)! Jednak pora zejść na ziemię – tak też zrobiłby bohater tego numeru. Niech to stanowi dla nas pewne memento.
W tym numerze chcemy przedstawić Orwella nie tylko jako znakomitego autora Folwarku zwierzęcego i Roku 1984, ale także Orwella, który jawi się jako punkt odniesienia dla lewicy i prawicy, intelektualistę niezależnego, szukającego faktów i adwokata rzeczywistości. Miejmy nadzieję, że nie popełniamy tu żadnej myślozbrodni!
Jan Czerniecki
Redaktor naczelny
Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!
Redaktor naczelny Teologii Politycznej Co Tydzień. Wieloletni koordynator i sekretarz redakcji teologiapolityczna.pl. Organizator spotkań i debat. Koordynował projekty wydawnicze. Z Fundacją Świętego Mikołaja i redakcją Teologii Politycznej związany od 2009 roku. Pracował w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego oraz Instytucie Pileckiego. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim.