Do poprawnego działania strony wymagana jest włączona obsługa JavaScript

Grzegorz Pełczyński: Chrześcijaństwo w Europie. Jedność czy różnorodność?

Grzegorz Pełczyński: Chrześcijaństwo w Europie. Jedność czy różnorodność?

W wyniku legalizacji religii chrześcijańskiej w Cesarstwie Rzymskim, po ogłoszeniu edyktu mediolańskiego z 313 roku, rozbieżności pomiędzy jej wy­znawcami ujawniły się o wiele wyraźniej niż przedtem. Wieki IV i V w dziejach chrześcijaństwa to czasy wielkich sporów chrystologicznych. Arianizm, nestorianizm, monofizytyzm i inne nauki stawały się zarzewiem poważnych konfliktów, które prowadziły do trwałych rozłamów.

Chrześcijaństwo zrodziło się w Palestynie około dwóch tysięcy lat temu, lecz szybko opuściło tę część Imperium Romanum, by rozpowszechniać się po całej Ziemi. Jego dzieje tak się potoczyły, że stało się przede wszystkim religią mieszkańców Europy. Europejczycy następnie przenosili je na dalsze obszary. Na kontynencie europejskim religia założona przez Jezusa Chrystusa zawsze zmagała się z innymi systemami religijnymi — z tymi, które rozwijały się tutaj

przed nią, a także z ich pozostałościami. Poza tym zagrażały jej i nadal też za­grażają religie przenikające spoza Europy. Wreszcie do ograniczenia chrześcijań­stwa przyczyniły się rozmaite światopoglądy świeckie. Wszelako aż do dnia dzisiejszego jest ono fundamentem europejskiej tożsamości, pomimo ewidentnego braku jedności.

Może się wydawać, że chrześcijaństwo w początkowym okresie swej historii, opisywanej na kartach Dziejów Apostolskich, było jeszcze dość jednolite. Tym­ czasem już wówczas wykazywało skłonność do podziałów. Paweł w jednym z li­stów pisał ze smutkiem: „Albowiem wiadomo mi o was, bracia moi, [...] że wy­ nikły spory wśród was. A mówię to dlatego, że każdy z was powiada: Ja jestem Pawłowy, a ja Apollosowy, a ja Kefasowy, a ja Chrystusowy. Czy rozdzielony jest Chrystus? Czy Paweł za was został ukrzyżowany albo w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Dziękuję Bogu, że nikogo z was nie ochrzciłem prócz Kryspa i Gajusa, aby ktoś nie powiedział, że jesteście w imię moje ochrzczeni” (1 Kor. 1, 11—15). W czasach tegoż apostoła wystąpiły już znacznie bardziej skompli­kowane różnice aniżeli tu opisana, dotycząca kwestii, kto kogo ochrzcił. Jed­nakże w pierwszych dziesięcioleciach i dalej w pierwszych wiekach po Chrystu­sie różnice dzielące chrześcijan raczej nie powodowały rozbicia ich wspólnoty — wszakże był to okres niekiedy potwornych prześladowań, które raczej umacniały jedność.

W wyniku legalizacji religii chrześcijańskiej w Cesarstwie Rzymskim, po ogłoszeniu edyktu mediolańskiego z 313 roku, rozbieżności pomiędzy jej wy­znawcami ujawniły się o wiele wyraźniej niż przedtem. Wieki IV i V w dziejach chrześcijaństwa to czasy wielkich sporów chrystologicznych. Arianizm, nestorianizm, monofizytyzm i inne nauki stawały się zarzewiem poważnych konfliktów, które prowadziły do trwałych rozłamów. W Europie dawno już o nich zapomnia­no. Pamięta się jednak w niedalekim jej sąsiedztwie, w Kościołach wschodnich —owych chrześcijańskich wyspach na muzułmańskim morzu. Europejczycy nieste­ty bardzo mało się nimi interesują[1].

Z kolei Kościół, który przetrwał na obszarze Europy upadek Cesarstwa Rzymskiego, zdołał utrzymać jeszcze we wczesnym średniowieczu względną jed­ność. Niestety różnice występujące między jego częścią wschodnią (bizantyj­ską) a zachodnią (łacińską) przybliżały z pokolenia na pokolenie moment roz­dzielenia. Obydwie strony nie zgadzały się nie tylko co do tego, czy Duch po­chodzi od Ojca czy od Syna — co do słynnego Filioque. Każda ze stron miała przecież inną kulturę. Każda też stanowiła całkiem odrębną potęgę polityczną. Nic przeto dziwnego, że w końcu obydwie wzajemnie obłożyły się ekskomuni­kami, co nastąpiło w 1054 roku i czego konsekwencją była trwająca po czasy współczesne schizma. Dokonał się zatem podział na prawosławie i katolicyzm. Jakie mogą być skutki takiego podziału, okazało się w 1204 roku, kiedy uczest­nicy czwartej wyprawy krzyżowej napadli i splądrowali Bizancjum[2]. Wprawdzie podejmowano potem próby scalenia rozerwanych więzów, zawarto nawet w 1439 roku we Florencji unię[3], jednakże nigdy nie została ona urzeczywistnio­na. Pozytywne efekty przyniosły natomiast niektóre unie lokalne, na przykład brzeska.

