Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Konrad Wyszkowski: Schopenhauer – obrońca pojęcia wolnej woli

Konrad Wyszkowski: Schopenhauer – obrońca pojęcia wolnej woli

Jeśli człowiek jest wolny, nie musi ani czynić tego, co uważa za dobre, ani dążyć do szczęścia, ani do własnego interesu. Człowiek obdarzony wolną wolą może świadomie czynić coś, co sam uważa za zło, może dążyć do nieszczęścia i rozpaczy, a także może działać autodestruktywnie – z pełną świadomością konsekwencji swoich czynów. Tak właśnie prezentuje się pojęcie wolnej woli, którego bronił Schopenhauer – pisze Konrad Wyszkowski w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Schopenhauer. Paradoksy nowoczesności”.

Wolność woli jest zagadkowym pojęciem. Nie tylko ze względu na swoją treść, lecz także ze względu na niekonsekwencję, z jaką jest stosowane. Pojęcie to jest tak atrakcyjne, że raz za razem determiniści próbują je przerobić na swoją modłę, odbierając możliwość wysłowienia się, tak ich nazwijmy, woluntarystom. Nie mówię tu wcale wyłącznie o sporach stricte filozoficznych. Ilu ludzi zgodziłoby się przyznać, po zrobieniu czegoś złego, że, dokonując tego, rzeczywiście świadomie uczynili zło? Ilu morderców powie, że wybrali zło? Ilu zdrajców powie, że zdecydowali się na zło? Z pozoru może się wydawać, że wielu. Ale czy jednak nie powiedzą oni, że zaślepiła ich pokusa? Że kierował nimi gniew? Że dali się oszukać swoim nadziejom? Za takimi odpowiedziami nie będzie więc już stać przekonanie o osobistym, świadomym wyborze między dobrem a złem, lecz o byciu biernym przedmiotem, widzem przed ekranem własnej świadomości, który jedynie przygląda się przebiegającemu przed jego oczyma łańcuchowi przyczyn. A jednak jeśli zapytamy tych ludzi, czy mają wolną wolę, oni, najpewniej i najczęściej, powiedzą: tak, oczywiście; to ja decyduję, czy wstanę z łóżka, czy rzucę palenie, czy pójdę do pracy i tak dalej. Jestem panem swojego życia.

Podobna rozbieżność występuje w tekstach filozoficznych. Rozbieżność pomiędzy deklaracją o wolności woli i wyciąganiem z niej konsekwencji. Można pokazać to na jednym z odwiecznych i stale popularnych poglądów filozoficznych. Zwolennicy (świadomi i nieświadomi) tego stanowiska twierdzą, że człowiek zawsze robi to, co uważa za dobre. Z pozoru może się wydawać, że teza ta afirmuje wolności woli: według niego człowiek bowiem podąża za swoim zdaniem. Jeśli uważa za dobrą pomoc ubogim, to im pomaga, jeżeli zaś uważa za dobre rozbijanie w wyścigach drogich samochodów, to będzie je rozbijał. Każdy człowiek postępuje więc według własnego uznania.

Pytanie jednak skąd się to uznanie bierze. Czy w człowieku jego opinia moralna, jego przekonanie o tym, co dobre, a co złe, ma źródło w jego decyzji, czy w jakichś czynnikach niezależnych od jego woli? Weźmy pod uwagę przypadek, w którym ktoś wierzy, że pomaganie ubogim jest rzeczą dobrą. Przekonanie to mogło się w nim uformować na różne sposoby: mogło powstać na podstawie jego osobistego doświadczenia niesprawiedliwości; mogło zostać mu przekazane w drodze wychowania; mógł przyjąć je na wiarę ze względu na nauczanie wspólnoty religijnej do której należy. W każdym razie doszedł do tego przekonania drogą jakiegoś rodzaju refleksji na temat problemu ubóstwa lub interioryzacji zewnętrznego przekazu. Innymi słowy albo na podstawie emocjonalnego przeżycia, albo na podstawie logicznego wnioskowania, albo na podstawie narzucającego mu się autorytetu. Niezależnie od drogi, którą przyjął, przyjęcie poglądu, że pomaganie ubogim jest dobre, nie było jego decyzją, lecz konsekwencją skłonności jego osobowości, życiowych losów i praw myślenia. Ale to oznacza, że on nie przyjął wcale w ścisłym sensie tej drogi, lecz został nią pokierowany przez niezależne od jego woli czynniki tkwiące w nim lub na zewnątrz jego.

