Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Jerzy Stempowski: O współczesnej formacji humanistycznej

Jerzy Stempowski: O współczesnej formacji humanistycznej

Humaniści nie zdążali za tak prędko zmieniającym się obrazem świata. Znajomość przeszłości nie dostarczała im żadnego klucza do zrozumienia zmiennych i groźnych nieraz wizji niedalekiej przy­szłości. Studia humanistyczne łączą się źle z otaczającą muzea i biblio­teki atmosferą moralną oblężonego miasta. Aktualność ich zmalała. Mimo gromadzących się coraz bogatszych materiałów liczba osób od­dających się badaniom historycznym jest coraz mniejsza – publikujemy felieton Jerzego Stempowskiego w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Stempowski. Przechodzień wśród ruin ”.

W ciągu ostatniego ćwierćwiecza lekarze obdarzyli nas kilku syste­mami charakterologii opartej na cechach somatycznych, czyli na bu­dowie ciała. Różnie pomyślane testy, czyli reakcje na określone pod­niety, pozwalają uzupełnić klasyfikację przez większą lub mniejszą ilość podtypów.

Zrodzona w klinikach i laboratoriach – i mająca tam swą rację bytu – nowa charakterologia wyszła na ulicę, dostarczając niewin­nej rozrywki znacznej części naszych współczesnych. Na przystanku tramwajowym czy w kawiarni, patrząc na przygodnych towarzyszy, staramy się dla skrócenia czasu rozpoznać w nich typy asteniczne, pykniczne, atletyczne, basedowskie, tetaniczne itd., wnioskując stąd o ich zachowaniu w tej lub innej okoliczności, o rodzaju ich wymowy i reakcjach na widok tablic Rorschacha.

Znającemu historię charakterologia taka – oderwana od jej me­dycznego kontekstu – przypomina nieco starożytne próby klasyfikacji ludzi według wzorów olimpijskich: Junona, Wenus, Minerwa, Diana, Westa, Jowisz, Apollo, Mars, Wulkan, Merkury... Ich cechy somatycz­ne przechowała rzeźba, cechy duchowe – literatura piękna starożyt­nych. Reminiscencja ta pociąga za sobą drugą reminiscencję. Staro­żytni, wiążąc charakter bogów i ludzi z formami ciała, byli fatalistami. Posłuszny wpływom planet los człowieka był dla nich z góry zamknię­ty w horoskopie.

Różnorodność klasyfikacji opartych na cechach somatycznych i nieoczekiwane skutki tych teorii laboratoryj­nych w rękach barbarzyńców, biorących książkę pierwszego lepszego profesora za artykuł wiary, odwróciły uwagę od klasyfikacji według cech nabytych przez szkołę i wychowanie

Łatwość i szybkość, z jaką nowe charakterologie, oparte na cechach somatycznych, rozpowszechniły się wśród profanów, pozwalają wnosić o chwilowym zmierzchu pojęć, na jakich opierały się wszystkie próby wychowania i szkolenia człowieka. Budowy ciała zmienić nie potrafi­my. Jeżeli z nią związany jest charakter człowieka, próby wychowania go nie mogą liczyć na powodzenie. W swych planach przebudowy świa­ta Niemcy wyciągnęli z tych przesłanek radykalne wnioski, zastępując pedagogię przez zootechnikę i masakrując typy uznane za niepożą­dane. Uczeni charakterolodzy usiłowali w miarę możności skierować rzeź na właściwe tory i stworzyć naukowe przesłanki dla tego rodzaju masowej chirurgii. Odróżniono więc np. dla uczonego niemieckiego szczególnie odrażający i zasługujący na wyplenienie typ , który łatwo poznać po właściwej mu skłonności do synestezji, czyli łączenia wrażeń wzrokowych i słuchowych. Klasycznym przykładem syneste­zji jest znany sonet Artura Rimbaud Les voyelles: a noir, e blanc i rouge, u vert... Dla uczonych synestezja jest dowodem organicznej niższości umysłu, skłonnego posługiwać się raczej symbolami i alegoriami niż pojęciami logicznymi...

Powyższe szczegóły przytaczamy dla charakterystyki pojęć i zain­teresowań obecnych pokoleń. Różnorodność klasyfikacji opartych na cechach somatycznych i nieoczekiwane skutki tych teorii laboratoryj­nych w rękach barbarzyńców, biorących książkę pierwszego lepszego profesora za artykuł wiary, odwróciły uwagę od klasyfikacji według cech nabytych przez szkołę i wychowanie.

Klasyfikacja taka istnieje wprawdzie w postaci specjalizacji zakła­dów naukowych, ale klasyfikacja na podstawie dyplomów nie wy­starcza. Zdarza się, że szkoły dają swym absolwentom coś więcej nad świadectwo szkolne, które zresztą nie mówi nic o wychowaniu. Nawet przy obsadzaniu posad kierownicy urzędów i przedsiębiorstw ogląda­ją nie tylko same dyplomy, ale także i ich posiadaczy.

W każdej przygodnej dyskusji z osobą nieznajomą usiłujemy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie: jaka jest formacja naszego rozmówcy? Czy studiował nauki ścisłe czy humanistykę? Czy pracował w laboratoriach czy też w bibliotekach i archiwach? Za­zwyczaj odpowiedź nie każę na siebie długo czekać, bo po paru mi­nutach rozmowy wiemy już, czego się trzymać. Cechy nabyte są więc równie widoczne jak wrodzone cechy somatyczne, nieraz trudne do rozpoznania i do interpretacji. W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat różnice dzielące poszczególne formacje szkolne uległy znacznemu pogłębieniu.