Od wielu wieków chrześcijanie Europy południowo-wschodniej oraz wschod­niej są w większości prawosławni. Należą do istniejących w poszczególnych pań­stwach Cerkwi autokefalicznych: tożsamych, a przynajmniej bardzo do siebie podobnych pod względem doktrynalnym, nieco mniej liturgicznym, poza tym cieszących się całkowitą niezależnością w kwestiach organizacyjno-prawnych. Pa­triarcha Konstantynopola pośród hierarchów tychże Cerkwi posiada jedynie honorowe pierwszeństwo.

Największy rozłam w prawosławiu powstał w Cerkwi rosyjskiej. Ciekawe, iż wywołały go dążenia unifikacyjne. Otóż w połowie XVII wieku w Cerkwi rosyj­skiej dokonano reformy liturgicznej, polegającej na dopasowaniu praktyk kultycznych do zwyczajów przyjętych w innych Cerkwiach. Dzięki niej ortodoksi z róż­nych krajów zbliżyli się do siebie w zakresie kultu, ale w samej Rosji spowodo­wała ona roskoł, mianowicie spora część wiernych nowe sposoby chwalenia Boga uznała za niedopuszczalne. Ukonstytuowała się ona szybko jako osobna grupa religijna, do której przylgnęła nazwa: starowiercy. Z czasem wyłoniły się z niej liczne odłamy, niejednokrotnie o charakterze sekt.

Do podziału Kościoła nie zmierzał też bynajmniej Marcin Luter, inicjując w roku 1517 reformę, której od dłuższego czasu potrzebowało zachodnie chrze­ścijaństwo. Jego rewolucyjny postulat powrotu do biblijnej soteriologii przez większość hierarchów został uznany za herezję. Jednakże wielu ludzi tezę mówiącą, iż usprawiedliwienie otrzymuje się tylko z łaski przez wiarę, uznało za swoją, do­strzegając w niej możliwość uwolnienia się od konieczności nieustannego zasłu­giwania na zbawienie — zasługiwania, które kontrolował Kościół[4]. Zwolennicy tego poglądu to całkiem odrębny odłam wierzących w Jezusa Chrystusa — prote­stanci.

Marcin Luter nie był jedynym bohaterem XVI-wiecznej reformacji. Zapewnienie mniejszą rolę odegrali Ulrik Zwingli i Jan Kalwin. Byli też inni: Jacob Arminius, Kondrad Grebel, Felix Manz i Menno Simons, a także Miguel Servet.

W następnych dwóch stuleciach historię drugiej z kolei reformacji tworzyli mię­dzy innymi Thomas Helwys i John Smyth, George Fox i William Penn, Mikołaj von Zinzendorf oraz John Wesley. Wszyscy oni dali początek odręb­nym wyznaniom protestanckim, w jednych krajach większościowym, w drugich mających status mniejszości. Luteranizm stał się wyznaniem dominującym w północnej części Niemiec, w Skandynawii i Islandii, także w Estonii i na Łotwie. Kalwinizm upowszechnił się w Szwajcarii i Holandii. Znaczne mniej­szości kalwińskie powstały we Francji, Czechach i na Węgrzech. Protestancka jest także Wielka Brytania, aczkolwiek tamtejszy Kościół anglikański zachował wiele elementów katolickich. Dość liczne tam wspólnoty prezbiterianów i kongregacjonistów mają kalwińskie korzenie. Wielka Brytania jest ojczyzną wielu innych konfesji protestanckich, spośród których do największego znaczenia do­szli baptyści i metodyści. Ich wspólnoty, stosunkowo nieliczne, powstały też w innych częściach Europy, na ogół w wyniku działalności misjonarzy amery­kańskich.

Wyjątkowo duże rozdrobnienie protestantyzmu nie pozwala dostrzec w nim czegoś jednolitego. Raczej zdumiewa mnogość jego ugrupowań, czasami niewiele się od siebie różniących, a jednak odrębnych. Taki stan wielokrotnie skłaniał protestantów do refleksji nad jednością chrześcijaństwa i podejmowania prób ce­lem jej urzeczywistnienia. Kościoły protestanckie w poszczególnych krajach łączyły się więc ze sobą, choć ich unie na ogół dość szybko się rozpadały. Nadto w protestantyzmie został zainicjowany ruch ekumeniczny.