Nawet jeśli założymy, że to my dokonujemy w niektórych przypadkach wyborów dotyczących naszych przekonań, na przykład aktu wiary, albo aktu zaufania, to nie zmieni w żaden sposób problemu, a jedynie go przesunie. Skoro bowiem przyjęliśmy ogólne założenie, że każdy człowiek czyni to, co uważa za dobre, musimy je zastosować także do przypadków opisywanych przez właśnie sformułowane szczególne założenie o zachodzeniu przypadków, w których nasze przekonania są przedmiotem naszych decyzji: sami decydujemy w co wierzymy, komu ufamy i tak dalej. Oznacza to, że także w takich przypadkach, w których podejmujemy decyzje dotyczące naszych przekonań, podejmujemy je kierując się tym, co uważamy za dobre. Gdybyśmy niczego nie uważali za dobre, nie bylibyśmy w stanie podejmować jakichkolwiek decyzji. Ostatecznie więc, każdy nasz, dowolnie długi ciąg decyzji dotyczących naszych przekonań musi mieć źródło w jakimś przekonaniu, którego nie wyrobiliśmy sobie na podstawie naszego wyboru, lecz na podstawie czynnika od naszej woli niezależnego. Na przykład naszego wychowania, naszego temperamentu, czy siły wysłuchanych przez nas argumentów.

Jeśli zgodzimy się, że teza, że człowiek czyni to, co uważa za dobre, prowadzi nas do tezy, że człowiek nie podejmuje wolnych (to znaczy niezdeterminowanych) wyborów, to należy zauważyć, że do zaprzeczenia wolności woli prowadzą nas też dwie inne popularne maksymy. Każdy człowiek dąży do szczęścia. Prawo do tego dążenia (pursuit of happiness) według Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych dał każdemu z ludzi sam Bóg. Nawet Kant, choć uznaje, że dążenie do szczęścia ze względu na swoją empiryczną treść nie może stanowić uniwersalnego źródła moralności, stanowi ogólnoludzką skłonność, która tym samym jest imperatywem asertorycznym – nie koniecznym a priori, jak imperatyw kategoryczny, lecz niemniej de facto obowiązującym każdego człowieka. Jeżeli przyjmiemy, jak wielu, że każdy człowiek dąży do szczęścia, to, wykładając to twierdzenie najbardziej prozaicznie, a mianowicie, że każdy człowiek postępuje tak, jak mniema, że doprowadzi go to do szczęścia, to znów ujrzymy na mocy tej samej logiki, że człowiek jest zdeterminowany. Człowiek dążący do szczęścia jest człowiekiem zdeterminowanym.

Podobnie byłoby, gdybyśmy przyjęli za prawdę, że każdy człowiek dąży do własnego dobra. A dokładnie do własnego, egoistycznego interesu. „Każdy sobie rzepkę skrobie.” Własny interes – jakkolwiek rozumiany – stanowiłby determinującą przesłankę naszych działań, a jej źródeł należałoby szukać poza naszą decyzją.

Czym jednak w takim razie miałaby być wolność woli? Na to pytanie odpowiada Schopenhauer. Podobnie jak Kant, urodzony nad mroźnym Bałtykiem, dobrze znał moc ludzkiej woli. Gdańszczanie, i słowiańscy, i germańscy, od już bez mała tysiąclecia wbijali w grząskie piaski delty Wisły ogromne pale, na których zbudowali swoją ceglaną metropolię. Metropolię mroźną, deszczową, bagnistą. Ogrodzony wałami wodorostów Bałtyk jest morzem zielonym – wcale nie błękitnym, nie mówiąc o południowym lazurze. A zimą, gdy wylewa się zza oblodzonych brzegów, straszy martwą przejrzystością swoich grantowych wód. Sztormy bałtyckie należą do najniebezpieczniejszych na świecie. Pradziad, dziad i ojciec Schopenhauera, kupcy, ludzie interesu, zdobywali świat swoją decyzyjnością i rzutkością. Dzięki swojemu majątkowi rodzina ta mogła sobie pozwolić na zamieszkanie w wielkim dworze w jednej z wielu dolin tworzonych przez wzgórza około-gdańskich lasów, wyniósłszy się w ten sposób z dusznego śródmieścia na ciche i rześkie wyżyny. A było od czego, bo to zalewane nieraz Wisłą miasto jeszcze na początku XIX wieku nękała wiosną tak zwana gdańska gorączka[1]. Potęga woli pozwoliła rodzinie Schopenhauerów wycisnąć z miasta pieniądze, które pozwoliły oddalić się od jego kłopotów i spojrzeć na jego sprawy z refleksyjnej wyżyny. Charakter tej rodziny, charakter gdańszczan i wreszcie charakter wszystkich ludzi pochodzących znad Bałtyku jest surowy i poważny, cierpliwy, ale też uparty. Ukształtowały go wieki walki z żywiołem zimna i wody – atakującym i z mętnego morza, i z bagnistego lądu. Walki, w której każda piędź ziemi musiała zostać wyrwana naturze i stale pilnowana, by w nią się z powrotem nie zapadła.