W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat różnice dzielące poszczególne formacje szkolne uległy znacznemu pogłębieniu

Wiek XIX nie znał większej przeciwstawności między formacją humanistyczną i przyrodniczą. Między Darwinem i Claude’em Ber­nardem z jednej a Hipolitem Tainem z drugiej strony nie dostrzegamy żadnej przepaści. Obie formacje łączyły zbieżne poglądy na człowie­ka, jego przeszłość i możliwości. Darwiniści widzieli go jako wynik długiej ewolucji gatunków, opartej na eliminowaniu i przystosowaniu. Historycy widzieli go w środowisku historycznym, obciążonego spad­kiem po pokoleniach poprzednich. Dla socjologów był nieodrodnym synem swej grupy społecznej. Wreszcie ekonomiści podporządkowy­wali jego wysiłki indywidualne prawom natury rządzącym wolną grą sił gospodarczych.

Poglądy te nie przeciwstawiały się sobie, lecz zazębiały się nawza­jem, tworząc przesłanki ówczesnego liberalizmu, który odrzucał przy­mus jako bezużyteczny, niemogący zaważyć na ewolucji biologicznej ani odwrócić przeszłości ciążącej na obecnych pokoleniach, ani pod­ważyć praw rządzących zjawiskami ekonomicznymi.

Widziany z laboratorium czy z archiwum człowiek niesiony był przez powolne procesy ewolucyjne. Nawet znajomość minionych ka­tastrof, które pochłonęły państwa i ludy, obracając ich kraje w pusty­nie, nie nasuwała ludziom ubiegłego stulecia żadnych podejrzeń.

Podział wyższych zakładów naukowych na zamknięte specjalności datuje się wprawdzie z czasów Napoleona, universitas broniła jednak długo swej jedności. Utylitarna koncepcja wiedzy wzięła wreszcie górę

Przeciwstawność między obu formacjami zarysowała się w miarę rozwoju i przewagi techniki. Podział wyższych zakładów naukowych na zamknięte specjalności datuje się wprawdzie z czasów Napoleona, universitas broniła jednak długo swej jedności. Utylitarna koncepcja wiedzy wzięła wreszcie górę. Zakłady naukowe zostały wprzężone w mechanizm nowożytnego państwa opartego na moralności oblężone­go miasta. Wówczas wyszło z nich pokolenie technokratów, niewidzące żadnej trudności w racjonalnym zorganizowaniu narodów na wzór termitów, pod warunkiem odrzucenia wszystkich przesądów i tradycji.

Technika zmieniła w krótkim czasie krajobraz znacznej części globu, pokrywając go ruinami lasów, sieciami szyn i drutów, tysiącami komi­nów i pagórkami żużli. Najstarsze miasta obróciła w gruzy lub zabu­dowała sześcianami z betonu, w których warunki życia okazały się za­sadniczo odmienne od wszystkiego, co widziano podczas poprzednich tysiącleci. Przedstawicielstwa ludności, parlamenty i rady miejskie nie stawiały tym zmianom żadnego oporu, wciągane w tzw. dynamiczną wizję świata, idącego do szybkiej i radykalnej metamorfozy.

(...) studia humanistyczne znajdują się w stanie widocznego upadku. Porzucone przez młodzież, zaledwie tolerowane przez władze – tam gdzie te ostatnie są bardziej liberalne – studia humanistyczne mają dziś w sobie coś przebrzmiałego, pokry­tego kurzem papierów

Humaniści nie zdążali za tak prędko zmieniającym się obrazem świata. Znajomość przeszłości nie dostarczała im żadnego klucza do zrozumienia zmiennych i groźnych nieraz wizji niedalekiej przy­szłości. Studia humanistyczne łączą się źle z otaczającą muzea i biblio­teki atmosferą moralną oblężonego miasta. Aktualność ich zmalała. Mimo gromadzących się coraz bogatszych materiałów liczba osób od­dających się badaniom historycznym jest coraz mniejsza. Nikt z nich nie posiada autorytetu dawniejszych humanistów. Ostatnim sław­nym historykiem był Guglielmo Ferrero, który zmarł, nie zostawiając uczniów, otoczony garstką przygodnych słuchaczy.

Jeżeli pominiemy nauki ekonomiczne, które w świecie współcze­snym znalazły własną drogę, właściwe studia humanistyczne znajdują się w stanie widocznego upadku. Porzucone przez młodzież, zaledwie tolerowane przez władze – tam gdzie te ostatnie są bardziej liberalne – studia humanistyczne mają dziś w sobie coś przebrzmiałego, pokry­tego kurzem papierów.

Okoliczności te uprawniają do postawienia pytania, czy istnieje jeszcze nadal formacja humanistyczna i z jakich szkół ją dziś młodzież wynosi.

Jerzy Stempowski

Felieton pochodzi z książki Po powodzi. Eseje i inne dzienniki podróży wydanej przez Instytut Literacki Kultura – Instytut Książki.  

Foto: www.wojciechkarpinski.com


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.