W porównaniu z protestantyzmem katolicyzm wydaje się jednolity i stabilny. Uwagę niekatolików zwraca zwartość jego systemu dogmatycznego i jurydyczne­go, jego autorytaryzm, uniwersalizm i ekskluzywizm, uwidaczniające się w wypo­wiedziach papieży[5]. Ani jansenizm, ani starokatolicyzm czy ruch zainicjowany przez arcybiskupa Marcela Lefebvre’a — chociaż w swoich czasach sprawiały wrażenie poważnych schizm — nie zdołały spowodować podziału w łonie Ko­ścioła katolickiego. Większość chrześcijan Europy południowo-zachodniej, także Słowenii i Chorwacji, a ponadto Irlandii, Francji, południowych Niemiec wraz z centrum kontynentu z Polską na czele czuje się związanych z Kościołem rzym­skokatolickim. Trzeba jednak nadmienić, iż postrzegana z zewnątrz nienaruszal­ność jego struktur nie wyklucza wewnętrznego zróżnicowania, przejawiającego się chociażby w kulcie licznych świętych (kanonizowanych) czy też w dzie­siątkach zakonów o odmiennych regułach.

Przywołane tu zdarzenia niewątpliwie wszystkich chrześcijan mogą napawać smutkiem. Historia ich religii w przeważającej mierze wydaje się dziejami wiel­kich rozłamów. Trzeba też podkreślić, że podzielone chrześcijaństwo Europy to

nie tylko dyferencjacja w sferze religijnej. Implikuje ona bowiem, a w każdym ra­zie wiążą się z nią podziały także w innych sferach. Poniekąd można mówić o istnieniu Europy protestanckiej, Europy katolickiej, Europy prawosławnej.

Wszystkie one niejednokrotnie toczyły ze sobą wojny. Każda z nich wówczas modliła się do tego samego Boga o zwycięstwo nad „heretykami”.

Wszelako prawosławie, katolicyzm i protestantyzm w Europie mają wciąż ze sobą wiele wspólnego, są one przecież powstałymi na tym kontynencie głównymi odłamami jednej religii. Teologowie różnych wyznań próbują wskazać, w czym ta jedność jeszcze się przejawia, w czym nie została naruszona. Jedności, którą do­strzegają uczestnicy konferencji ekumenicznych, nader często nie udaje się reali­zować w toku zwyczajnych stosunków między przedstawicielami różnych wy­znań[6]. Tożsamości wyznaniowe są bowiem na ogół silniejsze niż tożsamość bycia chrześcijaninem, a w dodatku częstokroć poplątane z identyfikacją narodową bądź inną.

Rozważając jedność chrześcijaństwa w Europie, trzeba przyznać, iż jest to z niejednego powodu bardzo trudna jedność, lecz czy nawet bez takowej Europa byłaby Europą? Pytanie to nabiera szczególnej wagi współcześnie, w dobie unifi­kacji Europy, a poza tym postępującego zeświecczenia jej mieszkańców[7] oraz konfrontacji chrześcijaństwa z innymi systemami religijnymi.

Grzegorz Pełczyński

[1] Zob. R. Roberson: Chrześcijańskie  Kościoły  Wschodnie.  Tłum.  K. Bielawski i  D. Mionskowska. Bydgoszcz  1998.
[2] N. Zernov: Wschodnie  chrześcijaństwo. Tłum. J. S. Łoś. Warszawa 1967, s. 87: E. Przekop: Rzym — Konstantynopol. Na drogach podziału  i pojednania. Olsztyn  1987, s. 54—59.
[3] Tamże, s. 74-80. 
[4] T. Zieliński: Czym jest protestantyzm? „Myśl  Protestancka” 1997, nr 3, s. 33—34.
[5] K. Karski: Symbolika. Zarys wiedzy o Kościołach i wspólnotach  chrześcijańskich, Warsza­wa 1994, s. 65.
[6] H. Kueng: Credo. Apostolskie wyznanie wiary objaśnione ludziom współczesnym. Tłum. I. Bokwa, Warszawa 1995, s. 178.
[7] Zob. J. Wiliaime: Protestantyzm  wobec wyzwania Europy. Tłum.  K.  Golecka.  „Prze­gląd  Religioznawczy” 1993, nr 4, s. 29-51.z 1998.

 


Czy podobał się Państwu ten tekst? Jeśli tak, mogą Państwo przyczynić się do publikacji kolejnych, dołączając do grona MECENASÓW Teologii Politycznej Co Tydzień, redakcji jedynego tygodnika filozoficznego w Polsce. Trwa >>>ZBIÓRKA<<< na wydanie kolejnych 52 numerów TPCT w 2024 roku. Każda darowizna ma dla nas olbrzymie znaczenie!

Wpłać darowiznę
100 zł
Wpłać darowiznę
500 zł
Wpłać darowiznę
1000 zł
Wpłać darowiznę

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać informacje o nowościach, aktualnych promocjach
oraz inne istotne wiadomości z życia Teologii Politycznej - dodaj swój adres e-mail.