„Wolną byłaby więc taka wola, którą nie powodują żadne podstawy, którą więc w ogóle nic nie powoduje – bo wszystko to, co powoduje czymś innym, musi być podstawą... Poszczególne objawy takiej woli (akty woli) wypływałyby po prostu z niej samej, zupełnie pierwotnie, niespowodowane koniecznie ani poprzedzającymi je warunkami, ani więc czemkolwiek bądź, zgodnie z jakąś regułą... Zasada podstawy jest we wszystkich swoich znaczeniach istotną formą naszej całej zdolności poznawczej – a tutaj mamy się jej wyrzec”[2]. W tym krótkim cytacie z Schopenhauera zawiera się istota właściwego pojęcia wolnej woli.

Istnie wolna wola nie może być zależna od jakichkolwiek determinacji – które Schopenhauer utożsamia z różnymi postaciami zasady podstawy resp. racji dostatecznej. Nie można więc, co jest bardziej oczywiste, pogodzić z wolnością woli teorii wedle której wszystkimi zachowaniami człowieka kierują impulsy elektryczne w mózgu, wywoływane czynnikami biologicznymi, chemicznymi i fizycznymi. Nie można także pogodzić z nią twierdzenia, jakoby ludzkim działaniem kierowały bezwzględnie żelazne prawa jakiejś logiki, na przykład historycznej albo społecznej. Ale jasna definicja Schopenhauera oznacza też coś więcej. Oznacza też, że z wolnością woli nie można pogodzić wszelkich reguł mających rządzić ludzkim zachowaniem w oderwaniu nawet od przyrodniczej przyczynowości, czy jakiejkolwiek nadrzędnej racjonalności. Te reguły, które mogą być formułowane przez psychologię, filozofię, czy jakąkolwiek inną naukę, czy też światopogląd zainteresowane ludzkim życiem wewnętrznym, mają na celu racjonalne lub przynajmniej uporządkowane ujęcie irracjonalnych (na przykład emocjonalnych) zachowań człowieka. Człowiek głodny to zły. Jeżeli przyjmiemy, że reguła ta jest bezwzględna, i że człowiek nie jest w stanie zapanować nad swoim głodem i powodowaną przezeń złością, oznacza to, że odmawiamy człowiekowi wolnej woli – przynajmniej w stanie głodu. Omówione wcześniej reguły, to jest „człowiek zawsze robi to, co uważa za dobre”, „każdy człowiek dąży do szczęścia”, czy „każdy człowiek dba tylko o własny interes”, są regułami uniwersalnymi, uniwersalnie więc przeczą wolności ludzkiej woli.

Ta wolność, nawet od reguł ludzkiego życia wewnętrznego, jest wolnością od „prawa motywacji”[3]. Głosi ono, że człowiek postępuje tak, jak każe mu jego charakter w zestawieniu z motywami, na które napotyka. Jeżeli jesteśmy zwolennikami prawdziwego pojęcia wolnej woli, musimy uznać, że nawet wiedząc wszystko o charakterze określonego człowieka i znając wszystkie działające na niego motywy, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego zachowania. On sam nie jest w stanie przewidzieć swojego zachowania. Dopiero gdy podejmie decyzję, będzie mógł być pewny, że dokonał określonego wyboru. Z tego wynika coś, co można nazwać testem Schopenhauera: „należy postawić pytanie w sposób następujący, nie odstępując od niego ani na krok: czy dla danego człowieka, wśród danych okoliczności, są możliwe dwa uczynki, czy tylko jeden?”[4] Tylko odpowiedź, że dwa (lub więcej) pozwala zachować wolność woli.

Jeśli człowiek jest wolny, nie musi ani czynić tego, co uważa za dobre, ani dążyć do szczęścia, ani do własnego interesu. Człowiek obdarzony wolną wolą może świadomie czynić coś, co sam uważa za zło, może dążyć do nieszczęścia i rozpaczy, a także może działać autodestruktywnie – z pełną świadomością konsekwencji swoich czynów. Tak właśnie prezentuje się pojęcie wolnej woli, którego bronił Schopenhauer.

