Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Pochwała czytającego Dobosza

Gdy pochylam głowę, widzę Dobosza, kiedy zaś ją nieco podniosę – coraz większą pajęczynę

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gdy pochylam głowę, widzę Dobosza, kiedy zaś ją nieco podniosę – coraz większą pajęczynę

Tak sobie siedziałem dziś na ławce w ogrodzie i czytałem pysznego Andrzeja Dobosza, który świeżo przybył z Iskier. Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia czytany pod gruszą. Gdy pochylam głowę, widzę Dobosza, kiedy zaś ją nieco podniosę – coraz większą pajęczynę. Pająk zaplata, a potem się czai. Wpada pierwsza mucha, pająk zawija ją w kokon. Potem druga. Konsumpcja nastąpi później.

I tak patrzę, to w Dobosza, to w pająka i jego muchy. Przyjemność lektury zakłóca myśl, że trzeba też coś napisać. Dwie książki już przemyślane i gotowe na warsztat, a tu jakaś siła ciągnie do Dobosza. A zatem: czytać, czy pisać. Pająk nie pomoże, wysłuchuje tylko w milczeniu, od mojej rozterki ciekawsze są muchy dopiero co zawinięte w kokon.

Takich rozterek jest oczywiście więcej. Na przykład, w co inwestować: w półki czy w książki. Roztropność podpowiada, że należy to zrównoważyć i kupować tyle książek, ile jesteśmy w stanie ułożyć na półkach. Czyli od czasu do czasu w wyniku godnego podziwu samoograniczenia zakupić mebel, po czym zapełniać go miesiąc, dwa. Potem mebel następny i znów zapełnianie. W praktyce jednak takie powolne dokupywanie mebli jest głupie i niewykonalne, i ostatecznie człowiek inwestuje albo w komplet mebli, albo w książki. Jeden zakup wyklucza w Polsce drugi. Zostaje się więc albo z zakupionym meblem, albo ze stertą książek.

Inny dylemat. Czytać czy układać i katalogować. Jeśli na książki nie mamy wiele czasu, dobrze byłoby je skatalogować, żeby czas przeznaczany na codzienne poszukiwania właściwej lektury można było poświęcić na czytanie. Bałaganiarz czyta zapewne mniej. Ale, z drugiej strony, samo katalogowanie i układanie jest czynnością tak czasochłonną, że w przypadku mojej biblioteki zajęłoby rok i byłby to rok bez lektury. Podejrzewam, że po roku bez czytania, nie miałbym już na nie ochoty.

To stanowisko różni się znacznie od tego, które znalazłem kiedyś u jednego z latynoskich autorów – chyba u Borgesa, ale tego już nie sprawdzę, bo ta książka zginęła gdzieś przywalona innymi. A więc bohater tego pisarza, zapalony bibliofil, zgromadził znaczny księgozbiór. Co więcej, dokupując książki, starannie i systematycznie je katalogował. Kiedy pewnego dnia katalog spłonął, biblioteka stała się bezużyteczna. Ów człowiek pozlepiał je zatem gliną, zbudował w ten sposób dom i w nim zamieszkał.

Pamiętam, że to opowiadanie czytałem z dużym zdumieniem, bo dla mnie zgubienie takiego katalogu byłoby błogosławieństwem i początkiem prawdziwej przygody. Obiecałem sobie wtedy, że katalogu nigdy nie zrobię. A jeśli w chwili słabości jednak sporządzę, to przy pierwszym otrzeźwieniu spalę.

A więc kupować książki, a nie meble. I czytać, a nie katalogować.

Co zaś z pisaniem? Jest taka historia o papieżu i świętym Hieronimie. Papież: „Hieronimie, dlaczego śpisz?”. Hieronim: „Ależ ja nie śpię, ja czytam”. Papież: „Hieronimie, kto czyta, a nie pisze, ten jest jakby pogrążony we śnie”.

I to jest morał okrutny, bo pokazuje pewną tragiczność w życiu bibliofila i żarłocznego czytacza. Jeśli pisze się z miłości do książek, to tym pisaniem jakby się ową miłość zawodzi, bo czas poświęcony pisaniu jest wolny od lektury. Dawanie publicznych dowodów tej miłości wydaje się być zatem jej zaprzeczeniem. Z drugiej strony, ta miłość domaga się wyrażenia i zdobycia się na poświęcenie równe temu, na które zdecydował się sam autor.

I tu powinien nastąpić koniec, ale jeszcze go odsuniemy, bo przyszła mi do głowy lepsza puenta. Jeśli pisać o jakichś książkach i jeśli jakieś w ogóle czytać, to tylko takie, w przypadku których wiemy, że nastąpiło wspomniane poświęcenie. Wartościowe są te książki – czy, jak w przypadku Dobosza, te zbiory szkiców i felietonów – które są pisane z poświęceniem i z pewnym bólem, że pióro, maszyna, komputer, że te wszystkie niecne i hałaśliwe urządzenia oderwały nas od lektury.

Andrzej Dobosz, Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia, ISKRY, Warszawa 2011


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych numerów naszego tygodnika w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.