Dla wielu osób zaznajomionych mniej lub bardziej z pismami Schopenhauera cały powyższy wywód, łącznie z tytułem tego artykułu, może wydawać się zaskakujący. Przecież autor Świata jako woli i przedstawienia był jednym z najbardziej zagorzałych deterministów. Uważał, że każdy nasz ruch, każde nasze zachowanie, każde nasze słowo, każda nasza myśl jest zdeterminowana. Że wolność woli została wymyślona tylko po to, by przeprowadzić teodyceę, by obronić Boga przed oskarżeniem, że jest sprawcą zła na świecie. Ja zaś pokazuję go tu jako twórcę wzorcowego pojęcia wolnej woli, z którego inne, popularne koncepcje ludzkiej wolności powinny brać przykład.

Jedno jednak nie przeczy drugiemu – Schopenhauer był obrońcą pojęcia wolnej woli, choć zagorzałym przeciwnikiem twierdzenia o wolności ludzkiej woli. Uważał on, że to przedstawione wyżej rozumienie wolnego wyboru jest niemożliwe do utrzymania, ponieważ człowiek, jako istota żyjąca w czasie i przestrzeni, podlega z konieczności prawom rządzącym światem empirycznym. A naczelnym prawem świata empirycznego jest, zdaniem Schopenhauera, specyficznie rozumiana zasada racji dostatecznej, wedle której „wszystko, co się dzieje... dzieje się z konieczności”[5].

Niemniej, można zapytać, czy jest to w pełni prawda. Czy rzeczywiście Schopenhauer nie wierzył w wolność ludzkiej woli? Wbrew jego tezom i mocnym deklaracjom, można zaryzykować wykładnię wedle której uważał, że człowiek jest zdolny do wolności, a nawet do dwóch rodzajów aktów wolności. Po pierwsze, Schopenhauer był przekonany o możliwości wyzwolenia się człowieka z okowów empirii i czasoprzestrzeni przez zaprzeczenie własnej woli życia. Pisze o tym w Świecie jako woli i przedstawieniu[6]. Tę doktrynę można jednak przypisać jego wyjazdowi na południe Niemiec, na ziemie mistyków. Po drugie i, dla nas, najważniejsze, był on też przekonany, że człowiek jest w stanie dokonać jednego jedynego w pełni wolnego aktu kształtującego jego całe życie. Co więcej, każdy z nas go dokonał – poza czasem i przestrzenią, poza naszą empiryczną świadomością. Ten jeden jedyny akt to nasz charakter. Ten sam charakter, o którym już wyżej pisałem. A zatem jedna z dwóch (obok motywów) determinant każdego naszego zachowania. Tę teorię, teorię charakteru Schopenhauer zaczerpnął od Kanta[7]. Jak też zauważa można ją odnaleźć również u Schellinga[8].

Nie przeczy sobie w ten sposób Schopenhauer, bo nadal nie można stwierdzić, że ludzkie zachowania są wolne w wyżej przedstawionym znaczeniu. My ludzie jesteśmy jednokrotnymi wolnymi aktami woli, która rządzi światem. A nasza istota tym aktem stworzona determinuje, wraz z okolicznościami naszego życia, całe nasze zachowanie. Jednak nie sposób zaprzeczyć, że cały determinizm Schopenhauera zostaje mocna osłabiony tą tezą o pozaczasowym wolnym akcie konstytuującym każdego z nas. A znaczenie wolności ludzkiej niesłychanie podniesione – każdy z nas przesądził swoje życie tym jednym jedynym pozaczasowym czynem. Jeden wolny wybór decyduje o całym życiu człowieka. Czyż jednak mógł co innego powiedzieć syn Bałtyku?

Konrad Wyszkowski

Przypisy:

[1] O stosunkach gdańszczan z Wisłą na przestrzeni całego XIX wieku opowiada Johannes Trojan w Mój ojciec, kupiec. Opowieści i wspomnienia z dziewiętnastowiecznego Gdańska, przeł. J. Mosakowski, Gdańsk 2017.Dziękuję Małgorzacie Tarasiewicz za użyczenie mi tej książki.

[2] A. Schopenhauer, O wolności ludzkiej woli, przeł. A. Stögbauer,  Kraków 2017, s. 67. Cytat został nieco przeze mnie przeredagowany ze względów stylistycznych.

[3] Idem, Poczwórne źródło twierdzenia o podstawie dostatecznej, przeł. I. Grabowski, Kraków 2015, s. 159.

[4] Idem, O wolności..., s. 123.

[5] Ibid. Cytat został nieco przeze mnie przeredagowany ze względów stylistycznych.

[6] Problemem sprzeczności pomiędzy determinizmem a swoją doktryną wyzwolenia Schopenhauer zajmuje się wprost: Świat jako wola i przedstawienie, przeł. J. Garewicz, t. I, Warszawa 2012, ss. 607 sqq.

[7] Idem, O wolności..., ss.145-7.

[8] Ibid.,s. 147 sq.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

05 znak uproszczony kolor biale tlo RGB 01


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.